Travel on Gravel!

kubolsky
Wpisy archiwalne w kategorii

solo

Dystans całkowity:44307.18 km (w terenie 1.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1901:26
Średnia prędkość:23.30 km/h
Maksymalna prędkość:162.97 km/h
Suma podjazdów:121118 m
Maks. tętno maksymalne:224 (122 %)
Maks. tętno średnie:155 (80 %)
Suma kalorii:1483676 kcal
Liczba aktywności:1198
Średnio na aktywność:36.98 km i 1h 35m
Więcej statystyk
Środa, 6 marca 2013 Komentarze: 2
Dystans 37.10 km
Czas 01:36
Vśrednia 23.19 km/h
Vmax 51.60 km/h
Temp. 8.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dzień zaczął się nieciekawie - samochód odmówił posłuszeństwa. Ponieważ moja wiedza z zakresu mechaniki samochodowej bliska jest zeru bezwzględnemu bez zastanowienia oddałem auto do mechanika. W ten oto sposób zyskałem pseudo wolny dzień w kalendarzu. Pseudo, bo zdalna praca obca mi nie jest. Wolny, ponieważ jednak nie muszę cisnąć w fotelu, za kółkiem 250 km w jedną i 250 km w drugą stronę. Ów dzień, dzięki wybitnie sprzyjającym warunkom pogodowym należało by spożytkować w oczywisty sposób. Tak tez uczyniłem. Nie miałem zbytniego konceptu na trasę, ale na szczęście po chwili przypomniał mi się ostatni wpis Marcina. Tym oto sposobem wybrałem się do Dziekanowic. Wycieczkę rozpocząłem dość niefortunnie, gdyż do jazdy wybrałem złą stronę wyremontowanej DK5 i po paru minutach jazdy serwisówką trafiłem w ślepy zaułek.

Dead end, czyli S5 się urywa w polu © kubolsky


Chcąc, nie chcąc musiałem wykręcić rogala i najbliższym wiaduktem nad DK5 przedostać się na drugą stronę. Dalej nic specjalnie interesującego się nie działo, ot jazda do wyznaczonego celu. Podzielam zdanie Marcina na temat drogi pieszo - rowerowej do Dziekanowic - nie dość, że z kostki brukowej, to jeszcze dziurawa jak szwajcarski ser. Niesamowitą ulgą było z niej w końcu zjechać i asfaltem ruszyć w stronę wsi, a następnie jeziora.
Nad jeziorem ustrzeliłem nową profilówkę dla Fury i ruszyłem w drogę powrotną, tym razem przez wieś, polną, lecz pięknie asfaltową drogą. W końcu dotarłem do "traktu rowerowego" (tak bym właśnie tą ścieżkę nazwał, bo droga dla rowerów to to nie jest) między Łubowem a Dziekanowicami i pognałem do domu.

Poniżej kila cykniętych dziś fotek...

Jezioro, plaża, mostek i Ostrów Lednicki © kubolsky


Fura na tle jez. Lednickiego © kubolsky


Kaszel i dwie wierzby © kubolsky


S5 z wiaduktu © kubolsky


...oraz tradycyjnie mapka z Endo



P.S. W weekend ma wrócić zima :( WHYYYYYYYYYYYY?
Poniedziałek, 4 marca 2013 Komentarze: 3
Dystans 10.00 km
Czas 00:27
Vśrednia 22.22 km/h
Vmax 36.80 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dziś krótko i bez mapki, bo i dystans jest mocno umowny. Poniedziałek, jako ten jeden z najgorszych dni w tygodniu (szczerze, komu się autentycznie chce iść po weekendzie do pracy?!) przywitał mnie iście wiosenną pogodą. Żal mi się niesamowicie zrobiło, gdy pomyślałem, że tak piękny dzień spędzę w pracy zamiast na rowerze. Na całe szczęście dziś sobie zaplanowałem pracę w Poznaniu, a dzięki "kochanej" GDDKiA połączenie z w/w mam dosłownie ekspresowe (S5 FTW!!!) Tym samym praca się skończyła, a ja dość szybko znalazłem się w domu i postanowiłem wykorzystać ową cudną aurę. Na dłuższy wyjazd solo za specjalnie nie czułem klimatu, tym bardziej, że wolnego czasu i tak za wiele dziś nie mam, więc chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu umówiłem się do koleżanki na strzyżenie. W ten oto sposób, w tą i z powrotem wykręciłem marne 10 kaemów, ale z przyzwoitą średnią prędkością, oscylującą koło 22 km/h (a zaznaczam, że jechałem przez całe miasto, czyli światła, skrzyżowania, w górę i w dół, a w około ci nieszczęśni i niezdecydowani kierowcy w swoich pojazdach).
Dawać mi tu piątek zaraz! ;)

