Travel on Gravel!

kubolsky
Wpisy archiwalne w kategorii

200 i więcej

Dystans całkowity:1113.83 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:45:42
Średnia prędkość:24.37 km/h
Maksymalna prędkość:49.10 km/h
Suma podjazdów:2375 m
Maks. tętno maksymalne:172 (93 %)
Maks. tętno średnie:137 (74 %)
Suma kalorii:40337 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:222.77 km i 9h 08m
Więcej statystyk
Sobota, 9 kwietnia 2022 Komentarze: 6
Dystans 265.48 km
Czas 12:38
Vśrednia 21.01 km/h
Vmax 41.56 km/h
Tętnośr. 130
Tętnomax 172
Kalorie 9703 kcal
Podjazdy 1315 m
Temp. 7.0 °C
Więcej danych
Sezon ultramaratonów (tak tak, wiem - nazywanie 260 km ogórka ultramaratonem to kwestia dyskusyjna) uważam za otwarty! Muszę przyznać, że jak na debiutanta w kalendarzu imprez 100 Jezior #GRVL wypadł całkiem nieźle. Subiektywnie mocno na plus zadziałały lokalizacja startu/mety, oraz fakt, że trasa przebiegała terenami które w większości znam i lubię (to w ogóle paradoks, bo nieszczególnie przepadam za powtarzaniem szlaków). Na minus niestety (niezależnie od Organizatora) zadziałała pogoda. Niby nie padało (prawie, choć prognozy zwiastowały 100% mokry weekend), a i słońce wychodziło częściej niż byśmy się tego spodziewali, ale wiatr nie odpuścił, oj nie. Duło srogo z zachodu, myślę, że średnio dobre 30 km/h, a że trasa zorientowana była w relacji północ-południe to albo spychało w jedną, albo w drugą stronę. Zdarzało się także dmuchać centralnie w ryj. No lekko nie było, co to to nie. Nie pomagały również susza objawiająca się kopnym piachem na otwartych połaciach terenu (a tych w tej części woj. kujawsko-pomorskiego nie brakuje), oraz grad, który dopadł nas pomiędzy 210 a 220 km.

Do startu udało mi się przekonać Sąsiada znanego tym wszystkim nielicznym czytelnikom z wypadów z kategorii Mat i Pat oraz wyjazdów w góry. W telegraficznym skrócie - narzekał na wiatr, czasami zostawał z tyłu (ale nigdy sam), znowu narzekał na wiatr, pytał czy daleko jeszcze po czym po raz kolejny, tak aby mieć absolutną pewność że Go słyszę narzekał na wiatr. Dał jednak radę - ukończył trasę, mimo że na mecie zameldował się solidnie przetyrany. Cóż, debiuty bywają trudne ;).

Trasę samą w sobie oceniam na mocne 7/10. Gdybym jednak miał wskazać fragment, który nieszczególnie przypadł mi do gustu (choć pewnie odbiór byłby zgoła inny gdyby tak nie wiało) wskazałbym pętlę wokół jezior Bronisławskiego i Pakoskiego - dużo asfaltu (niekoniecznie gładkiego jak stół), sporo industrialnego syfu (Janioksoda), mało, a w zasadzie w ogóle lasu, nuda. Końcówka też nie wywoływała przesadnego entuzjazmu, aczkolwiek w tym wypadku winne takiego stanu rzeczy były przede wszystkim zmęczenie, chęć zameldowania się na mecie i świadomość, że ostatnie 20 km to sztuczne dobijanie kilometrów do założonych 260.

Na mecie przywitały nas tradycyjne brawa od dotychczasowych finiszerów i Organizator wręczający pamiątkowe medale. Wciągnęliśmy podwójną porcję żurku, zabraliśmy piwo na wynos i każdy udał się w swoim kierunku - Seba do Poznania, ja z powrotem na Ostrowo.
Nie udało mi się odespać...

