Travel on Gravel!

kubolsky
Wpisy archiwalne w kategorii

Polska Wschodnia 2013

Dystans całkowity:431.52 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:23:50
Średnia prędkość:18.11 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:61.65 km i 3h 24m
Więcej statystyk
Sobota, 6 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans 35.63 km
Czas 01:39
Vśrednia 21.59 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień siódmy i ostatni. Pobudka o 4.30 rano, szybki prysznic, pakowanko, sakwy na rowery i śmigamy na dworzec. Stację w sumie. Konkretnie to przystanek. Budynek dworca w Zamościu to właściwie ściany, dach i ziejące pustką wnętrze. Na zewnątrz używany jest tylko jeden tor, a elektryfikacji tu nie uświadczysz. Szynobus do Lublina odjeżdża punktualnie o 5.39. Wieszamy rowery i rozkładamy się na siedzeniach. Mamy luz - w końcu sobota.

W szynobusie z Zamościa © kubolsky


Opuszczamy Zamość © kubolsky


Po drodze pojazd dwa razy szwankuje a maszynista musi dwukrotnie wykonać procedurę ponownego rozruchu. Przechodząc obok nas, zmieniając kabiny zauważa nasze niepewne spojrzenia i zapewnia że nadrobimy. Nadrobiliśmy - zapieprzał jak dziki po tych górkach i zakrętach :). W Lublinie przesiadamy się do TLK "Gałczyński" relacji Lublin - Świnoujście. Tradycyjnie na całą trasę tylko jeden wagon "rowerowy", czytaj z przedziałem do przewozu trzech rowerów :/.

Miejsce na rowery...trzy na cały skład :/ © kubolsky


Wieszamy się, rowery znaczy i rozsiadamy w przedziale obok, przeznaczonym dla podróżujących z rowerami właśnie. Do samej Warszawy Wschodniej podróżujemy wręcz w luksusie.

Opuszczamy Lublin © kubolsky


Luksus w przedziale...tylko do Warszawy © kubolsky


To nasza lokomotywa?! ;) © kubolsky


W Puławach dosiada się bajkerka z szosą, zmierzająca do znajomych do Poznania. Pomagamy Jej wnieść rower i ustawić go między naszymi. W międzyczasie odwiedza nas przemiła kierowniczka pociągu i sprzedając bilety uświadamia nas, że na cały pociąg nie ma ani jednej miejscówki wolnej. Sprzedaje więc bilety bez. Oczywiście w Warszawie musimy się wynieść na korytarz. Tymczasem pociąg zalicza niewytłumaczalny, 40-sto minutowy poślizg.

Warszawka © kubolsky


Ze Stolycy podróżujemy na stojaka wraz z naszą Towarzyszką. Trochę pogadaliśmy, ale głównie jedziemy wgapieni w otwarte okno. Zmęczenie daje się we znaki. We Wrześni jesteśmy 30 minut po czasie, czyli o dziwo 10 minut udało się nadrobić. W pośpiechu wyciągamy bagaż i rowery, żegnamy bajkerkę, pakujemy sakwy na pojazdy. Ja się chyba za bardzo starałem i w pewnym momencie aż mi kciuk ze stawu z trzaskiem wyskoczył. Na szczęście od razu wrócił na swoje miejsce, nie mniej całą drogę powrotną niemiłosiernie drętwiał. Na domiar złego trasę Września - Gniezno (tą samą co tydzień wcześniej) wiatr wiał nam prosto w mordy. W końcu zajechaliśmy do Gniezna. Pożegnałem Kumpla, podziękowałem za wspólną, tygodniową przygodę i przez Piotra i Pawła (a jakże!) oraz Rynek wróciłem do domu. Niespodzianki nie było (bo miałem być dzień później) - spodziewali się skubani ;).

Podsumowując - było przeekstra! Wschód jest przepiękny, dziki, nieucywilizowany w stopniu takim jak u nas, ludzie są przemili a piwo po jeździe wchodzi jeszcze lepiej ;) Szkoda tylko, że kolejny wyjazd dopiero za rok...

