Asfaltem z Marcinem, terenem solo
Środa, 18 marca 2015
Komentarze:
1
Po raz kolejny udało mi się wyciagnąć Marcina na wspólny objazd okolicznych rewirów. W związku z tym, że mój dzisiejszy Kompan postanowił pokatować szosę, Jemu przypadło w udziale planowanie trasy. Zaraz po powrocie z pracy nastąpiło tzw. szybkie ogarnięcie, by po chwili w obcisłym montować bloki w pedały i sadzać kuper na siodle. Umówiliśmy się na spotkanie na Orcholskiej. Ponieważ to praktycznie mój fyrtel, dosłownie po pięciu minutach przybijałem piątkę z Marcinem. Ruszyliśmy współnie w kierunku Strzyżewa Kościelnego. W pewnym momencie z mijającego nas cudu koreańskiej myśli technicznej w postaci Hyundaia i10 zagaił nas umundurowany z prośbą (poleceniem?) by jechać jeden za drugim. Może się nie znam, ale znowelizowane przepisy pozwalają rowerzystom jeździć parami gdy nie utrudnia to ruchu na drodze. A nie utrudniało... Cóż, szanowny Pan Władza powinien się chyba dokształcić. Ten sam Hyundai zaczaił się na nas raz jeszcze w Strzyżewie gdy omijaliśmy kroczącego w poprzek ulicy kaczora, ale tym razem tylko nas wyminął i pojechał przed siebie. My natomiast odbiliśmy w prawo w kierunku Lulkowa. Po drodze udało mi się uchwycić spacerujące po polu żurawie.
Dalej, przecinając górą DK15 śmignęliśmy w stronę Jankowa, by po chwili odbijać w kierunku Wierzbiczan. Chcąc skręcać (sygnalizując to odpowiednio wcześnie) zachowawczo obejrzałem się za siebie. To był bardzo dobry ruch, gdyż jakaś tępa Baba z Brzydgoszy postanowiła nas akurat w tym momencie wyminąć. Gdybym się nie spojrzał, prawdopodobnie wmontowałbym się jej w maskę... Noszkurwamać, co za ludzie!!! Na szczęście dalej było już "z górki". Widok na jez. Wierzbiczańskie nas uspokoił, kręcąc sobie leniwie napawaliśmy się cudownymi okolicznościami przyrody. Tu akurat najlepsze przed nami - polecam tą okolicę w maju/czerwcu. Nie, wróć! Wierzbiczany polecam o każdej porze roku :). Z Wierzbiczan pokręciliśmy w stronę Szczytnik Duchownych, a następnie przez Osiniec wpadliśmy z powrotem do Gniezna. Pokręciliśmy jeszcze wspólnie Pustachowską w okolice kościoła gdzie zakończyliśmy wspólną jazdę. Marcin wrócił do domu, natomiast ja miałem jeszcze zdecydowanie za mało km w girach :). Ruszyłem dalej ul. Południową w kierunku Mnichowa mijając po drodze liczne stada saren żerujących w polu. Kilka z nich przecięło drogę dosłownie przed moim nosem. Swoją drogą zawsze się zastanawiam jak to jest, że taka sarna śmignie 5-7 metrów przede mną, a dosłownie parę sekund później patrząc w kierunku w którym czmychnęła w ogóle jej nie widać... Po przyjemnej dawce terenu znalazłem się w Mnichowie, przeciąłem drogę Gniezno-Czerniejewo i ruszyłem w kierunku S5. Po drodze zatrzymałem się jeszcze by uchwycić zachód słońca nad ekspresówką. Niestety ekspresówki na zdjęciu nie widać ;).
Z tego miejsca prostą drogą wpadłem z powrotem do miasta. Przez Skiereszewo pokręciłem do Centrum i tradycyjnie przecinając Rynek udałem się do Piotra i Pawła po napitek i szamunek. Z Piotra i Pawła dość szybko czmychnąłem do domu, gdyż zaczęło się robić nieprzyjemnie chłodno. Ciężko się dziwić - w końcu nadal marzec. Piękna wiosna tej zimy jak widać :)
Żurawie na Polu w okolicach Lulkowa© kubolsky
Zachód słońca nad S5© kubolsky
Komentarze