Taaaaaaak... odpoczynek to nie był dobry pomysł. Mięśnie ostygły i powrotny dystans okazał się nie tak przyjemny, jak ten do Ostrowa. Miałem nieodparte wrażenie, że cała droga powrotna jest pod górkę, choć było to trochę dziwne skoro w tamtą stronę tak nie było. Może w międzyczasie zmienili architekturę terenu? ;) Generalnie do Lubochni było ok, ale później gdy chwyciliśmy asfalt zaczęły się schody. Dobrze, że Wojtas śmigał, ja za Nim i nie zdecydowałem się na odpoczynek. Gdybym tak uczynił, obawiam się, że musieli by mnie zanieść do domu na plecach. Wraz z rowerem :P Czas powrotu krótszy, mimo cięższej przeprawy, ale zadowolenie z dotarcia do celu wszystko rekompensuje :)
No, pierwszy konkretniejszy dystans (a właściwie jego pierwsza połowa). Razem z Bracholem wsiedliśmy na fury i kierunek Ostrowo! Przyznam, że po kilku wcześniejszych wyjazdach jestem zadowolony z przebiegu tej trasy - nie czuję zmęczenia, nogi nie bolą, tyłek przyzwyczaił się do siodła a pogoda sprzyjała wyprawie. Co do samej trasy - naprawdę ciekawe 36 km. Mamy asfalt, mamy piaszczyste szlaki, mamy las i otwarte tereny, podjazdy i zjazdy, a skrót z trasy Piłka - Skorzęcin do Wylatkowa to bardzo urokliwy singielek. Na miejsce dojechaliśmy w nieco ponad 2h, krótki odpoczynek i do domciu.