Travel on Gravel!

kubolsky
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:200.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:00
Średnia prędkość:20.06 km/h
Maksymalna prędkość:51.60 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:33.43 km i 1h 40m
Więcej statystyk
Sobota, 30 marca 2013 Komentarze: 4
Dziś krótko i zwięźle - Fura wróciła do domu :) Skwituję to klasyką w wykonaniu Lorda Starka:


Wszystkie ostatnio zakupione akcesoria już zainstalowane, aktualną fotkę strzelę podczas najbliższego wyjazdu.
Tymczasem życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i oby poniedziałkowy śmingus nie zakończył się tak:


Aha, muszę wymienić łańcuch :/
Środa, 27 marca 2013 Komentarze: 6
Przemyślałem sprawę i postanowiłem iść na całość ;) Wybrałem się wieczorem do sąsiada wybadać, jak progress w serwisowaniu fury. Zależy mi na odbiorze do 2.04, ponieważ na cały przyszły tydzień mam zaplanowany urlop. Postanowiłem, że jeżeli Fura nie będzie gotowa do wtorku, to dziś zabieram ją do domu i sam się pomęcze z tą nieszczęsną, przednią przerzutką. Na szczęście okazało się, że po odbiór mam się zgłosić w sobotę w godzinach południowych. Skwituję to klasyką, w wykonaniu Homera Simpsona:


Dziś przyszły do mnie ostatnie na chwile obecną rowerowe zakupy - koszulka na sezon 2013 (w miejsce tej, którą rozerwałem pod koniec poprzedniego sezonu), oraz nowe gripy - Ritchey WCS Ergo TrueGrip. Jeżeli prognozy pogody na "po świetach" się utrzymają, to zapowiada się smakowity i intensywny tydzień. Jaram się! :P
Poniżej focia koszulki, chwyty można sobie wygooglować ;)

koszulka na sezon 2013 © kubolsky
Piątek, 22 marca 2013 Komentarze: 4
Wiosny dalej brak. Co gorsza, na pierwszy rzut oka nie zapowiada się, aby miała w najbliższym czasie w ogóle się pojawić :(. Generalnie, jeżeli ma przyjść znowu na chwilę tak, jak doświadczyliśmy tego w pierwszych dniach marca, to ja za taką wiosnę podziękuję. Niech lepiej nie przychodzi. Niech zbiera siły i niech mnie na dobre zaskoczy po odbiorze Fury z serwisu. Ta przy dobrych wiatrach wróci do domu 6.04, czyli 2 tygodnie po terminie :/
Serce boli mniej widząc, co się dzieje za oknem. Z drugiej strony nie ukrywam, że w akcie desperacji był bym w stanie ubrać się i wyskoczyć na asfalty, które są w miarę przejezdne. Niestety póki co nie będzie mi to dane.
Ostatecznie postanowiłem swą tęsknotę za Furą złagodzić drobnymi zakupami i dzisiaj cały zakupiony asortyment mam w komplecie. Na nowe akcesoria złożyły się:
- torba podsiodłowa z Lidla. Nawet solidna, z zestawem narzędziowym oraz wulkanizacyjnym. Dodatkowo korzystając z "akcji rowerowej" w Lidlu zakupiłem jeszcze kilka par skarpet i całkiem fajne, bezpalcowe rękawiczki.
- pompka do amortyzatora z manometrem firmy Kross (a jakże! ;) ). Przyda się do dostrojenia świeżo zamontowanego Epicona.
- lampa przednia Sigma Roadster. Po wypadzie z p. Jurkiem i Marcinem stwierdziłem, że po zapadnięciu zmroku posiadanego przeze mnie CatEye'a można o dupę potłuc.
- osłona pod łańcuch Accent.