Kolejne ultra w czerwcu i sierpniu - oby pogoda (czytaj - wiatr) dopisała, bo dystans już prawilny ;)

































100Jezior#GRVL ⛅ | Ride | Strava
Niedziela, 19 września 2021 Komentarze: 4
Dystans 210.25 km
Czas 07:47
Vśrednia 27.01 km/h
Vmax 48.96 km/h
Tętnośr. 137
Tętnomax 166
Kalorie 6439 kcal
Podjazdy 404 m
Temp. 12.0 °C
Więcej danych
Kolejne, trzecie już podejście do ataku na stolicę Dolnego Śląska. Ataku zakończonego zwycięstwem oczywiście.
Wyjazd o tyle spontaniczny, że jeszcze w sobotę nie przypuszczałem, iż dzień później będę pił piwo na rynku we Wrocławiu. To, co skłoniło mnie do pobudki o 6:30 i wyjazdu pół godziny później to zauważalna zmiana aury zwiastująca nieubłagalnie nadchodzącą jesień, czytaj - lepiej już pewnie nie będzie, mimo to sprzyjające warunki pogodowe, czytaj - brak opadów i wiatr z północy, oraz samozaparcie i konsekwencja, gdyż kolejny wyjazd do Wrocka to jeden z celów nałożonych na siebie na ten rok.
Jak łatwo się domyślić odwrotu nie było, więc pozostało mi jedynie obczaić pociągi powrotne (z tym akurat nie ma problemu), wyszykować rower (umyć, nasmarować, objuczyć), wgrać tracka i iść spać. 
Wyjechałem zgodnie z planem, tuż po 7:00 celując w 8h brutto, co dzięki prostej kalkulacji oznaczało że na rynku zamierzam zameldować się o 15:00. Celu nie udało się osiągnąć, choć niewiele zabrakło, gdyż samej jazdy wyszło 7h 47m. Za powyższy stan rzeczy winię pauzę na rynku w Gostyniu, kolejne dwie w sklepach (Dłoń i Ujeździec Wielki), oraz przystanki na nieliczne zdjęcia. Poza tym już w Poznaniu zorientowałem się że koszulka, rękawki i kamizelka to za mało jak na poranne +10 stopni, więc zanim opuściłem rodzinne strony narzuciłem na siebie bluzę wiezioną w podsiodłówce - to również zabrało kilkadziesiąt cennych sekund ;).
Od tego momentu podróż to w zasadzie jazda w dół (dosłownie i w przenośni) z wiatrem na zmianę to z północy, to z zachodu, najważniejsze ze nie prosto w ryj.
Poszło nad wyraz sprawnie, bez ekscesów. Trasę mogę śmiało polecić pod rower szosowy, mimo że sam dosiadałem gravela. Sugeruję jednak jedną modyfikację - z Rudy Sułowskiej należy kierować się na Sułów (ja wybrałem wariant terenowy wśród stawów których nie zpbaczyłem, ponieważ solidnie zasłaniały je drzewa), a dalej już zgodnie ze śladem na południe. Ostrzegam również, że nie wszędzie asfalty są gładkie jak stół (tu stalowa rama oraz odpowiednio 2.8 i 3.0 bara zrobiły robotę).
Piwo na rynku weszło znakomicie (pilsa ze Stu Mostów polecam niezmiennie, również lokalnego Prosta już niekoniecznie), na zwiedzanie miasta nie miałem szczególnej ochoty, gdyż raz - znam, widziałem, dwa - ludzi w opór.
Do domu wróciłem składem "Ślązak" relacji Przemyśl - Poznań, który zanim dojechał do Wrocławia zdążył zaliczyć raptem 40-minutowe opóźnienie. Przynajmniej miałem zagwarantowany wieszak na rower i względnie wygodne miejsce siedzące. Gdybym tylko mógł jeszcze wyprostować giry...
Kolejny szturm na Twierdzę Wrocław za rok ;)





















