Sobota, 28 marca 2015
Komentarze:
0
Weekendowy wyjazd na działkę niósł za sobą jeden konkretny cel - maksymalnie rowerowo wykorzystać nie najgorzej zapowiadającą się sobotę. Do Ostrowa dotarliśmy jeszcze w piątek późnym wieczorem. Na miejscu szybki ordnung, palimy w kominku i napawamy się ciszą panującą w około. W ręce obowiązkowo browar :].
Sobotni poranek przywitał nas mżawką i pochmurnym niebem. Powiem szczerze, że dotychczasowe pozytywne nastawienie pękło niczym bańka mydlana. Postanowiłem się po prostu ubrać i z samego rana skoczyć samochodem do Powidza na zakupy. Poszło bardzo sprawnie i po 20 minutach byłem z powrotem. Po śniadaniu po raz kolejny wyściubiłem nos na zewnątrz i...moje zaskoczenie przeszło wszelkie granice, a radość z bezchmurnego nieba i świecącego słońca wywołała ukryte gdzieś głęboko ADHD. Zmobilizowanie Agi do wyjścia na rower chwilę zajęło, ale chyba w końcu po prostu postanowiła się przebrać i śmignąć ze mną, zamiast słuchać i oglądać chorobliwie radośnie latającego we wszystkie strony mnie :P. Na początek ruszyliśmy leniwie w kierunku Przybrodzina kręcąc wzdłuż torów gnieźnieńskiej wąskotorówki. Gdzieś w okolicy mostku pomiędzy jez. Powidzkim a jez. Powidzkim Małym dobił do nas bliżej niezidentyfikowany biker. Pozdrowiliśmy się serdecznie, po czym w tempie rozpadu atomu skojarzyłem fakty - rower już znałem, więc zapytałem czy ów biker jest Mariuszem. Potwierdził! A więc żółwik i śmigamy dalej we troje :). Ruszyliśmy przez Wylatkowo w kierunku OW w Skorzęcinie. Po drodze obowiązkowo skrót przez łąkę i drewniany, prowizoryczny mostek na jez. Niedzięgiel. Dalej singletrack, delikatnie do góry i jesteśmy na leśnym trakcie łączącym Skorzęcin z Wylatkowem, Piłką i Skubarczewem. Na miejscu obowiązkowo zaliczamy molo, a na nim fotostop.
Na molo zeszło nam jakieś 10 minut, które w zupełności wystarczyły by chmury na niebie przybrały złowieszczo szary kolor. Decyzja - ewakuacja. Mariusz postanowił wracać do domu, my natomiast zaryzykowaliśmy i pokręciliśmy do Powidza. Z Mariuszem rozstaliśmy się na Zakręcie Kopary 2015 (Bobiko będzie wiedział o co kaman :P ). We Wylatkowie odbiliśmy w alternatywną, krótszą drogę do Powidza po drodze zatrzymując się na chwilę przy małym obelisku postawionym na skraju lasu. Obelisk poświęcony został dwóm okolicznym mieszkańcom pomordowanym podczas II WS przez hitlerowców - nauczycielowi i gospodarzowi. W Powidzu zaliczyliśmy PORR (Powolny Objazd Rynku Rowerem), a następnie udaliśmy się na Łazienki. Na miejscu okazało się, że coś tam ryją w ziemi i nie ma sensu pakować się na plażę. W związku z powyższym pokręciliśmy wraz z Agą przybrzeżną promenadą na Dziką Plażę. Tam trochę powspominałem Majówkę 2014, strzeliłem parę fotek z pomostu, oraz poopowiadałem trochę Agnieszce o okolicy i samym jez. Powidzkim, gdyż była to Jej pierwsza wizyta w tej okolicy. Oby nie ostatnia ;).
Ponieważ zaczęło robić się coraz chłodniej szybko wsiedliśmy na koń i ruszyliśmy bez zbytnich udziwnień trasy z powrotem w stronę Ostrowa. Tuż przed domem zaczęło z powrotem siąpić. Tego dnia więcej na rower nie wsiadłem.
