Podwieczorny spontan z Marcinem
Poniedziałek, 16 marca 2015
Komentarze:
0
Vmax
46.10 km/h
Tętnośr.
138
Tętnomax
168
Kalorie
1753 kcal
Temp.
8.0 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
Poniedziałek, czyli jak zwykle Home Office. Taki z niego home, że koło południa wylądowałem w Poznaniu. W sumie dobrze się stało, bo miałem okazję zahaczyć o dwa sklepy rowerowe gdzie zaopatrzyłem się odpowiednio w nowe klocki do tylnego hamulca z Markowych Rowerów i nową dźwignie blokady skoku wraz z linką z Euro-Bike'a. W domu zameldowałem się po 15:00 od razu przystępując do czynności serwisowych. Zajęło mi to góra pół godziny - w końcu co to za filozofia wymienić klocki czy linkę. Po wykonanej pracy spojrzałem za okno i stwierdziłem, że żal by było nie wyskoczyć na rower i nie wykręcić paru kaemów. Tylko jakoś tak samemu mi się nie chciało... Trzeba więc było pójść na kompromis. Wyskoczyłem na casualową przejażdżkę w rodzinne strony, czyli na drugi koniec miasta. Pogoda zachęcała do jazdy na półkrótko, tak też postanowiłem się ubrać. Na spokojnie pokręciłem do Staruszków, wypiłem kawę, pogadaliśmy trochę gdy nagle dość niespodziewanie via FB zagaił mnie Marcin. Przyznam szczerze że morda mi się uśmiechnęła i z chęcią przystałem na koncept wspólnego śmigania po lokalnych fyrtlach. Był tylko jeden problem - na dworze coraz zimniej a ja nadal na półkrótko. Umówiliśmy się na Wenecji (zdziwienie Marcina na mój widok - bezcenne :D ) skąd razem udaliśy się do mnie celem uzupełnienia wierzchniej warstwy odzieży. Ubrany już adekwatnie do panujących warunków śmignąłem wraz z Marcinem w kierunku Pyszczyna. Kręciliśmy sobie na spokojnie z założeniem przejechania pętli przez Kędzierzyn, Oborę i Braciszewo. Wyskakując na drogę Gniezno - Zdziechowa zderzykiśmy się z solidnym wmordewindem. Mimo że na dworze było całkiem przyjemnie, to upierdliwy wiatr naparzał na tyle solidnie że zmuszał do konkretniejszego wysiłku. Na szczęście zetknęliśmy się z nim raptem raz jeszcze kręcąc serwisówką wzdłuż S5 w stronę Gniezna. Dalej ul. Orzeszkowej udaliśmy się w kierunku miasta. Po drodze pożegnałem się z Marcinem i przez Wenecję a następnie Rynek przemknąłem do Piotra i Pawła na małe zakupy (obkład i smarowanie ;) ). Ponownie w domu zameldowałem się po 7 usatysfakcjonowany kolejnymi kilometrami w nogach. Teraz czas na herbatę i kolejną książkę z ukochanej serii opowiadań ze Świata Dysku. Sir Terry - mam nadzieję, że tam po drugiej stronie nadal bedziesz pisał. Gdyby się okazało, że jakimś cudem również ja tam trafię, z chęcią zapozanam się z Twoją dalszą twórzością.
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.