Travel on Gravel!

kubolsky
Wpisy archiwalne w kategorii

Szlak Orlich Gniazd

Dystans całkowity:273.08 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:06
Średnia prędkość:20.85 km/h
Maksymalna prędkość:54.36 km/h
Suma podjazdów:2467 m
Maks. tętno maksymalne:164 (89 %)
Maks. tętno średnie:128 (69 %)
Suma kalorii:9566 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:91.03 km i 4h 22m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 9 sierpnia 2021 Komentarze: 1
Dystans 64.23 km
Czas 02:58
Vśrednia 21.65 km/h
Vmax 45.36 km/h
Tętnośr. 122
Tętnomax 152
Kalorie 2071 kcal
Podjazdy 419 m
Temp. 22.0 °C
Więcej danych
Trzeci, a zarazem ostatni dzień wojaży po Śląsku i Małopolsce. Pobudka przed 8:00 na zamówione na tą godzinę śniadanie, pakowanie szpeju, smarowanie łańcucha i w miasto! Ok, w miasto to może za dużo powiedziane, ale wyjazd o "tak wczesnej" porze był jak najbardziej zamierzony, gdyż szanse na sfotografowanie Sukiennic i Bazyliki Mariackiej bez wszędobylskiego tłumu w godzinach późniejszych są w zasadzie zerowe.

Mając już odhaczoną Starówkę rozpoczynam wyjazd z drugiego co do wielkości miasta w Polsce zaplanowanym przeze mnie śladem. Tu należy zaznaczyć, że trasę rozrysowałem "na czuja", bazując jedynie na heatmapach Stravy (przypominam, że dwa wcześniejsze dni to jazda oficjalnie wyznaczonym szlakiem). Przejazd przez Kraków odbył się bez większych problemów, a jedyną przeszkodą jaką mógłbym wskazać był fakt, że po nocnych opadach na podjazdach na których zabrakło asfaltu (a taki był plan - tam gdzie się da trzymać się z dala od czarnego) borykałem się z porytą, wypłukaną nawierzchnią, pełną kamieni i głębokich bruzd.

Tuż przed wjazdem do Doliny Prądnika czekał mnie jeszcze stromy zjazd, a właściwie sprowadzanie roweru, gdyż ścieżka poprowadzona była w całkowicie zalesionym terenie, a spadek wyniósł 60 m na niecałym kilometrze, więc po opadach było ślisko.

Samą Dolinę Prądnika mógłbym określić jednym słowem - ogień! Mógłbym użyć również słów takich jak: czad, pięknie, zjawiskowo. Wszystkie one krótko, aczkolwiek treściwie opisują wrażenia wizualne :). W stosunku do zaplanowanej trasy nastąpiła jedna zmiana mająca na celu ominięcie kolejnego prawdopodobnie śliskiego etapu, ale jakoś szczególnie tej decyzji nie żałuję. Zaliczyłem to, co chciałem zaliczyć, zobaczyłem to, co chciałem zobaczyć i u stóp Zamku na Pieskowej Skale wykonałem rogala udając się z powrotem do Grodu Kraka.

Droga powrotna to w zasadzie 100% asfalt, z jednym kamienistym odcinkiem wiodącym przez stromy, wypłukany wąwóz, zmuszającym mnie po raz kolejny do sprowadzenia Płotki. 

Na Dworcu PKP w Krakowie melduję się tuż po 12:00, co oznaczało 5 godzin oczekiwania na pociąg (powrót IC 17:08 w komfortowych warunkach - wagon bezprzedziałowy, sporo wieszaków na rowery i tylko klima jak zwykle podkręcona na maksa). Czas ten przeznaczam na kawę w McDonald's, kolejną wizytę na Rynku celem konsumpcji obiadu (Kompania Kuflowa i ich rekomendowany przez obsługę sznycel, który okazał się być rozbitym do granic możliwości schabowym w panierce - nie polecam, za to lemoniada arbuzowa spoko), powrót do Galerii Krakowskiej i oczekiwanie na odjazd.

W Poznaniu melduję się z "raptem" 45-minutowym opóźnieniem, co oznacza że na Głównym wysiadam koło 23:00, skąd udaję się bezpośrednio do domu.
Rower odstawiam z zamiarem rozpakowania i umycia dnia kolejnego.
Wieczór kończę prysznicem, piwem i wyrkiem.

























