Siedem dyszek na lepszy początek tygodnia
Poniedziałek, 23 marca 2015
Komentarze:
0
Vmax
43.74 km/h
Tętnośr.
137
Tętnomax
168
Kalorie
2973 kcal
Temp.
5.0 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
Zaczynamy nowy tydzień. Zorientowani w temacie wiedzą, że w moim wypadku poniedziałek to Home Office, a co za tym idzie - spora część dnia dla siebie. Wiosenna aura zachęcała do jazdy, a że chęci mi nie brakuje to postanowiłem dorzucić parę kilometrów do kolekcji. Tradycyjnie zaproponowałem wspólne kręcenie Marcinowi. Ten oczywiście przystał na mój koncept, lecz dostępny był dopiero w godzinach wieczornych. Nie chcąc tracić dnia wyskoczyłem więc na solówkę, by później już w duecie zakończyć dzisiejsze śmiganie po okolicznych fyrtlach.
Na początek za cel obrałem częściowy objazd trasy nie organizowanego już niestety maratonu zaliczanego do cyklu Grand Prix Wielkopolski. Kręcąc wzdłuż DK15 drogą terenową, a dalej polną trafiłem na Wełnicę.
Tu chwilowo chwyciłem asfalt, przekroczyłem krajówkę dołem i znalazłem się w Jankowie Dolnym. Wpadając ponownie na terenowy etap trasy maratonu przyuważyłem przed sobą śmigającego bikera. Chciałem go dogonić, lecz na tym fragmencie był ode mnie zdecydowanie szybszy i w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. Trudno, jadę dalej swoim tempem. Urokliwymi leśnymi i polnymi duktami dotarłem do OW w Jankowie Dolnym. Tu czekał mnie podjazd do przystanku kolejowego, przecięcie szlaku kolejowego Gniezno-Inowrocław i jestem na Wierzbiczanach. Chwilowy postój na podziwianie widoków i mknę dalej w dół, by asfaltową serpentyną dotrzeć do wsi.
Do miasta wracam przez Szczytniki Duchowne i Konikowo. Dalej ruszam ku centrum przez Park Miejski, by ostatecznie dotrzeć na Skiereszewo. Dosłownie sekundę po tym jak zeskoczyłem z siodła odezwał się Marcin. Wsiadłem więc z powrotem, wpiąłem buty w pedały i ruszyłem Mu na spotkanie. Wpadliśmy na siebie na drodze pieszo-rowerowej ciągnącej się wzdłuż ul. Kostrzewskiego. Bez konkretnego planu ruszyliśmy przed siebie. Za pierwszy checkpoint obraliśmy ZK w Gębarzewie gdzie czujny strażnik postanowił dla zabawy poświecić nam latarką po oczach. Kawalarz... Dalej przez Gębarzewko śmignęliśmy do Pawłowa. Po drodze urodził się pomysł, by przez Lasy Czerniejewskie przemknąć do Wierzyc. Jak pomyśleliśmy - tak uczyniliśmy. Muszę przyznać, że eksploracja lasu po zmroku ma swój niepowtarzalny klimat. Pomijając fakt, że natknęliśmy się na stado saren żerujących dosłownie obok nas, jak również przecinającą nam drogę parę jeleni, to jazda znanymi trasami dostarczyła nowych i niesamowitych wrażeń. Szlaki, które całkiem nieźle znaliśmy wydawały się zupełnie obce, natomiast trasa którą zaplanowaliśmy nijak się miała do rzeczywistości. Jadąc trochę na czuja dotarliśmy w końcu na skraj lasu. Nie były to zaplanowane wcześniej Wierzyce. Las opuściliśmy w Chwałkówku, skąd serwisówką wzdłuż S5 pokręciliśmy do Gniezna. Jechało się wyśmienicie - średnia przelotowa sporadycznie spadała poniżej 28 km/h. Po jakichś 20 minutach znaleźliśmy się na Skiereszewie, skąd ul. E. Orzeszkowej ruszyliśmy ku centrum. Z Marcinem pożegnałem się na ul. Cienistej i dalej sam brzegiem Wenecji pomknąłem na Rynek (obowiązkowa kontrola temperatury powietrza :) ). Z rynku obrałem kierunek Piotr i Paweł, tam małe zakupy i do domu. Pod drzwiami licznik wskazywał 73 km. Nieźle jak na poniedziałek - 3 dzień kalendarzowej wiosny :).
