BS-owy keszing po mieście
Kategoria geocaching
Czwartek, 2 maja 2013
Komentarze:
4
Dziś wszystkich dopadł leń. Nie spotkałem osoby, która w dniu dzisiejszym nie czuła by się zniechęcona do właściwie wszystkiego. Tak też się stało z Gnieźnieńskimi BS-owcami. Jednym z racjonalnych powodów był wczorajszy dystans Chłopaków. Zrozumiałe - 150 km, z czego dobre 50 km w terenie potrafi solidnie wymęczyć. Ja co prawda sieknąłem raptem 80 km, do tego z przerwą i w ślimaczym tempie, ale dzisiejsza pogoda skutecznie zniechęciła mnie do przekraczania tego wyniku. Z Marcinem zgadaliśmy się przed 13, lecz ostatecznie, z różnych powodów wyruszyliśmy dopiero po 13:30. Po zgarnięcu Marcina praktycznie spod domu udaliśmy się ścieżką wzdłuż DK15 do Cielimowa. Tam na dawnym poligonie czekali na nas p. Jurek oraz Mateusz. Jak się po chwili dowiedziałem, Mateusza podjarał geocaching i pierwszej skrzynki postanowił poszukać na dawnym Papieskim lądowisku. Po dotarciu na miejsce i drobnej pomocy z naszej strony Junior uzupełniał swojego pierwszego w życiu loga :)
Chwila konsultacji i decyzja - przy okazji skoczymy wpisać się w nowego kesza w Gębarzewie, w końcu to żabi skok. Przejeżdżając koło wigwamu ustrzeliliśmy już na samym początku wycieczki grupówkę.
Chwilę czasu nam zajęło zanim wśród brzóz koło zakładu karnego znaleźliśmy kolejną mikroskrzynkę. W końcu jednak, dzięki sokolemu wzrokowi p. Jurka kesz się odnalazł.
Nikt otwarcie tego nie powiedział, ale widać było, że nikomu się dzisiaj konkretniejszych dystansów robić nie chce. Dodatkowo chłodny wmordewind oraz całkowity brak słońca dopełniły tej niechęci. Tak sobie powoli kręcąc w grupie, jednogłośnie ustaliliśmy, że dziś nie opuszczamy miasta tylko łowimy tyle keszy, ile damy radę. To był idealny plan i po chwili zgodnie ze wskazaniami GPSa Marcina śmigaliśmy w stronę dawnych koszar przy Wrzesińskiej. Przy okazji okazało się, że zestaw pt. GPS Marcina, Androidowy Locus z zaciągniętymi skrzynkami w okolicy u mnie, sokole oko p. Jurka i entuzjazm Mateusza spowodowały, że skrzyneczki jedna po drugiej padały naszym łupem. Po wpisie w koszarach śmignęliśmy paręset metrów zaliczyć kolejną przy stadionie żużlowym. Tu też spotkała nas nie lada niespodzianka :)
To musiał być jeden z pierwszych w tym roku dni kursowania Gnieźnieńskiej wąskotorówki, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem tak obładowanych wagonów.
Po kolejnym zalogowaniu udaliśmy się do centrum, omijając (jak się później okazało) skrzyneczkę na stacji Gniezno-Wąskotorówka. Odkryjemy następnym razem ;)
Tu w parku Kościuszki upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, czytaj - zaliczyliśmy dwa kesze całkiem blisko siebie.
Kolejny punkt naszego objazdu po mieście to ZSEO (Zespół Szkół Ekonomiczno Odzieżowych). Tu chwila minęła zanim kesz się znalazł, nawet ze spoilerem przed oczyma. Z kolejnym przy gimnazjum na ul. Pocztowej poszło znacznie łatwiej. Okazało się również, że po zmianie skrzyneczki na większą i umieszczeniu nowego logbooka zaliczyliśmy TTF i zdobyliśmy certyfikaty :) Dalej nasza trasa wiodła przez Piotra i Pawła. Tam drobne zakupy i ruszamy w kierunku Winiar. Na osiedle pokręciliśmy troszeczkę okrężną drogą, a dokładniej brzegiem j. Łazienki. Miało to oczywiście swój konkretny cel w postaci skrzynki pod wiaduktem Solidarności.
Ta okazała się być sporym pudełkiem z niezliczoną ilością fantów. My zgarnęliśmy tylko po certyfikacie, uzupełniliśmy loga i pojechaliśmy dalej, już na samo osiedle. Tu odnaleźliśmy sprawnie skrzynkę przy kościele i po dosłownie trzech minutach śmigaliśmy w dół wzdłuż cmentarza w kierunku Wenecji. W tej okolicy czekały nas dwa ostatnie postoje. Pierwszy zaliczony już wcześniej przez Mateusza padł szybko, drugi (zarazem ostatni) był już dwa razy nie lada wyzwaniem. W końcu jednak, po raz kolejny przy pomocy ostrego jak brzytwa wzroku p. Jurka umieściliśmy ostatnie dziś wpisy i pospiesznie, w strachu przed nadchodzącą ciemną chmurą i wzmagającym się wiatrem śmignęlismy do domów. Podsumowując - nie kręcąc wielkiego dystansu, przy nieciekawej pogodzie i właściwie w środku miasta również można ciekawie spędzić rowerowy dzień z Ekipą. W dniu dzisiejszym naszym łupem padło 11 keszy. Bardziej jednak, niż ta ilość cieszy fakt, że w samym tylko Gnieźnie znajduje się ich jeszcze kilkukrotnie więcej. Będzie co robić przy kolejnym leniu :)
Jeszcze tylko foto dzisiejszych fantów...