Dla formalności mapka, właściwie identyczna z tą pierwszą:


"Polska Wschodnia 2013", Dzień 7
Piątek, 5 lipca 2013 Komentarze: 3
Dystans 76.74 km
Czas 03:39
Vśrednia 21.02 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień szósty. Budzimy się jak jeden mąż na dźwięk budzika, startujemy o ustalonej dzień wcześniej godzinie.

Szykowanie do wyjazdu © kubolsky


Na dziś zapowiadane jest spore zachmurzenie oraz popołudniowe opady. Jak się później okaże opady nas nie dopadną, a niższa temperatura i zachmurzenie będą dla nas zbawienne. Sama prognoza nas za specjalnie nie rusza - ot miła alternatywa dla wcześniejszych upałów. Wyjazd poza granice Chełma to bezustanny, dziesięciominutowy zjazd. Zastanawiamy się jak "przyjemnie" by było wjeżdżać rowerami od tej strony do miasta ;). Dzisiejszy cel to Zamość. Trasę postanawiamy jednak urozmaicić o wizytę w Wojsławicach i na Starym Majdanie - wsiach na terenie których toczą się przygody Jakuba Wędrowycza, bohatera cyklu opowiadań autorstwa Andrzeja Pilipiuka. Po zjeździe z głównej szosy na drogę do Wojsławic trzymamy wysokie tempo, które po krótkim czasie zostaje solidnie obniżone przez pierwszy dłuższy podjazd.

Pierwsze górki przed nami © kubolsky


Była górka, jest i zjazd © kubolsky


Szczerze mówiąc wcześniej nie rozpoznaliśmy trasy, więc czeka nas solidne zaskoczenie. Podjazd pokonujemy sprawnie, zjeżdżamy oczywiście najszybciej jak tylko się da (rekordzista osiągnął 56,8 km/h z sakwami)... a przed nami kolejna górka. Potem kolejna, kolejna, później kolejna i jeszcze jedna i tak aż do Wojsławic. Grupa dzieli się na dwie części - na froncie trójka zaprawionych w boju (w tym ja :) ), z tyłu kolejna trójka ciut słabszych sakwiarzy. W końcu docieramy do Wojsławic gdzie strzelamy sobie parę fotek przy tablicy. Przy okazji zagaja nas lokalny bajker który prezentuje ekipie mieścinę i towarzyszy nam aż do samego Zamościa. Informuje nas również, że stąd aż do Kraśniczyna czeka nas jazda po płaskim, natomiast dalej do samego Zamościa będzie bardzo ciekawie :). Dojazd do Kraśniczyna faktycznie poszedł sprawnie, po drodze obowiązkowa fota przy tablicy "Stary Majdan", później jednak zaczął się hardkor.

Stary Majdan - Jakubowy fyrtel :) © kubolsky


Droga od owego Kraśniczyna do samego Zamościa to ciągłe długie podjazdy i szybkie zjazdy.

Kolejny raz w dół © kubolsky


Chałupa na uboczu © kubolsky


Pola na zboczu © kubolsky


Najostrzejszy podjazd na trasie pokonany © kubolsky


Góra, dół, góra, dół © kubolsky


Najdłuższy jednak był dopiero przed nami. Po minięciu Skierbieszowa zaczął się długaśny uphill, który zakończył się jakieś 5 km przed naszym dzisiejszym celem. Na górze chwila na odetchnięcie i śmigamy w dół.

Cel osiągnięty! © kubolsky


O Zamościu nasłuchaliśmy się wiele dobrego, lecz pierwsze wrażenie było co najwyżej średnie - ot miasto jak każde inne. Przyznać trzeba jednak, że odnowiona starówka robi niesamowite wrażenie.

Kamienice Ormiańskie © kubolsky


Ratusz w Zamościu © kubolsky


Jan Zamoyski © kubolsky


Rynek nocą © kubolsky


Pod wieczór pizza, parę piwek i koło północy część z nas grzecznie idzie spać. Wyjazd pociągiem o 5.39 rano.