Poniżej fotka zakupionych gadżetów (ze skarpetami i rękawiczkami dałem sobie spokój ;) )

Skromne zakupy na poprawę humoru © kubolsky


Na zakończenie chciałem jeszcze tylko przytoczyć pewne mądre słowa, które w obecnym czasie...no, są na czasie - ZIMO, WYPIE*DALAJ!!!
Niedziela, 10 marca 2013 Komentarze: 5
Wczoraj zamontowałem w rowerze nowe widły. Niestety pogoda do testowania nie nastrajała, więc postanowiłem przy okazji modyfikacji Fury trochę ją wyczyścić. Skończyło się na totalnym rozregulowaniu przerzutek. Jako, że biegi w rowerze, a konkretnie ich regulacja to coś, co przyprawia mnie o białą gorączkę, stwierdziłem, że najlepiej będzie odstawić rower do sąsiada, pana Dudka - rowerowego Mega Mastah :) Niestety sprawdziły się przy okazji moje obawy - czas oczekiwanie na solidne dostrojenie Fury to 2 tygodnie :( Cóż, jakoś trzeba z tym żyć. Przy okazji zamówiłem pancerz do linki od zdalnej blokady skoku amortyzatora, bo o dziwo SR Suntour w zestawie z Epiconem i manetką wraz z linką pancerzyka nie dorzuca. Dziwne...
Za dwa tygodnie, jak tylko Fura wróci i będzie gotowa na (mam nadzieję) wiosnę w pełni, wrzucę aktualne focie :)

EDIT: Nie chciał bym, aby zgodnie z teorią luckyloser13 powrót Fury do domu miał zwiastować rychłe nadejście wiosny. Odwiedziłem dziś sąsiada, który uświadomił mnie, że na odbiór roweru w sobotę nie mam co liczyć. Realny termin to "po świętach". Damn! Tylko wybitnie nie sprzyjająca aura pogodowa powstrzymuje mnie od wyjścia z siebie i stanięcia obok.
Czwartek, 7 marca 2013 Komentarze: 0
Dystans 33.57 km
Czas 02:06
Vśrednia 15.99 km/h
Vmax 44.90 km/h
Temp. 5.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Na dzisiaj umówiłem się z bracholem i Wiadrem, czyli kumplem spoza bikestats. Niestety chmury oraz wiatr od rana niezbyt zachęcały do jazdy, zwłaszcza w porównaniu z aurą z dni poprzednich. Z drugiej strony myśl o powracającej zimie nie dawała mi spokoju, więc w końcu bez Wojtasa, który stwierdził, że dla niego za mocno wieje, ruszyliśmy z Wiadrem w stronę Kujawek. Umówiliśmy się na spotkanie tradycyjnie przy kościele, na ul. Wierzbiczany. Ja byłem punktualnie, Wiadro zatarł się o 5 minut. Ruszyliśmy, a zaraz po opuszczeniu terenu zabudowanego dał się nam we znaki wiatr wiejący z kierunku "wtwarzowego", więc do samych Kujawek sunęliśmy sobie powoli (to był pierwszy wyjazd kumpla w tym roku). Z powrotem, aby zatoczyć kółko wróciliśmy przez Wolę Skorzęcką i Osiniec, tym razem z wiatrem, czyli znacznie przyjemniej. W końcu rozdzieliliśmy się w centrum i przez miasto popedałowałem do domu.
Po przyjeździe naszła mnie niesamowita ochota na dobre, zimne piwko. Niestety jak na złość lodówka nie była w stanie mi zaoferować nawet koncernowych popłuczyn - stan piwa w chłodziarce wynosił smutne zero. Niewiele się zastanawiając narzuciłem na siebie kurtkę (całe szczęście się jeszcze nie rozebrałem), zgarnąłem plecak i pośmigałem do Piotra i Pawła, który to sklep oferuje największy wybór trunku chmielowego w mieście. Zgarnąłem trzy butelki Lubuskiego Jasnego (POLECAM!), coś do pochrupania i wróciłem do domu.
Jedno jeszcze muszę przyznać - jazda rowerem po mieście, po zmroku ma niesamowity klimat. Takie wypady po piwo trzeba robić częściej :)

Jeszcze mapka z Endomondo, z wypadu z Wiadrem:

Środa, 6 marca 2013 Komentarze: 2
Dystans 37.10 km
Czas 01:36
Vśrednia 23.19 km/h
Vmax 51.60 km/h
Temp. 8.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dzień zaczął się nieciekawie - samochód odmówił posłuszeństwa. Ponieważ moja wiedza z zakresu mechaniki samochodowej bliska jest zeru bezwzględnemu bez zastanowienia oddałem auto do mechanika. W ten oto sposób zyskałem pseudo wolny dzień w kalendarzu. Pseudo, bo zdalna praca obca mi nie jest. Wolny, ponieważ jednak nie muszę cisnąć w fotelu, za kółkiem 250 km w jedną i 250 km w drugą stronę. Ów dzień, dzięki wybitnie sprzyjającym warunkom pogodowym należało by spożytkować w oczywisty sposób. Tak tez uczyniłem. Nie miałem zbytniego konceptu na trasę, ale na szczęście po chwili przypomniał mi się ostatni wpis Marcina. Tym oto sposobem wybrałem się do Dziekanowic. Wycieczkę rozpocząłem dość niefortunnie, gdyż do jazdy wybrałem złą stronę wyremontowanej DK5 i po paru minutach jazdy serwisówką trafiłem w ślepy zaułek.

Dead end, czyli S5 się urywa w polu © kubolsky


Chcąc, nie chcąc musiałem wykręcić rogala i najbliższym wiaduktem nad DK5 przedostać się na drugą stronę. Dalej nic specjalnie interesującego się nie działo, ot jazda do wyznaczonego celu. Podzielam zdanie Marcina na temat drogi pieszo - rowerowej do Dziekanowic - nie dość, że z kostki brukowej, to jeszcze dziurawa jak szwajcarski ser. Niesamowitą ulgą było z niej w końcu zjechać i asfaltem ruszyć w stronę wsi, a następnie jeziora.
Nad jeziorem ustrzeliłem nową profilówkę dla Fury i ruszyłem w drogę powrotną, tym razem przez wieś, polną, lecz pięknie asfaltową drogą. W końcu dotarłem do "traktu rowerowego" (tak bym właśnie tą ścieżkę nazwał, bo droga dla rowerów to to nie jest) między Łubowem a Dziekanowicami i pognałem do domu.

Poniżej kila cykniętych dziś fotek...

Jezioro, plaża, mostek i Ostrów Lednicki © kubolsky


Fura na tle jez. Lednickiego © kubolsky


Kaszel i dwie wierzby © kubolsky


S5 z wiaduktu © kubolsky


...oraz tradycyjnie mapka z Endo



P.S. W weekend ma wrócić zima :( WHYYYYYYYYYYYY?
Poniedziałek, 4 marca 2013 Komentarze: 3
Dystans 10.00 km
Czas 00:27
Vśrednia 22.22 km/h
Vmax 36.80 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dziś krótko i bez mapki, bo i dystans jest mocno umowny. Poniedziałek, jako ten jeden z najgorszych dni w tygodniu (szczerze, komu się autentycznie chce iść po weekendzie do pracy?!) przywitał mnie iście wiosenną pogodą. Żal mi się niesamowicie zrobiło, gdy pomyślałem, że tak piękny dzień spędzę w pracy zamiast na rowerze. Na całe szczęście dziś sobie zaplanowałem pracę w Poznaniu, a dzięki "kochanej" GDDKiA połączenie z w/w mam dosłownie ekspresowe (S5 FTW!!!) Tym samym praca się skończyła, a ja dość szybko znalazłem się w domu i postanowiłem wykorzystać ową cudną aurę. Na dłuższy wyjazd solo za specjalnie nie czułem klimatu, tym bardziej, że wolnego czasu i tak za wiele dziś nie mam, więc chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu umówiłem się do koleżanki na strzyżenie. W ten oto sposób, w tą i z powrotem wykręciłem marne 10 kaemów, ale z przyzwoitą średnią prędkością, oscylującą koło 22 km/h (a zaznaczam, że jechałem przez całe miasto, czyli światła, skrzyżowania, w górę i w dół, a w około ci nieszczęśni i niezdecydowani kierowcy w swoich pojazdach).
Dawać mi tu piątek zaraz! ;)

EDIT: Tylny hamulec nie dawał mi spokoju...znowu. Poszedłem więc wieczorem pogrzebać trochę przy rowerze. Cel był prosty - oczyścić klocki i tarcze, naciągnąć linkę i wyregulować baryłkę przy manetce. Nim się zabrałem do roboty spotkała mnie niespodzianka...w postaci pany w tylnym kole :)
Na szczęście nim powietrze uszło, nieświadomy zaistniałej sytuacji zajechałem do domu. Na większe szczęście mam dwie dętki w zapasie, więc problem szybko został zażegnany. Hamulce też podregulowałem :) Poniżej fotka skurczybyka odpowiedzialnego za całe zamieszanie:

