Podwieczorne pomykanie
Kategoria solo
Czwartek, 18 lipca 2013
Komentarze:
0
Dziś znowu odwiedziłem Decathlon przy okazji pracy w Poznaniu i znów nie mogłem wyjść z pustymi rękoma. Oprócz kilku drobiazgów ułatwiających, jak i chroniących życie rowerzyście, mym łupem padł pulsometr GEONAUTE Cardio ONrhythm 410 progress. Po powrocie do domu postanowiłem go przetestować, choćby nawet na krótkiej trasie. Padło na wypad do PiP na drobne zakupy. Wiedząc, że nawet w mieście da się ostro pomykać pocisnąłem w pedały ile wlezie.
Niespełna 10-cio kilometrowy wypad nie zaspokoił mojego głodu jazdy. Wysłałem więc eskę do Marcina z propozycją wspólnej, wieczornej jazdy. Niestety echo - najprawdopodobniej już gdzieś śmigał. Z lekką dozą niepewności wysłałem kolejnego esa do p. Jurka i tu miłe zaskoczenie - oddzwonił i umówiliśmy się na start o 20.15. Dziś padło na trasę wzdłuż S5, dalej przez Łubowo do Dziekanowic, stąd aż do drogi na Kiszowo z której po chwili się zawinęliśmy kręcąc przez wioski do Obory. Tu też jeszcze nam było mało, więc wykręciliśmy przez Obórkę do drogi na Zdziechowę i tą drogą, już po zmroku wróciliśmy do Gniezna. Mogę powiedzieć, że po tym wypadzie rowerowy głód został złagodzony :) Zniknie do zera w sobotę - kroi się konkret wypad w konkretnym BS-owym składzie :D. Aha, muszę jeszcze obczaić jak mój nowy zakup wykorzystać, by pomógł mi pozbyć się choć częściowo mięśnia piwnego ;). Częściowo, bo w całości nie ma szans - ja kocham piwo! :D
Jeszcze mapka z wypadu w towarzystwie:
Niespełna 10-cio kilometrowy wypad nie zaspokoił mojego głodu jazdy. Wysłałem więc eskę do Marcina z propozycją wspólnej, wieczornej jazdy. Niestety echo - najprawdopodobniej już gdzieś śmigał. Z lekką dozą niepewności wysłałem kolejnego esa do p. Jurka i tu miłe zaskoczenie - oddzwonił i umówiliśmy się na start o 20.15. Dziś padło na trasę wzdłuż S5, dalej przez Łubowo do Dziekanowic, stąd aż do drogi na Kiszowo z której po chwili się zawinęliśmy kręcąc przez wioski do Obory. Tu też jeszcze nam było mało, więc wykręciliśmy przez Obórkę do drogi na Zdziechowę i tą drogą, już po zmroku wróciliśmy do Gniezna. Mogę powiedzieć, że po tym wypadzie rowerowy głód został złagodzony :) Zniknie do zera w sobotę - kroi się konkret wypad w konkretnym BS-owym składzie :D. Aha, muszę jeszcze obczaić jak mój nowy zakup wykorzystać, by pomógł mi pozbyć się choć częściowo mięśnia piwnego ;). Częściowo, bo w całości nie ma szans - ja kocham piwo! :D
Jeszcze mapka z wypadu w towarzystwie:
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.