Do Wrocławia na piwo ⛅ | Ride | Strava
Piątek, 24 maja 2019 Komentarze: 8
Dystans 208.89 km
Czas 07:24
Vśrednia 28.23 km/h
Vmax 47.50 km/h
Kalorie 8647 kcal
Podjazdy 656 m
Temp. 18.0 °C
Więcej danych
Kolejny atak na stolicę Dolnego Śląska, tym razem wariant w 100% asfaltowy - pod szosę. Trasa szczerze godna polecenia - czarne w większości równe, choć zdarzały się odcinki typu "łata na łacie łatę pogania". Poza tym trafił się kilometrowy odcinek szutrowy - gpsies mnie oszukało!
Generalnie poszło szybko i bezboleśnie - warunki okazały się nad wyraz sprzyjające. Mimo, że tym bez wiatru w plecy (vide ostatnio), to na szczęście dmuchał raptem "tyle o ile od niechcenia". Za to słońce - no to to po raz kolejny zrobiło swoje i obecnie noszę na sobie już trzy odcienie opalenizny kolarskiej. Z dumą - wiadomo! :)





























Festung Breslau vol.2⛅ | Ride | Strava
Sobota, 27 maja 2017 Komentarze: 5
Dystans 219.70 km
Czas 08:54
Vśrednia 24.69 km/h
Vmax 39.20 km/h
Kalorie 7651 kcal
Sprzęt Chuck Norris
Więcej danych
A więc tak (polonistka by mnie zabiła za taki start)... Z jednej strony nie chcę się jakoś szczególnie rozpisywać, z drugiej wypadałoby cokolwiek naskrobać. Będzie więc zwięźle, konkretnie i ze sporą ilością zdjęć. Smacznego! :)

Nie da się ukryć, że w kategorii moich ulubionych polskich miast Wrocław stoi praktycznie ex aequo z Poznaniem na pierwszym miejscu, z tym że do tego drugiego jest zwyczajnie bliżej każdym możliwym środkiem transportu. Nie zmienia to jednak faktu że pomysł puszczenia się rowerem do stolicy Dolnego Śląska chodził mi po głowie już od zeszłego roku. Tak się jakoś złożyło, że na minioną już sobotę zapowiadały się idealne warunki i aż żal było nie skorzystać. Uparłem się (a sam ze sobą nie miałem zamiaru się kłócić - to nie miałoby sensu), spakowałem sakwy i punkt 6 rano ruszyłem w swoje pierwsze, ponad 200-kilometrowe solo. Szczegółów trasy opisywał nie będę - poniżej znajduje się mapka. Moim obowiązkiem jest jeszcze zaznaczyć, że nieoceniona okazała się tu pomoc Sebastiana, który jakiś czas temu "rozdziewiczył" ślad w przeciwnym kierunku. Dzięki Sebek!
Pod tablicą "Wrocław" zameldowałem się koło 15:30 z całkiem przyzwoitą średnią przelotową, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że targałem dwie nie takie znowu lekkie sakwy. Podjazdy wchodziły gładko, żaden kryzys po drodze nie chwycił, normalnie pomyślałbym że młody Bóg...gdyby nie te 33 wiosny na karku ;)
Spod tablicy ruszyłem bezpośrednio do Kumpeli, z którą umówiłem się na wrocławskie wojaże. To co działo się po zimnym prysznicu, przebraniu w normalne ciuchy i dotarciu bimbą do centrum zostawię dla siebie ;). 
Powrót do Gniezna na pokładzie TLK Sudety i w iście królewskich warunkach.















































Festung Breslau | Ride | Strava
Sobota, 13 czerwca 2015 Komentarze: 0
Dystans 209.51 km
Czas 08:59
Vśrednia 23.32 km/h
Uczestnicy
Vmax 49.10 km/h
Kalorie 7897 kcal
Więcej danych
Koncept dnia w siodle powstał bardzo spontanicznie. Pierwotnie zakładaliśmy z Marcinem zupełnie inny kierunek jazdy, lecz nasze plany zweryfikowała prognoza pogody. Ostatecznie padło na Bydgoszcz, Nakło i Kcynię - pętlę na akurat 200 km. W tzw. międzyczasie do naszgo duetu dołączył Pan Jurek wraz z Mateuszem. Tym samym w naszym sztandarowym gronie z samego rana ruszyliśmy spod Biedronki na podbój woj. Kujawsko - Pomorskiego.