...przejazd kolejki...
...i oczywiście mapka.
Mateusz i Jego pierwszy kesz© kubolsky
Chwila konsultacji i decyzja - przy okazji skoczymy wpisać się w nowego kesza w Gębarzewie, w końcu to żabi skok. Przejeżdżając koło wigwamu ustrzeliliśmy już na samym początku wycieczki grupówkę.
Ekipa Gnieźnieńskiego BS© kubolsky
Chwilę czasu nam zajęło zanim wśród brzóz koło zakładu karnego znaleźliśmy kolejną mikroskrzynkę. W końcu jednak, dzięki sokolemu wzrokowi p. Jurka kesz się odnalazł.
Nikt otwarcie tego nie powiedział, ale widać było, że nikomu się dzisiaj konkretniejszych dystansów robić nie chce. Dodatkowo chłodny wmordewind oraz całkowity brak słońca dopełniły tej niechęci. Tak sobie powoli kręcąc w grupie, jednogłośnie ustaliliśmy, że dziś nie opuszczamy miasta tylko łowimy tyle keszy, ile damy radę. To był idealny plan i po chwili zgodnie ze wskazaniami GPSa Marcina śmigaliśmy w stronę dawnych koszar przy Wrzesińskiej. Przy okazji okazało się, że zestaw pt. GPS Marcina, Androidowy Locus z zaciągniętymi skrzynkami w okolicy u mnie, sokole oko p. Jurka i entuzjazm Mateusza spowodowały, że skrzyneczki jedna po drugiej padały naszym łupem. Po wpisie w koszarach śmignęliśmy paręset metrów zaliczyć kolejną przy stadionie żużlowym. Tu też spotkała nas nie lada niespodzianka :)
Niespodzianka przy stadionie© kubolsky
To musiał być jeden z pierwszych w tym roku dni kursowania Gnieźnieńskiej wąskotorówki, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem tak obładowanych wagonów.
Po kolejnym zalogowaniu udaliśmy się do centrum, omijając (jak się później okazało) skrzyneczkę na stacji Gniezno-Wąskotorówka. Odkryjemy następnym razem ;)
Tu w parku Kościuszki upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, czytaj - zaliczyliśmy dwa kesze całkiem blisko siebie.
Keszowania ciąg dalszy© kubolsky
Kolejny punkt naszego objazdu po mieście to ZSEO (Zespół Szkół Ekonomiczno Odzieżowych). Tu chwila minęła zanim kesz się znalazł, nawet ze spoilerem przed oczyma. Z kolejnym przy gimnazjum na ul. Pocztowej poszło znacznie łatwiej. Okazało się również, że po zmianie skrzyneczki na większą i umieszczeniu nowego logbooka zaliczyliśmy TTF i zdobyliśmy certyfikaty :) Dalej nasza trasa wiodła przez Piotra i Pawła. Tam drobne zakupy i ruszamy w kierunku Winiar. Na osiedle pokręciliśmy troszeczkę okrężną drogą, a dokładniej brzegiem j. Łazienki. Miało to oczywiście swój konkretny cel w postaci skrzynki pod wiaduktem Solidarności.
Pod estakadą na Winiary© kubolsky
Ta okazała się być sporym pudełkiem z niezliczoną ilością fantów. My zgarnęliśmy tylko po certyfikacie, uzupełniliśmy loga i pojechaliśmy dalej, już na samo osiedle. Tu odnaleźliśmy sprawnie skrzynkę przy kościele i po dosłownie trzech minutach śmigaliśmy w dół wzdłuż cmentarza w kierunku Wenecji. W tej okolicy czekały nas dwa ostatnie postoje. Pierwszy zaliczony już wcześniej przez Mateusza padł szybko, drugi (zarazem ostatni) był już dwa razy nie lada wyzwaniem. W końcu jednak, po raz kolejny przy pomocy ostrego jak brzytwa wzroku p. Jurka umieściliśmy ostatnie dziś wpisy i pospiesznie, w strachu przed nadchodzącą ciemną chmurą i wzmagającym się wiatrem śmignęlismy do domów. Podsumowując - nie kręcąc wielkiego dystansu, przy nieciekawej pogodzie i właściwie w środku miasta również można ciekawie spędzić rowerowy dzień z Ekipą. W dniu dzisiejszym naszym łupem padło 11 keszy. Bardziej jednak, niż ta ilość cieszy fakt, że w samym tylko Gnieźnie znajduje się ich jeszcze kilkukrotnie więcej. Będzie co robić przy kolejnym leniu :)
Jeszcze tylko foto dzisiejszych fantów...
Dzisiejsze fanty© kubolsky
...przejazd kolejki...
...i oczywiście mapka.
Komentarze