EDIT: Tylny hamulec nie dawał mi spokoju...znowu. Poszedłem więc wieczorem pogrzebać trochę przy rowerze. Cel był prosty - oczyścić klocki i tarcze, naciągnąć linkę i wyregulować baryłkę przy manetce. Nim się zabrałem do roboty spotkała mnie niespodzianka...w postaci pany w tylnym kole :)
Na szczęście nim powietrze uszło, nieświadomy zaistniałej sytuacji zajechałem do domu. Na większe szczęście mam dwie dętki w zapasie, więc problem szybko został zażegnany. Hamulce też podregulowałem :) Poniżej fotka skurczybyka odpowiedzialnego za całe zamieszanie:

Kolec wyjęty z opony © kubolsky
Sobota, 2 marca 2013 Komentarze: 3
Dystans 34.80 km
Czas 01:42
Vśrednia 20.47 km/h
Vmax 40.00 km/h
Temp. 2.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Jak założyłem, tak też zrobiłem. Dziś od rana świeci piękne, wiosenne słońce, na niebie chmur stosunkowo niewiele, a i wiatr zelżał. Trzeba by było być nienormalnym, żeby tak pięknych warunków pogodowych nie wykorzystać :P Ja o dziwo (na to wychodzi) jestem jak najbardziej normalny :) Coś nie chce mi się wierzyć...
Wskoczyłem w rowerowe ciuszki, łupina na głowę i jedziemy! Dziś postanowiłem połączyć dwie, wcześniej przejechane trasy i muszę powiedzieć, że strasznie mi sie ta pętelka spodobała. Zacząłem w drugą stronę niż ostatnim razem, a na dzień dobry przywitał mnie wiatr prosto w ry... facjatę. Niby o połowę lżejszy niż wczoraj, ale jednak nadal upierdliwy. Na całe szczęście na trasie doskwierał mi tylko nieznacznie, znakomita większość drogi to wiatr w plecy, lub delikatnie z boku.
Dzisiejsza trasa: Gniezno - Braciszewo - Strychowo - Obora - Obórka - Krzyszczewo - Pyszczyn - Goślinowo - Wełnica - odbicie Różą do miasta i przez miasto do domu.
Poniżej dwie cyknięte dzisiaj fotki. Muszę w końcu zacząć regularnie uwieczniać moje rowerowe wypady, bo kiedyś ktoś mi nie uwierzy i będzie klops :)

Goślinowo, widok na Strzyżewo Kościelne © kubolsky


Goślinowo, widok na Dębówiec © kubolsky


I jeszcze tradycyjnie mapka z Endomondo:

Piątek, 1 marca 2013 Komentarze: 2
Dystans 27.83 km
Czas 01:19
Vśrednia 21.14 km/h
Vmax 42.20 km/h
Temp. 2.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dzisiaj, jak co piąteczek w sumie dzień biurowy (praca zdalna z domu). Nie oszukujmy się - za dużo tej pracy w piątki nie ma, więc może rower? Szybko zerkam za okno, na termometr, na accuweather.com. Za oknem całkiem całkiem - nieśmiało przebijające się wiosenne słońce (rym nie zamierzony :P ), gdzie niegdzie widoczne zza chmur błękitne niebo, drzewa nie kładą się w poziom, 5 stopni na plusie w słońcu - trzeba to wykorzystać. Szybki ordnung, łupina na łeb, telefon w kieszeń (aha, tym razem jechał ze mną :) ) i wio! Łącznie szarpnąłem 28 km, przy czym fajnie jechało się tylko do Kujawek, bo z wiatrem. Zawracamy i już tak różowo nie jest. Według Endo wiało z prędkością 22 km/h. Nie wiem czy to prawidłowe dane, nie mniej jednak wybitnie wiatr dawał się we znaki. Postanowiłem odbić na Jankowo Dolne. Okazało się, że nie wiele mi to pomogło, a mieszanka pt. brak kondycji, upierdliwy wiatr i podjazd w Jankowie to nic fajnego. Jakoś jednak dałem radę, dojechałem do Gniezna i przez miasto do domu.
Parę wniosków po dzisiejszej przejażdżce (to chyba powoli staje się tradycją): do łupiny na głowie można się szybko przyzwyczaić, Race Kingi na obręczach sprawują sie wyśmienicie na asfalcie (na bezdrożach jeszcze nie sprawdzałem, tam nadal mokro i błotniście), choć trzeba będzie jednak upuścić delikatnie powietrza, bloki w butach jeszcze wymagają doregulowania do odpowiedniej pozycji stóp, zdecydowanie należy zakupić nowe widły (już upatrzyłem Epicona RLD w dobrej cenie, teraz tylko trzeba poczekać na przypływ gotówki).
Dzisiejsza trasa: Gniezno - Osiniec - Szczytniki Duchowne - Wola Skorzęcka - Kujawki - Wierzbiczany - Jankowo Dolne i z powrotem przez miasto do domu.
Jutro zapowiada się jeszcze lepsza pogoda, już wiem jak ją wykorzystam :)