Niedzielę rozpocząłem od sprawdzenia pogody na zewnątrz. Lało....
Płomień w kominku to najlepsze co może człowieka spotkać w chłodny wieczór© kubolsky
Sobotni poranek przywitał nas mżawką i pochmurnym niebem. Powiem szczerze, że dotychczasowe pozytywne nastawienie pękło niczym bańka mydlana. Postanowiłem się po prostu ubrać i z samego rana skoczyć samochodem do Powidza na zakupy. Poszło bardzo sprawnie i po 20 minutach byłem z powrotem. Po śniadaniu po raz kolejny wyściubiłem nos na zewnątrz i...moje zaskoczenie przeszło wszelkie granice, a radość z bezchmurnego nieba i świecącego słońca wywołała ukryte gdzieś głęboko ADHD. Zmobilizowanie Agi do wyjścia na rower chwilę zajęło, ale chyba w końcu po prostu postanowiła się przebrać i śmignąć ze mną, zamiast słuchać i oglądać chorobliwie radośnie latającego we wszystkie strony mnie :P. Na początek ruszyliśmy leniwie w kierunku Przybrodzina kręcąc wzdłuż torów gnieźnieńskiej wąskotorówki. Gdzieś w okolicy mostku pomiędzy jez. Powidzkim a jez. Powidzkim Małym dobił do nas bliżej niezidentyfikowany biker. Pozdrowiliśmy się serdecznie, po czym w tempie rozpadu atomu skojarzyłem fakty - rower już znałem, więc zapytałem czy ów biker jest Mariuszem. Potwierdził! A więc żółwik i śmigamy dalej we troje :). Ruszyliśmy przez Wylatkowo w kierunku OW w Skorzęcinie. Po drodze obowiązkowo skrót przez łąkę i drewniany, prowizoryczny mostek na jez. Niedzięgiel. Dalej singletrack, delikatnie do góry i jesteśmy na leśnym trakcie łączącym Skorzęcin z Wylatkowem, Piłką i Skubarczewem. Na miejscu obowiązkowo zaliczamy molo, a na nim fotostop.
Tradycyjny przystanek na molo w Skorzęcinie© kubolsky
Na molo zeszło nam jakieś 10 minut, które w zupełności wystarczyły by chmury na niebie przybrały złowieszczo szary kolor. Decyzja - ewakuacja. Mariusz postanowił wracać do domu, my natomiast zaryzykowaliśmy i pokręciliśmy do Powidza. Z Mariuszem rozstaliśmy się na Zakręcie Kopary 2015 (Bobiko będzie wiedział o co kaman :P ). We Wylatkowie odbiliśmy w alternatywną, krótszą drogę do Powidza po drodze zatrzymując się na chwilę przy małym obelisku postawionym na skraju lasu. Obelisk poświęcony został dwóm okolicznym mieszkańcom pomordowanym podczas II WS przez hitlerowców - nauczycielowi i gospodarzowi. W Powidzu zaliczyliśmy PORR (Powolny Objazd Rynku Rowerem), a następnie udaliśmy się na Łazienki. Na miejscu okazało się, że coś tam ryją w ziemi i nie ma sensu pakować się na plażę. W związku z powyższym pokręciliśmy wraz z Agą przybrzeżną promenadą na Dziką Plażę. Tam trochę powspominałem Majówkę 2014, strzeliłem parę fotek z pomostu, oraz poopowiadałem trochę Agnieszce o okolicy i samym jez. Powidzkim, gdyż była to Jej pierwsza wizyta w tej okolicy. Oby nie ostatnia ;).
Widok na Powidz z Dzikiej Plaży© kubolsky
Ponieważ zaczęło robić się coraz chłodniej szybko wsiedliśmy na koń i ruszyliśmy bez zbytnich udziwnień trasy z powrotem w stronę Ostrowa. Tuż przed domem zaczęło z powrotem siąpić. Tego dnia więcej na rower nie wsiadłem.
Niedzielę rozpocząłem od sprawdzenia pogody na zewnątrz. Lało....