Niedziela, 8 sierpnia 2021 Komentarze: 2
Dystans 86.88 km
Czas 04:29
Vśrednia 19.38 km/h
Vmax 50.04 km/h
Tętnośr. 126
Tętnomax 157
Kalorie 3287 kcal
Podjazdy 849 m
Temp. 22.0 °C
Więcej danych
Pobudka przed 8:00. Z wyra miał mnie zwlec budzik, ale zanim w ogóle zdążył zadzwonić obudził mnie stukot kropel deszczu. "Motyla noga" pomyślałem, "Co jest?"
Uprzedzając - prognozy śledziłem do dnia wyjazdu na szlak i były one niezmienne, tzn. może nie turbo idealnie, bo częściowo pochmurnie, ale bez opadów i z lekkim wiatrem zdecydowanie nie w pysk.
Korzystając z okazji odsyłam do mojego najświeższego odkrycia, czyli Weather Bagel - Weather tracking for sports people - wrzucamy GPX, wybieramy dzień i godzinę startu, przewidywaną średnią i jak na dłoni dostajemy prognozę pogody na całej trasie :)
Zerknąłem ponownie na prognozy - no faktycznie, opady w Kluczach, delikatne bo delikatne, ale jednak. Za to dalej nic. No trudno - ruszę w towarzystwie deszczu, a dalej powinno być ok.

Wyjechałem po 9:00 rozpoczynając niespełna 5-kilometrową cofką do szlaku. Pustyni Błędowskiej nie odwiedziłem, bo jakoś szczególnie mnie nie interesowała, a i osoby zaliczające SOG przede mną jakoś się nią nie zachwycały. Spotykając się ponownie z czerwoną kreską zrozumiałem, że drugi dzień na szlaku będzie dniem bardziej wymagającym - niby mniej kilometrów, niby mniej przewyższeń, ale trasa zdecydowanie bardziej wymagająca technicznie.

Zapamiętałem ją jako zdecydowanie bardziej wyboistą, piaszczystą i błotną (ale to akurat efekt nocnych opadów). Tego dnia zaliczyłem pozostałe 3 zamki (w tym Wawel już po przyjeździe do Krakowa i odstawieniu roweru).

Ciekawie zaczęło się robić przed Krzeszowicami, na +/- 30 kilometrze - wtedy to po obu stronach trasy pojawiły się górki (względnie wyższe ;) ), skałki, zjazdy i podjazdy, natomiast już zdecydowanie ciekawiej zrobiło się po wyjeździe z Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego - na horyzoncie pojawiły się poważniejsze wzniesienia, a gdzieś tam w dole majaczył Kraków. Bliskość Grodu Kraka zwiastowały również co chwilę startujące z Balic samoloty.

W hotelu (Antica przy Czarnowiejskiej, 140 zł/doba ze śniadaniem, ale to cena "po znajomości", zero problemu z rowerem) wylądowałem po 15:00, akurat by się ogarnąć i spożytkować resztę dnia na spacer po Starym Mieście w towarzystwie mieszkającego w Krakowie brata.

Podsumowując - w ogólnym rozrachunku szlak mnie nie zachwycił. Możliwe, że moje oczekiwania były napompowane niczym balon tuż przed ostatnim wdechem, ale ostatecznie okazał się być bardziej niż mniej wymagającą trasą rowerową z ruinami po drodze i szczątkową ilością widoków. Nie mniej raz przejechać wypada ;)

P.S. Ciekaw jestem, kto rozpozna kamienicę z tarasem na dachu i komisariat policji z ostatnich zdjęć ;)











