Niedziela, 10 lutego 2013 Komentarze: 0
Dystans 23.32 km
Czas 01:02
Vśrednia 22.57 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Pogoda nadal sprzyja, więc bez zbędnego zastanawiania się wsiadłem na furę i wykręciłem kolejne kilometry. Dzisiaj padło na kółko (jak sam tytuł wskazuje) Gniezno-Braciszewo-Strychowo-Obora-Obórka-Krzyszczewo-Pyszczyn-Gniezno. Łącznie wykręciłem o raptem 3 km więcej niż wczoraj, ale założony wzrost jest - to się liczy :)
Po raz kolejny ruszyłem bez telefonu (bez muzy, bez Endo, to już się staje powoli tradycją), z prostego powodu - dotykowego smartfona nie da się obsługiwać w posiadanych przeze mnie polarowych rękawicach. Mapę w Endomondo jeszcze od biedy wyznaczę sam, ale śpiewać po drodze nie będę, bez przesady :p
Jazda w ciszy po raz kolejny zakończyła się różnymi dziwnymi przemyśleniami, ale tym po raz kolejny Was zamęczać nie mam zamiaru :)
Z ciekawostek nadmienię, że o ile mnie oczy nie myliły, już praktycznie pod samym domem minąłem się z Jerzyp1956, którego serdecznie pozdrawiam!
Na koniec jeszcze się pochwalę - w dniu dzisiejszym zamówiłem nowe opony do Fury, oraz kask. Padło na gumy Continental RACE KING 2.2. Wybrałem ten model, ponieważ po pierwsze - sporo czasu spędzam na asfalcie i ubitych traktach, więc niższy profil bieżnika się przyda. Po drugie - gumy te chwalone są również przez uczestników maratonów MTB oraz XC. Taka rekomendacja mi wystarczy :) Jeżeli chodzi o kask, to padło na model Phase firmy GIRO. O nim również naczytałem się sporo pochlebnych opinii, a że znalazłem go w naprawdę fajnej cenie, do tego w czadowym matowo-czarnym kolorze, to za bardzo się nie zastanawiałem.
Na sam koniec wrócę jeszcze do sprawy kominiarki, nad brakiem której ostatnio tak ubolewałem. W dniu dzisiejszym doznałem oświecenia - przecież posiadam polarowy komin ze ściągaczem z jednej strony. Dlaczego nie użyć tego jako czapki?! Tak też uczyniłem. Już się tak o własne zatoki nie boję. Temat póki co uważam za zamknięty.
Sobota, 9 lutego 2013 Komentarze: 2
Dystans 20.29 km
Czas 01:02
Vśrednia 19.64 km/h
Temp. 1.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Może nie do końca Starych, ale parafraza tytułu kultowej piosenki Zenona Laskowika z kabaretu Tey pasowała mi tu najbardziej.
Chcąc, nie chcąc pozbyłem się na weekend 2/3 rodzinki. Żona zawinęła Juniora ze sobą do Torunia , a ja zostałem słomianym wdowcem :) Korzystając ze spokoju jaki mnie ogarnął, oraz nienaturalnie dużej ilości wolnego czasu postanowiłem wziąć furę w obroty. Dziś padło na kółeczko Gniezno - Wełnica - Goślinowo - Gniezno. Trasa może nie najdłuższa, ale 20 km podczas drugiego wyjazdu w tym roku to zakładany wzrost. Będzie lepiej :)
Dziś bez specjalnych przemyśleń (tak, znowu nie wziąłem telefonu, więc jechałem bez muzy i bez Endomondo). No, może jedno - zdecydowanie muszę zaopatrzyć się w nakrycie głowy - wolę wyglądać ciut idiotycznie, ale tym samym szerokim łukiem ominąć punkcję zatok. Od samego tylko o tym myślenia mną wstrząsa. Brrrr.
Oby jutro pogoda się powtórzyła, to znów gdzieś wypalę. Trzeba się w końcu do debiutu w zawodach zacząć przygotowywać :)
Niedziela, 3 lutego 2013 Komentarze: 0
Dystans 9.15 km
Czas 00:32
Vśrednia 17.16 km/h
Temp. 1.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
No to w końcu się przemogłem! Znaczy, może nie do końca przemogłem, bardziej pogoda była na tyle łaskawa, że wypaliłem w końcu w tym roku na rower. Przejechany dystans nie zalicza się do tych rekordowych, ale małymi krokami do celu - będzie tych km na pewno więcej :)
Wybrałem się na przejażdżkę asfaltami po bliskiej okolicy. Najpierw do Woźnik, rogal przy węźle DK5/S5 i z powrotem na okrętkę przez osiedle. Brak telefonu przy sobie, co za tym idzie brak słuchawek w uszach pozwoliły mi trochę podumać podczas jazdy. Oto co wydumałem:
- przy obecnym zaopatrzeniu w odzież rowerową śmiało mogę jeździć przy temperaturze oscylującej koło 0 stopni. Mam nawet wrażenie, że polar pomiędzy warstwą termoaktywną a softshellem był zbędny. Z drugiej jednak strony trzeba pomyśleć o spodniach z membraną, bo te na sezon jesienny, oraz warstwa termoaktywna pod nimi mogą jednak nie zdać egzaminu przy mocniejszym wietrze.
- ewidentnie muszę się zaopatrzyć w kominiarkę oraz kask. W sumie mogła by być sama kominiarka, ale że głupio się w worku na głowie wygląda to i kask się przyda. Oczywiście nie pomijam kwestii bezpieczeństwa czachy i tych cennych zwojów mózgowych w jej wnętrzu ;)
- konserwacja oraz smarowanie podzespołów fury na koniec minionego sezonu dały radę - rower jedzie bezszelestnie, pomijając szum gum oraz jakieś bliżej nieokreślone, delikatne świszczenie w okolicy kasety (będę musiał do tego dojść i natrętne świerszcze wyeliminować).
- SPD to genialny wynalazek! Docelowo jednak trzeba będzie jeszcze delikatnie wyregulować bloki w butach i będzie si! Trzeba również zaszczepić w głowie świadomość "związania z rowerem" ponieważ na koniec jazdy, przy zsiadaniu z fury pod samymi drzwiami domu zaliczyłem glebę :)

