Znowu idzie wiosna?
Sobota, 6 kwietnia 2013
Komentarze:
5
W dalszej części dnia pogoda uległa jeszcze większej poprawie, więc szkoda było z tego nie skorzystać. Najpierw sms do Marcina. Ten z niekrytym żalem odmówił - zakuwa do egzaminu. Nie zrażając się wykonałem telefon do pana Jurka i się nie zawiodłem :) Umówiliśmy się na wyjazd o godzinie 15.00. Wyjechałem ciut wcześniej a w umówionym miejscu czekał już na mnie w/w p. Jurek wraz ze swoim wnukiem - Mateuszem. Uścisnęliśmy sobie dłonie i ruszyliśmy z wiatrem w kierunku S5, a następnie wzdłuż ekspresówki do Wierzyc. Jakieś 10 minut po starcie uświadomiłem sobie, że nie włączyłem mojego personalnego rejestratora tras w postaci Endomondo. Stąd też rozbieżność km i czasu jazdy między danymi z bikestats a mapką z Endo. Do Wierzyc jechało się wyśmienicie - drogi serwisowe wzdłuż S5 to nowy, gładki asfalt. Do tego wiatr wiał nam w plecy lub delikatnie z boku, a słońce muskało twarze wiosennymi promieniami :P Po dojechaniu do rondka we Wierzycach udaliśmy się w stronę Czerniejewa. Znam tą drogę i troszkę się jej obawiałem, ponieważ w momencie gdy wszystkie asfalty robią się czarne, tam w lesie jeszcze zalega śnieg. Całe szczęście moje obawy były bezzasadne, ale żeby nie było za różowo zamiast śniegu mieliśmy kałuże. Cóż, i tak wolę wodę zamiast tej srytowatej brei :) W końcu wyjechaliśmy z lasu i pomknęliśmy do Czerniejewa.
Po dotarciu do w/w miejscowości pojawiło się pytanie - w lewo do domu, czy w prawo do domu, z tym że dłuższą drogą. Padło na tę drugą opcję. Tradycją stało się, że takie rozwiązania kończą się jazdą drogami o których nie miałem pojęcia, przez miejscowości, o których istnieniu nie wiedziałem :) Niekryty uśmiech pojawił się gdy przejeżdżaliśmy przez Kąpiel, czy Nidom :) W końcu dotarliśmy do rozjazdu na Żydowo i Gębarzewo, a kierując się na wprost dotarliśmy do tego drugiego (znanego Gnieźnianom przede wszystkim ze znajdującego się tam zakładu karnego). Tam zrobiliśmy sobie krótką przerwę na lokalnym przystanku PKS i po paru minutach śmigaliśmy dalej.
Po minięciu nieużywanej od niedawna przez pociągi pasażerskie linii kolejowej Gniezno - Jarocin pomknęliśmy przez las ulicą Pustachowską do Gniezna. Jest to droga krótsza, niż przez Cielimowo, lecz o tej porze roku o wiele bardziej wymagająca. Po chwili naszym oczom ukazała się na całej jej długości i szerokości ta znienawidzona, śnieżna breja. Jechało się obrzydliwie ciężko (jechało to określenie mocno na wyrost, gdyż co chwila część trasy pokonywaliśmy na nogach), lecz na szczęście bez wywrotek.
W końcu chwyciliśmy asfalt, gdzie otrzepaliśmy rowery i ruszyliśmy do domów. Ostatecznie, mimo nieprzyjemnej jazdy w końcówce trasy wypad uważam za bardzo udany. Pogoda się poprawia, temperatura jest odczuwalnie wyższa, śniegu na polach ubywa a zamiast tego coraz częściej widać coś, co normalnie o tej porze było by świeżą, soczystą, zieloną trawą.
Na do widzenia umówiliśmy się z panem Jurkiem na jutro, w godzinach przedpołudniowych na dłuższy wypad. Trzeba korzystać z lepszej pogody. A nuż ta nas znowu (tfu!) zaskoczy. Na jutro swoją 100% obecność zapowiedział również Marcin :)
Na koniec jeszcze foto grupowe...
...oraz tradycyjna mapka z Endo:
Między Wierzycami a Czerniejewem© kubolsky
Po dotarciu do w/w miejscowości pojawiło się pytanie - w lewo do domu, czy w prawo do domu, z tym że dłuższą drogą. Padło na tę drugą opcję. Tradycją stało się, że takie rozwiązania kończą się jazdą drogami o których nie miałem pojęcia, przez miejscowości, o których istnieniu nie wiedziałem :) Niekryty uśmiech pojawił się gdy przejeżdżaliśmy przez Kąpiel, czy Nidom :) W końcu dotarliśmy do rozjazdu na Żydowo i Gębarzewo, a kierując się na wprost dotarliśmy do tego drugiego (znanego Gnieźnianom przede wszystkim ze znajdującego się tam zakładu karnego). Tam zrobiliśmy sobie krótką przerwę na lokalnym przystanku PKS i po paru minutach śmigaliśmy dalej.
Przerwa taktyczna© kubolsky
Po minięciu nieużywanej od niedawna przez pociągi pasażerskie linii kolejowej Gniezno - Jarocin pomknęliśmy przez las ulicą Pustachowską do Gniezna. Jest to droga krótsza, niż przez Cielimowo, lecz o tej porze roku o wiele bardziej wymagająca. Po chwili naszym oczom ukazała się na całej jej długości i szerokości ta znienawidzona, śnieżna breja. Jechało się obrzydliwie ciężko (jechało to określenie mocno na wyrost, gdyż co chwila część trasy pokonywaliśmy na nogach), lecz na szczęście bez wywrotek.
Biała sryta© kubolsky
Przebijanie się przez białą srytę© kubolsky
W końcu chwyciliśmy asfalt, gdzie otrzepaliśmy rowery i ruszyliśmy do domów. Ostatecznie, mimo nieprzyjemnej jazdy w końcówce trasy wypad uważam za bardzo udany. Pogoda się poprawia, temperatura jest odczuwalnie wyższa, śniegu na polach ubywa a zamiast tego coraz częściej widać coś, co normalnie o tej porze było by świeżą, soczystą, zieloną trawą.
Na do widzenia umówiliśmy się z panem Jurkiem na jutro, w godzinach przedpołudniowych na dłuższy wypad. Trzeba korzystać z lepszej pogody. A nuż ta nas znowu (tfu!) zaskoczy. Na jutro swoją 100% obecność zapowiedział również Marcin :)
Na koniec jeszcze foto grupowe...
Pamiątkowe foto grupowe© kubolsky
...oraz tradycyjna mapka z Endo:
Komentarze
Wiosna sobie z nas jaja robi :)