Gniezno i Września atakują Skorzęcin!
Piątek, 26 kwietnia 2013
Komentarze:
4
Wczoraj w godzinach wieczornych Bobiko zagaił mnie o trasy z Gniezna do Skorzęcina. Jako uczynny współużytkownik bikestats zaproponowałem Mu dwa wcześniej śmigane warianty - asfaltowy przez Wolę Skorzecką, Kędzierzyn, Trzuskołoń, Folwark i Kołaczkowo, oraz w połowie terenowy przez Lubochnię, Krzyżówkę, Gaj i resztę lasem do "Skoja". Dziś jednak doznałem oświecenia - dlaczego Gość z Wrześni ma pomykać sam nigdy wcześniej nie przebytą trasą, skoro możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i zabrać Go tam ze sobą, zaliczając tym samym wycieczkę w standardowym już składzie. Tak też się z Bobiko umówiłem, poinformowałem o tym fakcie moich regularnych kompanów, z którymi zgadałem się oczywiście w punkcie startowym, czyli na Wenecji. Punktualnie stawiliśmy się wszyscy troje, a mając już ustalony plan ruszyliśmy od razu w kierunku umówionego miejsca spotkania z kolegą z Wrześni (pracującym w Gnieźnie). Po chwili byliśmy już przy sklepie Społem na ul. Wierzbiczany, gdzie raptem kilka minut czekaliśmy na naszego towarzysza. Ten zjawił się po chwili, przywitał z nami i skoczył szybko do pobliskiego sklepu po jakąś przegryzkę i wodę na drogę. Pan Jurek w tym czasie ustrzelił pierwsze foto "prawie grupowe" :)
Nie minęło nawet kolejnych 5 minut i już żwawo kręciliśmy w stronę Lubochni w składzie: pan Jurek, Marcin, Bobiko i ja. Dziś akurat wiatr był naszym sprzymierzeńcem, gdyż nie dość że wiał w plecy, to jeszcze był ledwo odczuwalny (a przy obecnych temperaturach nie jest to jeszcze problemem).
Na skraju lasu pan Jurek ustrzelił ekipę wpadającą w zadrzewiony teren.
Tu czekała nas niespodzianka. Jeszcze tydzień temu tym leśnym duktem śmigało się po twardej ziemi wyśmienicie. Dziś, po paru ciepłych dniach zaskoczyły nas spore ilości luźnego piachu. Nasza Gnieźnieńska trójka na rowerach MTB podołała, reprezentant Wrześni na treku z sakwami miał jednak pewne problemy. Ostatecznie jakoś ten odcinek pokonał, choć teraz pewnie ostro nas pod nosem przeklina ;)
Dalej prowadził Marcin, który zaproponował trasę odmienną od moich dwóch wariantów. Śmignęliśmy przez Krzyżówkę i Piaski, następnie odbiliśmy na Sokołowo skąd zgodnie z drogowskazem pomknęliśmy do Skorzęcina. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy leśniczówce. Tu ustawiony jest posąg leśniczego z którym ustrzeliliśmy sobie kolejne foto.
Zawijać się musieliśmy w miarę szybko, bo ze sporych drzew wokoło nas zaczęły atakować srające ptaki :P. Przez wieś Skorzęcin, gdzie w oczy rzucił mi się śpiący na środku trawnika baaaaardzo zmęczony jegomość wypadliśmy na drogę wiodącą z Witkowa do ośrodka wypoczynkowego. Jeszcze kilka zakrętów przez las i jesteśmy na miejscu. Po przekroczeniu wjazdu powolutku pokręciliśmy w stronę molo. Moje spostrzeżenia - ośrodek powoli budzi się do życia. Parę lokali już działa, kolejne są przygotowywane na wysyp "turystów". Ludzi póki co niewiele, głównie Ci, którzy te lokale przygotowują. Gwarantuję jednak, że po zeszłorocznej wizycie, w tym roku w sezonie się tu nie zjawię. Na molo Bobiko skontaktował się z Uzielem, który dopiero wyjeżdżał z Witkowa. Tym samym zdobyliśmy dobre pół godziny odpoczynku.