Szlak Orlich Gniazd ??♂️ #02: Klucze - Kraków ⛅ | Ride | Strava
Sobota, 7 sierpnia 2021 Komentarze: 1
Dystans 121.97 km
Czas 05:39
Vśrednia 21.59 km/h
Vmax 54.36 km/h
Tętnośr. 128
Tętnomax 164
Kalorie 4208 kcal
Podjazdy 1199 m
Temp. 23.0 °C
Więcej danych
Kiedyś, dawno temu wymyśliłem sobie, że zaliczę legendarny Szlak Orlich Gniazd rowerem. Ileż to ja się o nim nie naczytałem, ile relacji zamieszczonych na Youtube nie obejrzałem... W tzw. międzyczasie życie postanowiło zrewidować ów marzenia, no bo wiadomo - praca.
W końcu jednak nadszedł tydzień, gdy gravelowo-bikepackingowe sprawy wskoczyły na odpowiedni tor i siłą rozpędu zaczęły nabierać prędkości. Tym sposobem, spontanicznie w ciągu jednego dnia zaplanowałem cały wyjazd, od transportu koleją zaczynając (a bezpośredni z Poznania do Częstochowy stanowił bardzo istotny punkt programu, to samo tyczyło się powrotu z Krakowa), przez noclegi, po rzecz najistotniejszą - trasę.

Wypad podzieliłem na 3 etapy/4 dni. Za taki stan rzeczy odpowiada PKP - bezpośredni pociąg z Poznania do Częstochowy jeździ dwa razy dziennie, o 12:33 i 18:10 (tym jechałem). Oznaczało to wyjazd w piątek po pracy, nocleg gdzieś u stóp Jasnej Góry i start w sobotni poranek. Na przemierzanie Jury Krakowsko-Częstochowskiej przeznaczyłem dwa dni, natomiast trzeci dzień postanowiłem spożytkować na trasę w okolicach Krakowa. Padło na Dolinę Prądnika i Ojcowski Park Narodowy - na tyle blisko, by wyrobić się na pociąg powrotny o 17:08.

Szczegółów trasy zamieszczał nie będę, postaram się ją opisać dość ogólnie, ale zwracając uwagę na istotne detale. Chętni konkretów mogą pytać w komentarzach - odpowiem tak dokładnie jak to tylko możliwe ;). Zamieszczę za to informacje natury logistycznej, gdyż zainteresowanym zaliczeniem szlaku takowe mogą się przydać.

Po kolei (dosłownie i w przenośni) - wyjazd z Poznania TLK 18:10. Limit rowerów na skład: chyba 2, gdyż nie ma dedykowanego przedziału i przypina się je na końcu ostatniego wagonu (w ostatnim przedziale są przydzielane miejsca rowerzystom). Przyjazd na stację Częstochowa Stradom 21:47. Nocleg zorganizowałem w Pokojach przy Rondzie, bo po drodze i tanio - 100 zł za noc. Bardzo nie polecam - zapuszczone mieszkanie, zapuszczona wspólna łazienka, trzy pokoje zamieszkane przez ludność napływową ze wschodu. Przespałem się w "moim" pokoju, wstałem, umyłem to co niezbędne i szybko ewakuowałem.

Startuję o 8:00. Pierwszego dnia jazdy pogoda dopisała - słonecznie, ciepło, delikatny wiatr z boku. Trasa tam, gdzie to możliwe omija drogi asfaltowe i prowadzi lasami, polnymi duktami, singlami. Szlak zdecydowanie pod rower szutrowy, zalecam możliwie niskie ciśnienie w oponach, gdyż obfituje w korzenie i wystające kamienie. Trekking też się nada, szosa zdecydowanie nie, mimo że są tacy którzy twierdzą, że przejechali SOG na oponach 35C. Nie wierzę. Istotnym jest również fakt, że w tej części trasy zdecydowanie bardziej widać poczynione w nią inwestycje (czyli np. dedykowane DDR-y).

Tego dnia udało mi się zaliczyć 4 zamki, przy czym zaliczyć oznacza zobaczyć, sfotografować i lecieć dalej. Należy także zaznaczyć, że w zasadzie pod każdym z nich rozwinęła się infrastruktura okołoturystyczna której blisko do Gubałówki, Krupówek czy pierwszej lepszej, nadmorskiej miejscowości.

Dzień kończę w Kluczach, w Dworku nad Rozlewiskiem (170 zł/doba ze śniadaniem, rower nie stanowił problemu). Warunki nieporównywalnie lepsze niż w Częstochowie, zamówiony w ramach kolacji burger mnie pokonał...

Jutro ciąg dalszy :)





































Szlak Orlich Gniazd ??♂️ #01: Częstochowa - Klucze ⛅ | Ride | Strava

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 75471.57 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.88 km/h


75471.57

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.88 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

143d 17h 59m

CZAS W SIODLE