Dzień z gatunku "Idealnie nie jest, ale jeździć się da" zaowocował założonym, ponad stukilometrowym tripem. Dojazd na Garbary składem PolRegio w towarzystwie uhahanych poimprezowiczów, a następnie tradycyjny przejazd przez poznański Rynek. Z Rynku obieramy kierunek na Most Rocha, skąd ruszamy NSR-em do Puszczykowa. Dalej czekała nas Mosina i podjazd Pożegowską, Osowa Góra, przejazd wzdłuż jez. Góreckiego i powrót do Poznania Greiserówką. Przejazd przez stolicę Wielkopolski poszedł na tyle sprawnie, że momentalnie znaleźliśmy się na ul. Gdyńskiej zmierzając prosto do Koziegłów. W Kicinie odbijamy na Wodną, ale podjazd na Dziewiczą sobie darujemy. Przemierzając szlaki Puszczy Zielonki docieramy do osady o tożsamej nazwie, gdzie urządziliśmy krótką pauzę na drobny popas. Z Zielonki Traktem Bednarskim trafiamy do Krześlic, a następnie do Rybitw. Tu zatrzymaliśmy się po raz kolejny by uzupełnić choć część spalonych w terenie kalorii. Z Rybitw już jednym ciągiem wracamy do Gniezna, gdzie każdy z nas myka w swoim kierunku. To był udany dzień :)
Wyjazd z gatunku "w końcu trzeba się ruszyć". Początek pod jesienny wiatr, później jedno z najdziwniejszych pytań jakie słyszałem, w Pobiedziskach przymiarka do zakupu Seicento i jak zwykle "turystyczny" powrót do Gniezna wzdłuż S5. A to wszystko z Micorem do pary.