Początkowo trasa wiodła standardowo Lasami Królewskimi na Gołąbki, skąd dalej leśnostradą dostaliśmy się do Gąsawki i Chomiąży Szlacheckiej.



Przemierzając Pałuki dotarliśmy w okolice Barcina. Tuż przed zjazdem do miasta mieliśmy okazję podziwiać panoramę Jabłowskiej Góry.







Z Barcina pokręciliśmy do Łabiszyna. Przez Łabiszyn bardzo często jeżdżę z/do Bydgoszczy (nie trawię DK5), lecz nigdy nie miałem okazji zapuścić się do "centrum". To okazało się całkiem urokliwe - ciekawa zabudowa i liczne kanały tworzą sielski klimat.



Z Łabiszyna asfaltową szosą dotarliśmy do Władysławowa. Tam czarny dywan zamieniliśmy na polne dukty. W Prądkach na odbudowanym moście urządziliśmy sobie krótką przerwę.





Do granic Bydgoszczy pozostało nam raptem 10 km, lecz nie była to łatwa przeprawa - szlak wiódł przez Puszczę Bydgoską "drogami" nie do końca przyjaznymi rowerzystom. W końcu udało nam się wskoczyć na betonkę, która zaprowadziła nas na bydgoskie lotnisko.



Z portu lotniczego obraliśmy kierunek na Wyspę Młyńską. Pozostało nam jedynie przebić się przez miasto. Większych problemów z tym nie było i po parunastu minutach odpoczywaliśmy na ławkach amfiteatru.









Po około godzinnej przerwie, uzupełnieniu płynów i konsumpcji lodów ruszyliśmy dalej. Zgodnie z planem ul. Nakielską opuściliśmy Bydgoszcz i rozpoczęliśmy sprint do Nakła nad Notecią. Charakterysytyczny budynek cukrowni pojawi się na horyzoncie nad wyraz szybko :). Równie szybko opuściliśmy miasto zatrzymując się jedynie na chwilę na stacji Orlen.





Dalsza część naszej trasy to około 15 kilometrowy odcinek z Nakła do Kcyni. Na tym etapie dopadł nas kryzys, a jedyne co motywowało mnie do dalszej jazdy to świadomość, że na rynku w Kcyni znajduje się fontanna. W końcu dotariśmy do upragnionego źródła wody, do którego (gdyby nie wszechobecne kamery) chętnie wszedłbym cały. Żarówa dawała nam popalić...



Na rynku w Kcyni urządziliśmy sobie regeneracyjną przerwę na kebaba. Byliśmy tak wypompowani z sił, że podczas konsumpcji nikt słowem się nie odezwał. Nasyceni i z nową porcją energii ruszyliśmy dalej . Droga powrotna wiodła przez Wapno, Damasławek i Janowiec Wielkopolski. W Wapnie dosłownie na chwilę zatrzymalismy się na terenie opuszczonej kopalni.



W Janowcu czekał nas dylemat - do Gniezna, czy dalej przed siebie ku słonecznej Italii ;). Ściemniało się, więc pozostaliśmy przy opcji nr 1.



W domu zawitałem po równo 9 godzinach jazdy w doborowym towarzystwie. Mimo naprawdę wysokiej temperatury wypad zaliczam do mega udanych. Czas na kolejne całodzienne dystanse ;)

06/13/2015 Gniezno - Bydgoszcz - Nakło - Kcynia - Janowiec Wlkp. - Gniezno | Ride | Strava

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 75471.57 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.88 km/h


75471.57

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.88 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

143d 17h 59m

CZAS W SIODLE