To się z Tarkunem wybraliśmy. AccuWeather przecież nie kłamie - ma się przejaśnić, mgła opadnie i warunki będą akurat. Ostatecznie i tak przeciągnęliśmy start o godzinę, ale w końcu jedziemy. Generalnie mleka nie ma, widoczność całkiem całkiem, choć dopiero się przez miasto przebijamy. Na obrzeżach miasta okazało się, że Accu się trochę pomyliło - mgła nie opadła, wręcz przeciwnie - zgęstniała. Cóż, wyjechaliśmy to jedziemy - kierunek Lubochnia. Cały wyjazd summa summarum trwał raptem półtorej godziny, ale angielska pogoda sprawiła, że po powrocie wyglądaliśmy jak klasyczne zmoknięte kury. Ale jak zawsze warto było :)
Fajny trip. Sprawa generalnie sprowadza się do tego, że przez 28 lat nie miałem pojęcia o takich ciekawych trasach i wioskach wokoło Gniezna. Po wstępnym nagraniu terminu wybraliśmy się w czteroosobowym składzie na przejażdżkę, która to przejażdżka pierwotnie nie miała się wcale zamknąć w tych 40km. Wyszło jak wyszło, jechało sie przyjemnie, rozmowy czas umilały a pogoda sprzyjała (mimo, że na otwartych terenach wiało tak, że czasem jadąc obok siebie i rozmawiając trzeba było zdanie kilkukrotnie powtarzać). Reasumując - trasę pewnie jeszcze niejednokrotnie powtórzę, a kto wie - może rozszerzę? Ciekawe gdzie mnie wtedy dwa koła zawiozą...