Kolec wyjęty z opony © kubolsky
Niedziela, 3 marca 2013 Komentarze: 5
Dystans 57.29 km
Czas 02:50
Vśrednia 20.22 km/h
Uczestnicy
Vmax 48.90 km/h
Temp. 5.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Zaczęło się od planów. Po wczorajszej rozmowie z panem Jurkiem ustaliliśmy, że umawiamy się na telefon i koło 11 wyruszamy podbijać szlaki. Niestety nie było tak różowo, jak być miało. Niedziela przywitała mnie zachmurzonym niebem z nieśmiało przebijającym się słońcem (choć to nie było największym problemem), oraz nieprzyjemnym, porywistym wiatrem (to już było pewnym problemem). Jednogłośnie postanowiliśmy, że wyjazd odkładamy na późniejszą godzinę. Ta nadeszła o 16. Hop w ciuchy, orzech na czerep, przypiąłem rower do butów i udałem się na na spotkanie z panem Jurkiem. Razem ruszyliśmy do miasta, gdzie dołączył do nas Marcin. Zaczęło się od niezdecydowania, bo nie mieliśmy zbytnio konceptu na to, gdzie można by się wybrać. Zaproponowałem objechaną ongiś trasę na Kujawki, następnie lasem do Krzyżówki itd. (dla wpisu nie ma to większego znaczenia). Jak postanowiłem, tak uczyniliśmy. Trzech niestrudzonych kolarzy ruszyło na podbój okolicznych terenów. Do Kujawek asfaltem było super, z wiatrem, przyjemnym słoneczkiem. Niestety w lesie okazało się, że leśny dukt na chwilę obecną jest nieprzejezdny. Trzeba było wykręcić rogala i zastanowić się, co dalej. Padło na Kujawki w stronę Wierzbiczan. Tam również asfaltami dojechaliśmy do...kolejnego dylematu - w lewo w błoto, czy w prawo w mniejsze błoto. Padło na tą drugą opcję. Przy kolejnym rozwidleniu ten sam problem, aż w końcu dotarliśmy do Wymysłowa, gdzie chwyciliśmy asfalt. Ostatecznie ustaliliśmy, że dojedziemy do Krzyżówki okrężną drogą przez Trzemeszno i stamtąd będziemy kontynuować wcześniej zaplanowaną trasę. W końcu trafiliśmy do Folwarku, gdzie wg pierwotnego planu mieliśmy odbić na Trzuskołoń. Tu też pojawił się kolejny dylemat - skręcając w tamtą stronę narazimy się na wicher prosto w twarz. Wybraliśmy mniej inwazyjną alternatywę przez Małachowo. Przecięliśmy drogę z Gniezna do Witkowa (lub z Witkowa do Gniezna, zależy jak kto patrzy ;) ) i dotarliśmy do Arcugowa. Stamtąd, chcąc nie chcąc przez Niechanowo i Goczałkowo dotarliśmy do Gniezna. Jak na złość, właściwie pod sam koniec trasy, w kompletnych ciemnościach (choć z lampami na kierownicach) między Goczałkowem a Gnieznem (dosłownie paręset metrów) musieliśmy przejechać błotnistą, zamarzającą, rozjechaną przez samochody drogą gruntową. Okazało się, że takie marznące, błotne koleiny to nie lada wyzwanie. Sam kilka razy otarłem się o upadek. W końcu jednak betonowymi płytami dotarliśmy do miasta, gdzie pożegnaliśmy Marcina i z panem Jurkiem ruszyliśmy do domów. Tym oto sposobem, bez konkretnego planu na trasę udało nam się wykręcić prawie 60 km, w większości z wiatrem w plecy. Jechało się naprawdę przyjemnie!

Na koniec jeszcze pamiątkowe foto (autorstwa p. Jurka) w ostatnich tego dnia promieniach słońca...

Pamiątkowa fota © kubolsky


...i tradycyjna mapka trasy.