Mapka:


"Polska Wschodnia 2013", Dzień 5

"Polska Wschodnia 2013", Dzień 7
Czwartek, 4 lipca 2013 Komentarze: 3
Dystans 70.60 km
Czas 04:09
Vśrednia 17.01 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień piąty. Wstajemy o 7.00 rano, planowany wyjazd o godzinie 8.00. Chcemy dotrzeć do celu przed prognozowanym na popołudnie skwarem. Po wieczornym imprezowaniu zaliczamy poślizg i ostatecznie startujemy pół godziny później. Kierunek - były Hitlerowski Obóz Zagłady w Sobiborze. Początkowo kręcimy asfaltami, by dalej leśnym duktem wzdłuż jedynej w okolicy linii kolejowej dotrzeć do celu.

W drodze do Sobiboru © kubolsky


Sobibór © kubolsky


Tablica pamiątkowa © kubolsky


Na miejscu oglądamy tereny gdzie ulokowany było obóz, w którym 14 października 1943 wybuchło powstanie zakończone ucieczką 200 więźniów. Po tym incydencie Niemcy całkowicie zlikwidowali obóz. Z Sobiboru udajemy się szlakiem rowerowym do Woli Uhruskiej. Początkowo trafiamy do lasu, którego sporą część stanowią mokradła przez które trzeba przepychać rowery.

Dziki las © kubolsky


Przeprawa przez mokradła © kubolsky


Wysoka trawa © kubolsky


Zakrzywiamy czasoprzestrzeń ;) © kubolsky


Gdzieś w lesie © kubolsky


Chałupinka na skraju lasu © kubolsky


Dalej znowu kawałek asfaltem i ponownie w las. Z lasu wyjeżdżamy lekko skołowani, gdyż po drodze, po raz kolejny zgubiliśmy szlak. Chwila przerwy, analiza map, krótki rekonesans i już wiemy że musimy się kawałek cofnąć. Ponownie na szlaku przejechaliśmy kilka małych wzniesień...

Terenowy podjazd © kubolsky


Motylek :) © kubolsky


...parę leśnych skrzyżowań i...znowu się pogubiliśmy. Tym razem nie było tak łatwo. W lasach krzyżowało się kilka dróg i nie bardzo wiedzieliśmy do której krzyżówki wracać. Z jednym z towarzyszy postanowiliśmy wyruszyć na rekonesans drogą wiodącą spory kawałek pod górę. Opłaciło się. Mimo, że nadal nie byliśmy na szlaku, to widok na jaki trafiliśmy w 100% rekompensował tą niedogodność. Przed nami rozpościerała się piękna panorama Lubelszczyzny.

Panorama Lubelszczyzny © kubolsky


Zadzwoniliśmy po resztę chłopaków, strzeliliśmy kilka fotek i pokręciliśmy w dół.

Ku Woli Uhruskiej © kubolsky


Pola, pola, wszędzie pola © kubolsky


W końcu udało nam się wrócić na znakowaną drogę polną i po chwili wpadliśmy do Woli Uhruskiej.

Wola Uhruska © kubolsky


Tu zrobiliśmy sobie przerwę obiadową, a po godzinie solidnie najedzeni ruszyliśmy dalej. Za daleko jednak nie zajechaliśmy. Opóźnienie przy starcie, kluczenie po lasach, cofki i przerwa obiadowa spowodowały, że dane nam było jechać w największym w ciągu dnia skwarze. Nie chcąc się bez sensu męczyć zarządziliśmy kolejną pauzę na karimatach, w cieniu przy sklepie. Tam na drzemce zleciała nam kolejna godzina.

Pauza pod sklepem © kubolsky


W końcu ponownie pełni sił, asfaltami ruszyliśmy do Chełma. Do miasta trafiliśmy w zaskakująco krótkim czasie. Jeszcze spożywając zasłużony obiad w Woli Uhruskiej natknęliśmy się na lokalnego bajkera w wieku (tak na oko) 60+. Polecił nam On nocleg w schronisku młodzieżowym przy I LO w Chełmie, i tam też się udaliśmy. Za dosłownie grosze (doba 25 zł/osoba) nocowaliśmy w 14 osobowej sali w całości tylko dla nas, a do dyspozycji mieliśmy TV, kuchnię ze zmywarką, łazienkę i pralnię z dwoma automatami i suszarnią. Przeluksus! :)

Schronisko młodzieżowe w Chełmie © kubolsky


Wieczorem ruszyliśmy na miasto celem konsumpcji kebsa i wypicia zimnego browara.