Na początek za cel obrałem częściowy objazd trasy nie organizowanego już niestety maratonu zaliczanego do cyklu Grand Prix Wielkopolski. Kręcąc wzdłuż DK15 drogą terenową, a dalej polną trafiłem na Wełnicę.
Droga polna wzdłuż DK15 prowadząca na Wełnicę© kubolsky
Tu chwilowo chwyciłem asfalt, przekroczyłem krajówkę dołem i znalazłem się w Jankowie Dolnym. Wpadając ponownie na terenowy etap trasy maratonu przyuważyłem przed sobą śmigającego bikera. Chciałem go dogonić, lecz na tym fragmencie był ode mnie zdecydowanie szybszy i w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. Trudno, jadę dalej swoim tempem. Urokliwymi leśnymi i polnymi duktami dotarłem do OW w Jankowie Dolnym. Tu czekał mnie podjazd do przystanku kolejowego, przecięcie szlaku kolejowego Gniezno-Inowrocław i jestem na Wierzbiczanach. Chwilowy postój na podziwianie widoków i mknę dalej w dół, by asfaltową serpentyną dotrzeć do wsi.
Widok na Wierzbiczańskie stawy© kubolsky
Do miasta wracam przez Szczytniki Duchowne i Konikowo. Dalej ruszam ku centrum przez Park Miejski, by ostatecznie dotrzeć na Skiereszewo. Dosłownie sekundę po tym jak zeskoczyłem z siodła odezwał się Marcin. Wsiadłem więc z powrotem, wpiąłem buty w pedały i ruszyłem Mu na spotkanie. Wpadliśmy na siebie na drodze pieszo-rowerowej ciągnącej się wzdłuż ul. Kostrzewskiego. Bez konkretnego planu ruszyliśmy przed siebie. Za pierwszy checkpoint obraliśmy ZK w Gębarzewie gdzie czujny strażnik postanowił dla zabawy poświecić nam latarką po oczach. Kawalarz... Dalej przez Gębarzewko śmignęliśmy do Pawłowa. Po drodze urodził się pomysł, by przez Lasy Czerniejewskie przemknąć do Wierzyc. Jak pomyśleliśmy - tak uczyniliśmy. Muszę przyznać, że eksploracja lasu po zmroku ma swój niepowtarzalny klimat. Pomijając fakt, że natknęliśmy się na stado saren żerujących dosłownie obok nas, jak również przecinającą nam drogę parę jeleni, to jazda znanymi trasami dostarczyła nowych i niesamowitych wrażeń. Szlaki, które całkiem nieźle znaliśmy wydawały się zupełnie obce, natomiast trasa którą zaplanowaliśmy nijak się miała do rzeczywistości. Jadąc trochę na czuja dotarliśmy w końcu na skraj lasu. Nie były to zaplanowane wcześniej Wierzyce. Las opuściliśmy w Chwałkówku, skąd serwisówką wzdłuż S5 pokręciliśmy do Gniezna. Jechało się wyśmienicie - średnia przelotowa sporadycznie spadała poniżej 28 km/h. Po jakichś 20 minutach znaleźliśmy się na Skiereszewie, skąd ul. E. Orzeszkowej ruszyliśmy ku centrum. Z Marcinem pożegnałem się na ul. Cienistej i dalej sam brzegiem Wenecji pomknąłem na Rynek (obowiązkowa kontrola temperatury powietrza :) ). Z rynku obrałem kierunek Piotr i Paweł, tam małe zakupy i do domu. Pod drzwiami licznik wskazywał 73 km. Nieźle jak na poniedziałek - 3 dzień kalendarzowej wiosny :).
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.