Mniej więcej po upłynięciu spodziewanych 30 minut zjawił się kolejny reprezentant Wrzesińskiego BS, a zarazem ostatnie ogniwo naszej dzisiejszej grupy - Uziel. Przywitaliśmy się i już po chwili Uziel uzupełniał dokumentację fotograficzną o foto reszty dzisiejszej ekipy.
W międzyczasie naszą uwagę przykuła zbliżająca się deszczowa chmura, która skutecznie obniżyła nasze rowerowe morale. Wcześniej tego dnia studiowaliśmy prognozy, które zapowiadały 40% szans na opad po 20:00, więc licząc na ich rzetelność stwierdziliśmy, że nie ma się czego obawiać. Nie mniej sprowadzając ryzyko zmoknięcia do minimum ruszyliśmy praktycznie od razu z powrotem w stronę Witkowa. Ruszyliśmy to mało powiedziane, gdyż prędkość na tym odcinku nie spadała poniżej 30 km/h. Sprint dał wszystkim trochę popalić, ale nie ma to jak satysfakcja z zapierdzielania w tak zacnej grupie :) Po drodze zauważyłem, że łańcuch ociera mi o wózek przedniej przerzutki, a siodło znów zmieniło kąt (no żesz ku*wa mać!). Stosowne korekty wprowadziłem już we Witkowie, gdzie pożegnaliśmy naszych Wrzesińskich kompanów.
Oni pomknęli w swoją stronę, a my przez Małachowo Złych Miejsc, Niechanowo i Goczałkowo, już spokojniejszym tempem oscylującym koło 25km/h pokręciliśmy do Gniezna. Po drodze zostawiliśmy z panem Jurkiem Marcina pod domem umawiając się na jutrzejszą jazdę. Ostatecznie deszcz nas nie dopadł, ale prognozy na jutro są dla nas niestety niekorzystne i planowany wypad do WPN nie ma większego sensu. Nie oznacza to jednak, że nie można pośmigać po okolicy :).
Na deser jeszcze filmik ze sprintu ze Skoja do Witkowa, zarejestrowany przez Uziela (thx!) i Jego kamerkę na widłach :)
No i jeszcze tradycyjna mapka z Endo:
W oczekiwaniu na Bobiko© kubolsky
Nie minęło nawet kolejnych 5 minut i już żwawo kręciliśmy w stronę Lubochni w składzie: pan Jurek, Marcin, Bobiko i ja. Dziś akurat wiatr był naszym sprzymierzeńcem, gdyż nie dość że wiał w plecy, to jeszcze był ledwo odczuwalny (a przy obecnych temperaturach nie jest to jeszcze problemem).
Na skraju lasu pan Jurek ustrzelił ekipę wpadającą w zadrzewiony teren.
Wjazd do lasu w Lubochni© kubolsky
Tu czekała nas niespodzianka. Jeszcze tydzień temu tym leśnym duktem śmigało się po twardej ziemi wyśmienicie. Dziś, po paru ciepłych dniach zaskoczyły nas spore ilości luźnego piachu. Nasza Gnieźnieńska trójka na rowerach MTB podołała, reprezentant Wrześni na treku z sakwami miał jednak pewne problemy. Ostatecznie jakoś ten odcinek pokonał, choć teraz pewnie ostro nas pod nosem przeklina ;)
Dalej prowadził Marcin, który zaproponował trasę odmienną od moich dwóch wariantów. Śmignęliśmy przez Krzyżówkę i Piaski, następnie odbiliśmy na Sokołowo skąd zgodnie z drogowskazem pomknęliśmy do Skorzęcina. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy leśniczówce. Tu ustawiony jest posąg leśniczego z którym ustrzeliliśmy sobie kolejne foto.