Chełm © kubolsky


W ogródkach na rynku przekonałem się, że Lech Pils nie jest już naszym lokalnym koncerniakiem, a koncerniakiem dostępnym w całej Polsce. Bez sensu :/. Następnie udaliśmy się obejrzeć kompleks cerkiewno-klasztorny na Górze Chełmskiej, na który składa się bazylika NMP, dzwonnica, budynki im przyległe, oraz sama Góra Chełmska. Wdrapaliśmy się na nią by móc podziwiać panoramę miasta.

Panorama Chełma © kubolsky


Na dobranoc, przez Żabkę wróciliśmy do schroniska.

Mapa:


"Polska Wschodnia 2013", Dzień 4

"Polska Wschodnia 2013", Dzień 6
Środa, 3 lipca 2013 Komentarze: 2
Dystans 29.83 km
Czas 01:46
Vśrednia 16.88 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień czwarty. Tego dnia pauzujemy w Okunince, więc wstajemy dość późno - po 10.30. Na śniadanie spora jajecznica ze szczypiorkiem, pomidorami i kiełbasą - w końcu najeść się musi sześciu chłopa ;). Jeszcze później, bo po 13.00 ruszamy "na lekko" (dla niekumatych - bez sakw ;) ) w kierunku Włodawy nowiutką ścieżką pieszo-rowerową.

W drodze do Włodawy nowiutką ścieżką pieszo-rowerową © kubolsky


Gdybyśmy dzień wcześniej byli świadomi jej istnienia, to byśmy się przez las piachami nie pchali. Z drugiej strony nasze mapki nie były takie świeże (choć najaktualniejsze z możliwych), bo z 2008 roku, a ścieżka to ewidentny "nówka funkiel". Wizytę w "mieście trzech kultur" rozpoczęliśmy od Lidla ;). Po chwili pokręciliśmy zwiedzać centrum - świątynie, rynek, starówkę czy "Czworobok".

Barokowy kościół parafialny pw. św. Ludwika © kubolsky


"Festiwal Trzech Kultur" © kubolsky


Graffiti © kubolsky


Trzy kultury, trzy religie © kubolsky


Wielka Synagoga © kubolsky


Ponieważ samo zwiedzanie w tak małym mieście zajmuje niewiele czasu, postanowiliśmy, że zaliczymy trójstyk granic (Polskiej, Białoruskiej i Ukraińskiej). Mimo że szlak do tego miejsca na mapkach nie istniał, to na nasze szczęście droga została niedawno oznakowana.

Okolice Włodawy © kubolsky


Okolice Włodawy © kubolsky


Po zjechaniu z asfaltów po raz kolejny przywitaliśmy się z piachem, a przy samym Bugu musieliśmy przedzierać się mocno zarośniętym singielkiem. Niestety po raz kolejny Matka Natura była górą - przy samej końcówce szlak był zalany. Spróbowaliśmy jeszcze drogi alternatywnej, ale tu było to samo :(. Generalnie zmuszeni zostaliśmy do odwrotu jakieś 100 metrów od obranego celu... Do Okuninki wróciliśmy krótszą drogą, której również na mapach nie było. Trudno się dziwić - to był nowy, czarny i równy jak stół asfalt. Popołudnie i wieczór nad j. Białym spędziliśmy sącząc piwko, kibicując Janowiczowi w boju o półfinał i kąpiąc się w jeziorze.


"Polska Wschodnia 2013", Dzień 3

"Polska Wschodnia 2013", Dzień 5
Wtorek, 2 lipca 2013 Komentarze: 3
Dystans 84.24 km
Czas 04:59
Vśrednia 16.90 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień trzeci. Startujemy koło 9.00 rano zahaczając od razu o "Groszek", gdzie uzupełniamy zapas wody. Następnie udajemy się w kierunku Jabłecznej. Po drodze czeka nas przeprawa przez piachy w środku lasu przy niemiłosiernie grzejącym słońcu i atakującym zewsząd robactwie.