Sobota, 2 marca 2013 Komentarze: 3
Dystans 34.80 km
Czas 01:42
Vśrednia 20.47 km/h
Vmax 40.00 km/h
Temp. 2.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Jak założyłem, tak też zrobiłem. Dziś od rana świeci piękne, wiosenne słońce, na niebie chmur stosunkowo niewiele, a i wiatr zelżał. Trzeba by było być nienormalnym, żeby tak pięknych warunków pogodowych nie wykorzystać :P Ja o dziwo (na to wychodzi) jestem jak najbardziej normalny :) Coś nie chce mi się wierzyć...
Wskoczyłem w rowerowe ciuszki, łupina na głowę i jedziemy! Dziś postanowiłem połączyć dwie, wcześniej przejechane trasy i muszę powiedzieć, że strasznie mi sie ta pętelka spodobała. Zacząłem w drugą stronę niż ostatnim razem, a na dzień dobry przywitał mnie wiatr prosto w ry... facjatę. Niby o połowę lżejszy niż wczoraj, ale jednak nadal upierdliwy. Na całe szczęście na trasie doskwierał mi tylko nieznacznie, znakomita większość drogi to wiatr w plecy, lub delikatnie z boku.
Dzisiejsza trasa: Gniezno - Braciszewo - Strychowo - Obora - Obórka - Krzyszczewo - Pyszczyn - Goślinowo - Wełnica - odbicie Różą do miasta i przez miasto do domu.
Poniżej dwie cyknięte dzisiaj fotki. Muszę w końcu zacząć regularnie uwieczniać moje rowerowe wypady, bo kiedyś ktoś mi nie uwierzy i będzie klops :)

Goślinowo, widok na Strzyżewo Kościelne © kubolsky


Goślinowo, widok na Dębówiec © kubolsky


I jeszcze tradycyjnie mapka z Endomondo:

Piątek, 1 marca 2013 Komentarze: 2
Dystans 27.83 km
Czas 01:19
Vśrednia 21.14 km/h
Vmax 42.20 km/h
Temp. 2.0 °C
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dzisiaj, jak co piąteczek w sumie dzień biurowy (praca zdalna z domu). Nie oszukujmy się - za dużo tej pracy w piątki nie ma, więc może rower? Szybko zerkam za okno, na termometr, na accuweather.com. Za oknem całkiem całkiem - nieśmiało przebijające się wiosenne słońce (rym nie zamierzony :P ), gdzie niegdzie widoczne zza chmur błękitne niebo, drzewa nie kładą się w poziom, 5 stopni na plusie w słońcu - trzeba to wykorzystać. Szybki ordnung, łupina na łeb, telefon w kieszeń (aha, tym razem jechał ze mną :) ) i wio! Łącznie szarpnąłem 28 km, przy czym fajnie jechało się tylko do Kujawek, bo z wiatrem. Zawracamy i już tak różowo nie jest. Według Endo wiało z prędkością 22 km/h. Nie wiem czy to prawidłowe dane, nie mniej jednak wybitnie wiatr dawał się we znaki. Postanowiłem odbić na Jankowo Dolne. Okazało się, że nie wiele mi to pomogło, a mieszanka pt. brak kondycji, upierdliwy wiatr i podjazd w Jankowie to nic fajnego. Jakoś jednak dałem radę, dojechałem do Gniezna i przez miasto do domu.
Parę wniosków po dzisiejszej przejażdżce (to chyba powoli staje się tradycją): do łupiny na głowie można się szybko przyzwyczaić, Race Kingi na obręczach sprawują sie wyśmienicie na asfalcie (na bezdrożach jeszcze nie sprawdzałem, tam nadal mokro i błotniście), choć trzeba będzie jednak upuścić delikatnie powietrza, bloki w butach jeszcze wymagają doregulowania do odpowiedniej pozycji stóp, zdecydowanie należy zakupić nowe widły (już upatrzyłem Epicona RLD w dobrej cenie, teraz tylko trzeba poczekać na przypływ gotówki).
Dzisiejsza trasa: Gniezno - Osiniec - Szczytniki Duchowne - Wola Skorzęcka - Kujawki - Wierzbiczany - Jankowo Dolne i z powrotem przez miasto do domu.
Jutro zapowiada się jeszcze lepsza pogoda, już wiem jak ją wykorzystam :)

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 75471.57 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.88 km/h


75471.57

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.88 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

143d 17h 59m

CZAS W SIODLE