Zawijka przed deszczem którego nie było
Kategoria solo
Niedziela, 23 czerwca 2013
Komentarze:
5
Dzisiejszy dzień do godzin popołudniowych spędziłem we Wiekowie, na pikniku rodzinnym z okazji Dnia Ojca organizowanym przez Franusiowy żłobek. Nieskromnie się chwaląc wygarnąłem kilka fantów, czyli innymi słowy wymiotłem parę konkurencji :) W przeciąganiu liny nie miałem sobie równych, przypomniałem sobie jak się gra w nogę (na boisku dla małych szkrabów, gumową piłką :P ), jak również popuściłem wodze fantazji tworząc niedocenione dzieło plastyczne ;). Po powrocie nadarzyła się okazja do jazdy, więc rzuciłem propozycję Marcinowi. Ten jak się okazało na dziś umówił się na wymianę korby, więc był niedostępny. Pan Jurek wstępnie potwierdził swój start na godzinę 18.00, ale jako że również był w trakcie świętowania Dnia Ojca ostatecznie zrezygnował. W takim wypadku wypaliłem na solówkę, tym razem startując w kierunku Kiszkowa z zamiarem zawinięcia gdzieś po drodze w prawo. Wyjazd na ulicę Kiszkowską (czyli jakieś góra 2 km od domu) to zderzenie z klasycznym, solidnym wmordewindem, który skutecznie hamował mnie do jakichś 20 km/h. Dodatkowo oczom mym ukazała się nadchodząca, nie za ciekawa chmura zwiastująca solidny opad. Szybka analiza sytuacji i decyzja - skracam trasę by nie wrócić do domu jak zmoknięta kura. W prawo odbiłem tuż przed Braciszewem, następnie pokręciłem przez Oborę i Obórkę do drogi na Zdziechowę. Z Obórki do owej drogi miałem wiatr w plecy, więc prędkość na tym krótkim odcinku oscylowała w okolicach 40 km/h, co niejako zniwelowało stratę z początkowych minut jazdy. W międzyczasie zauważyłem, że chmura znacznie się powiększyła i niebezpiecznie szybko zbliża się nad miasto, jak na złość od strony mojego fyrtla.
Cisnąc ile pary w nogach ruszyłem prostą do Gniezna mijając po drodze snującą się na rowerach rodzinkę. Czy oni nie widzą co się dzieje z pogodą?! Nie zastanawiając się zbytnio nad ich losem wpadłem ul. Powstańców Wlkp. i bez zbędnego kluczenia, najprostszą i najkrótszą drogą - chodnikiem wzdłuż Poznańskiej pokręciłem do domu. Na drugiej stronie ulicy zauważyłem zjeżdżających ze sporą prędkością, bliżej niezidentyfikowanych, lecz jak wywnioskowałem z wyglądu zaprawionych w bojach bajkerów. U progu stanąłem po równo 40 minutach jazdy, zadowolony z powrotu przed deszczem. Jeszcze szczęśliwszy byłem wstawiając schnące na dworze pranie. Kto wie jakie gromy z nieba by na mnie spadły gdyby zmokło...:P.
A teraz najciekawsze - minęła prawie godzina od powrotu, a (jak to mawia Junior) "nie ma padadeściu". Chmurę gdzieś wcięło, a wiatr sądząc po obserwacji liści na drzewach się uspokoił... Ma się to "szczęście". Cóż, przede mną tydzień pracy, a po nim sobota na pakowanie i w niedzielę wyjazd :D. Na kondycję nie narzekam, rower trzeba będzie dokładnie wyczyścić i nasmarować by jadąc nawet pisku nie wydał i można ruszać na podbój pięknej, lecz nadal biednej Polski "B". Ahoj przygodo!
EDIT: 18:52 - równo po godzinie od powrotu coś tam zaczęło z nieba kapać ;)
Chmura nadchodzi© kubolsky
Cisnąc ile pary w nogach ruszyłem prostą do Gniezna mijając po drodze snującą się na rowerach rodzinkę. Czy oni nie widzą co się dzieje z pogodą?! Nie zastanawiając się zbytnio nad ich losem wpadłem ul. Powstańców Wlkp. i bez zbędnego kluczenia, najprostszą i najkrótszą drogą - chodnikiem wzdłuż Poznańskiej pokręciłem do domu. Na drugiej stronie ulicy zauważyłem zjeżdżających ze sporą prędkością, bliżej niezidentyfikowanych, lecz jak wywnioskowałem z wyglądu zaprawionych w bojach bajkerów. U progu stanąłem po równo 40 minutach jazdy, zadowolony z powrotu przed deszczem. Jeszcze szczęśliwszy byłem wstawiając schnące na dworze pranie. Kto wie jakie gromy z nieba by na mnie spadły gdyby zmokło...:P.
A teraz najciekawsze - minęła prawie godzina od powrotu, a (jak to mawia Junior) "nie ma padadeściu". Chmurę gdzieś wcięło, a wiatr sądząc po obserwacji liści na drzewach się uspokoił... Ma się to "szczęście". Cóż, przede mną tydzień pracy, a po nim sobota na pakowanie i w niedzielę wyjazd :D. Na kondycję nie narzekam, rower trzeba będzie dokładnie wyczyścić i nasmarować by jadąc nawet pisku nie wydał i można ruszać na podbój pięknej, lecz nadal biednej Polski "B". Ahoj przygodo!
EDIT: 18:52 - równo po godzinie od powrotu coś tam zaczęło z nieba kapać ;)
Komentarze
Ta strona jest dobra do sprawdzania opadów przed samym wyjazdem - http://www.radareu.cz/
@jerzyp1956 - Panie Jurku, mam nadzieję że w tygodniu jeszcze coś wspólnego damy radę ustrzelić. Tradycyjnie piątek będę miał względnie wolny ;)