Przed nami las, skwar i piach © kubolsky


Chłopaki zapychają rowery - nie da się jechać © kubolsky


Krajobraz niczym w Słowińskim Parku Narodowym © kubolsky


W końcu udaje nam się wydostać na polną drogę, gdzie z powrotem wsiadamy na rowery i uciekamy z nieprzyjaznej okolicy. Dalej już asfaltami docieramy do Jabłecznej. Tu urządzamy sobie przerwę w altance przy sklepie/świetlicy wiejskiej/bibliotece/remizie OSP.

Drewniana chata w Jabłecznej © kubolsky


W sklepie czas się zatrzymał © kubolsky


Zagaja nas przemiły jegomość, który okazał się być komendantem Ochotniczej Straży Pożarnej w Jabłecznej. Prezentuje nam swój skarb - Stara z lat 60-tych (mega zadbanego) z napędem na trzy osie i zawieszeniem na wysokości mojej klaty. Robi wrażenie!

Komendant OSP w Jabłecznej prezentuje nam swój skarb © kubolsky


Po jakiejś godzinie udajemy się do znajdującego się nieopodal wsi Monasteru św. Onufrego. Tam udaje się nam zwiedzić jedynie tereny klasztorne, do środka na rowerowo nie wpuszczają.

Wielki dąb przy Monastyrze w Jabłecznej © kubolsky


Palowa chata na terenie Monastyru © kubolsky


Świątynia na terenie Monastyru © kubolsky


Bagienko © kubolsky


Po 15 minutach zwiedzania krótka cofka i starymi, choć kompletnie nie rozjeżdżonymi asfaltami przez Sławatycze i Kuzawkę trafiamy do mieściny o wdzięcznej nazwie Hanna. Tu odwiedzamy kolejny "Groszek" na naszym szlaku, kupujemy prowiant i za pobliskim mostkiem, przy rzeczce urządzamy kolejny postój.
Po kolejnej godzinie przestoju, nadal szlakiem przez Dołhobrody kierujemy się na Włodawę. Niestety gdzieś pośrodku łąk po raz kolejny gubimy trasę. Przy okazuje się, że na naszej drodze znajduje się rozlewisko i trzeba zawracać.

Drewniana chata i kolorowy ogród gdzieś po drodze © kubolsky


Klekoty urządziły sobie szwedzki bufet na łące © kubolsky


Po raz kolejny gubimy szlak i pomykamy środkiem łąki © kubolsky


Wracamy więc na szosę do Włodawy i tempem oscylującym koło 30 km/h (z sakwami i innymi tobołami!), przez coraz częściej pojawiające się pagórki zasuwamy do miasta.

Asfaltowe górki na prostej do Włodawy © kubolsky


Na rogatkach wracamy na szlak, który prowadzi nas obrzeżami miasta w stronę Bugu.
Miasto zaliczymy następnego dnia.

Słup graniczny nr 1136 we Włodawie © kubolsky


Dalej już polnymi duktami i kolejnymi piachami (choć tym razem przejezdnymi w siodle) trafiamy do Okuninki, gdzie planujemy pozostać jeden dodatkowy dzień.

Jezioro Białe o zachodzie słońca © kubolsky


Mapa:


"Polska Wschodnia 2013", Dzień 2

"Polska Wschodnia 2013", Dzień 4
Poniedziałek, 1 lipca 2013 Komentarze: 3
Dystans 77.98 km
Czas 04:43
Vśrednia 16.53 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień drugi. Rano ogarnęliśmy się, zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy do dna kawę (oczywiście sypaną, a jak!) i terenami stadniny (łączna ich powierzchnia to ponad 2500 ha!) ruszyliśmy w kierunku Bugu.

Ruszamy ku przygodzie, kierunek - Bug © kubolsky


Przepędzanie koni w stadninie w Janowie Podlaskim © kubolsky


XIX wieczna stajnia w stadninie w Janowie Podlaskim © kubolsky


Pierwsze otwarte i niezaludnione połacie ziemskie © kubolsky


Roślinność okolic Bugu © kubolsky


Jakieś pół godziny od startu trafiliśmy nad brzeg rzeki, tym samym znajdując się tuż przy granicy z Białorusią. Tu też po raz pierwszy spotkaliśmy przemiłego pogranicznika (w ogóle ludzie są tam niezwykle uprzejmi i uczynni), który doradził nam którędy możemy jechać, a którędy nie z powodu rozlanego jeszcze Bugu. Dodatkowo wziął od nas dane i zgłosił wycieczkę do lokalnych jednostek Straży Granicznej.