Pamiątkowe zdjęcie przy pomniku leśnika w Skorzęcinie© kubolsky
Zawijać się musieliśmy w miarę szybko, bo ze sporych drzew wokoło nas zaczęły atakować srające ptaki :P. Przez wieś Skorzęcin, gdzie w oczy rzucił mi się śpiący na środku trawnika baaaaardzo zmęczony jegomość wypadliśmy na drogę wiodącą z Witkowa do ośrodka wypoczynkowego. Jeszcze kilka zakrętów przez las i jesteśmy na miejscu. Po przekroczeniu wjazdu powolutku pokręciliśmy w stronę molo. Moje spostrzeżenia - ośrodek powoli budzi się do życia. Parę lokali już działa, kolejne są przygotowywane na wysyp "turystów". Ludzi póki co niewiele, głównie Ci, którzy te lokale przygotowują. Gwarantuję jednak, że po zeszłorocznej wizycie, w tym roku w sezonie się tu nie zjawię. Na molo Bobiko skontaktował się z Uzielem, który dopiero wyjeżdżał z Witkowa. Tym samym zdobyliśmy dobre pół godziny odpoczynku.
Zaraz po wjeździe do OW Skorzęcin© kubolsky
Chill na molo w Skorzęcinie© kubolsky
Mniej więcej po upłynięciu spodziewanych 30 minut zjawił się kolejny reprezentant Wrzesińskiego BS, a zarazem ostatnie ogniwo naszej dzisiejszej grupy - Uziel. Przywitaliśmy się i już po chwili Uziel uzupełniał dokumentację fotograficzną o foto reszty dzisiejszej ekipy.
Jest i Uziel!© kubolsky
W międzyczasie naszą uwagę przykuła zbliżająca się deszczowa chmura, która skutecznie obniżyła nasze rowerowe morale. Wcześniej tego dnia studiowaliśmy prognozy, które zapowiadały 40% szans na opad po 20:00, więc licząc na ich rzetelność stwierdziliśmy, że nie ma się czego obawiać. Nie mniej sprowadzając ryzyko zmoknięcia do minimum ruszyliśmy praktycznie od razu z powrotem w stronę Witkowa. Ruszyliśmy to mało powiedziane, gdyż prędkość na tym odcinku nie spadała poniżej 30 km/h. Sprint dał wszystkim trochę popalić, ale nie ma to jak satysfakcja z zapierdzielania w tak zacnej grupie :) Po drodze zauważyłem, że łańcuch ociera mi o wózek przedniej przerzutki, a siodło znów zmieniło kąt (no żesz ku*wa mać!). Stosowne korekty wprowadziłem już we Witkowie, gdzie pożegnaliśmy naszych Wrzesińskich kompanów.
Pit-stop w Witkowie i Arrivederci!© kubolsky
Oni pomknęli w swoją stronę, a my przez Małachowo Złych Miejsc, Niechanowo i Goczałkowo, już spokojniejszym tempem oscylującym koło 25km/h pokręciliśmy do Gniezna. Po drodze zostawiliśmy z panem Jurkiem Marcina pod domem umawiając się na jutrzejszą jazdę. Ostatecznie deszcz nas nie dopadł, ale prognozy na jutro są dla nas niestety niekorzystne i planowany wypad do WPN nie ma większego sensu. Nie oznacza to jednak, że nie można pośmigać po okolicy :).
Na deser jeszcze filmik ze sprintu ze Skoja do Witkowa, zarejestrowany przez Uziela (thx!) i Jego kamerkę na widłach :)
No i jeszcze tradycyjna mapka z Endo:
Komentarze
Do Skoja w zeszłym roku, w sezonie autem rodzinnie się wybrałem i więcej tego błędu nie popełnię. Rowerem to inna bajka, mogę zaryzykować :)
Widzę że leśniczy tyle szczęścia nie miał i dostał z pocisku powietrze-ziemia :P
W sezonie w Skoju jest całkiem całkiem o ile przyjedzie się tylko rowerem przejechać.
To było udane piatkowe popołudnie