Podsumowując - mam nadzieję, że matka natura spojrzy na moją chęć do jazdy przychylnym okiem, i sprawi, że aura będzie już zmierzała ku tej wiosennej. Póki co bacznie obserwuję prognozy - kto wie, kiedy znowu się przemogę :)
Środa, 26 grudnia 2012 Komentarze: 0
Dystans 18.68 km
Czas 00:56
Vśrednia 20.01 km/h
Vmax 38.10 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Drugie Święto, +11 za oknem, słońce i praktycznie zero wiatru. Kto by pomyślał, jakiej to zimy dożyjemy... Co w takim wypadku? Trzeba strzepnąć kurz z roweru i hola na szlak. Trasą okazała się ta najczęstsza, czyli Dalki-Kokoszki-Las Miejski do Cielimowa, na drugą stronę DK15 i znów Lasem Miejskim do Gniezna. Ogólnie wyszło niecałe 19km, trzymając przy tym wypracowaną średnią tempa. Cieszy. Mniej cieszy z powrotem wypracowane brzusio, którego tym jednym wypadem się nie pozbędę. Cóż, pozostaje czekać na wiosnę. Oby przyszła jak najszybciej...
/2322573

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 87089.27 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


87089.27

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

165d 22h 11m

CZAS W SIODLE