Przy samej granicy © kubolsky


Szeroki Bug © kubolsky


Krasuli gorąco się zrobiło ;) © kubolsky


Kawałek dalej, również po raz pierwszy zgubiliśmy nasz szlak. Ogólnie wyszło to nam na dobre, gdyż mieliśmy okazję śmigać szerokimi, przepięknymi łąkami tuż obok rzeki.

Tereny zalewowe Bugu © kubolsky


Takie tam z okularami ;) © kubolsky


Pierwsze przeprowadzanie rowerów przez bród © kubolsky


Startujący klekot © kubolsky


Widokówka © kubolsky


Dalej przez wsie, wioski i osady o których cywilizacja zapomniała pokręciliśmy w stronę Kodnia. Nadmienię jeszcze, że przejechaliśmy przez owe wioski dobre paręnaście/parędziesiąt kilometrów nie napotykając po drodze żadnego sklepu. W końcu "góra przyszła do Mahometa" i we wsi Łęgi trafiliśmy nas sklep obwoźny :).

Pauza w Łęgach © kubolsky


Ponownie jadąc chwilę wzdłuż Bugu, a następnie okolicznymi osadami mięliśmy okazję napawać się pięknem lokalnej przyrody.

Widok ze skarpy na meandrujący Bug © kubolsky


Słup graniczny nr 1287 © kubolsky


Ruski czołg © kubolsky


Widokówka nr 2 © kubolsky


Cmentarz Tatarski w Zastawku © kubolsky


Rekonesans © kubolsky


Przed Kodniem, w którym nocowaliśmy zatrzymaliśmy się jeszcze w cerkwi neounickiej w Kostomłotach.

Kapliczka przy cerkwi w Kostomłotach © kubolsky


Cerkiew neounicka św. Nikity Męczennika w Kostomłotach © kubolsky

Oczywiście jeszcze mapka:


"Polska Wschodnia 2013", Dzień 1

"Polska Wschodnia 2013", Dzień 3
Niedziela, 30 czerwca 2013 Komentarze: 3
Dystans 56.50 km
Czas 02:55
Vśrednia 19.37 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Wyprawy rowerowej "Polska Wschodnia 2013" dzień pierwszy. Z miejsca informuję, że zmuszony jestem odbiec od tradycyjnych szeroko zakrojonych opisów wycieczek, gdyż zwyczajnie nazbierało się tego tyle, że nie znajdę na to czasu. We wpisach opisywał będę co najwyżej najciekawsze momenty każdego z dni jazdy, a na ewentualne pytania mogę odpowiadać w komentarzach.

Pierwszy dzień to właściwie głównie jazda pociągami TLK. Spotkanie przy Chacie Polskiej na ul. Wolności i w piątkę (szósty z nas jechał już pociągiem z Poznania) ruszamy rowerami do Wrześni na pociąg. Na dworcu jesteśmy z godzinnym wyprzedzeniem. W Wawie oczywiście zamieszanie na stacji Warszawa Zachodnia. Jakoś jednak trafiliśmy do pociągu do Białej Podlaskiej i o czasie jesteśmy na miejscu. Tu od razu udaje nam się dorwać parę lokalsów na rowerach, którzy wyprowadzają nas z miasta i wskazują drogę do Janowa Podlaskiego. Nocujemy w hotelu na terenie stadniny koni.

Dworzec PKP Września © kubolsky


Warszawa Centralna PKP © kubolsky


Dworzec PKP Biała Podlaska © kubolsky


W drodze do Janowa Podlaskiego © kubolsky


CPN w Janowie Podlaskim © kubolsky


Aha, wyjątkowo we wpisach z wyprawy zamieszczał będę mapki z gpsies.com. Są one dokładniejsze od tych z Endomondo, a to pozwoli Wam lepiej zapoznać się z przejechanymi szlakami.



"Polska Wschodnia 2013", Dzień 2

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 80751.37 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.93 km/h


80751.37

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.93 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

153d 11h 03m

CZAS W SIODLE