Danie na dziś - Gołąbki na szybko
Kategoria solo
Środa, 25 marca 2015
Komentarze:
3
Dystans
57.82 km
Czas
02:21
Vśrednia
24.60 km/h
Vmax
46.11 km/h
Tętnośr.
143
Tętnomax
165
Kalorie
2373 kcal
Temp.
15.0 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
11 stopni na plusie o godzinie 10:00, 19 stopni na plusie tuż po południu - to nie mogło się zakończyć inaczej, jak tylko śmiganiem i nabijaniem kolejnych kaemów :). Z pracy wróciłem po 16:00, nie tracąc czasu wbiłem się w obcisłe na półkrótko, zatankowałem bidon i ruszyłem na podbój szlaków. Co ciekawe, zasiadając na rower wyjątkowo miałem w głowie gotowy plan dzisiejszej trasy - postanowiłem kopsnąć się na wieżę do Duszna. Żwawo kręcąc ul. Orcholską w stronę Dębówca stwierdziłem, że 16:30 to chyba jednak za późna pora na wyprawę na sam szczyt Wału Wydartowskiego, tym samym postanowiłem zmienić dzisiejsze plany i udać się na Gołąbki. Mijając odbicie na Wełnicę przyuważyłem przed sobą niezidentyfikowanego bikera. Początkowo myślałem, że to Mr. Jerry pomyka sobie na szosie, ale szybko topniejący dystans który nas dzielił odwlekł mnie od tego przypuszczenia. Mijając kolegę rzuciłem dziarskie "cześć" i pomknąłem w stronę Lasów Królewskich. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak grząskich piachów o tej porze roku. Część trasy przez las to rzucanie rowerem raz na prawo raz na lewo. Przemknąłem nieprzyjaznym traktem i dotarłem w okolice grobu nieznanego żołnierza Napoleońskiego.
Widać, że okoliczni mieszkańcy bardzo dbają o mogiłę i chwała Im za to. Spod grobu ruszyłem dalej przed siebie, do celu (pośredniego) mojej dzisiejszej wyprawy. Przemykając przez wieś Gołąbki minąłem się z kolejnymi dwoma bikerami i po chwili byłem już nad brzegiem jeziora Przedwieśnia.
Na miejscu krótką chwilę poświęciłem na odpoczynek i regenerację, gdyż cały odcinek z Gniezna po samą plażę solidnie przepalałem łydy. Pierwotnie plan zmodyfikowanej trasy zakładał cofkę do drogi prowadzącej do Jastrzębowa, a następnie powrót przez Strzyżewa do Gniezna, ale jakoś tak mało km by wyszło :P. Trzeba było coś z tym fantem zrobić. Wymyśliłem sobie, że pomknę w stronę Trzemeszna przez Grabowo i Kruchowo. Jak wymyśliłem - tak uczyniłem. Wpadając na łuk drogi przy dworku w Kruchowie przez głowę przeszła mi myśl, by odbić na Wydartowo i dotrzeć jednak na tą wieżę. Po chwili zastanowienia stwierdziłem jednak, że to za dużo jak na tak późną porę i ruszyłem w stronę Trzemeszna przez Niewolno. W Trzemesznie przeciąłem DK15, ekspresem śmignąłem przez centrum miasteczka i napotkałem kolejny dylemat - prosto na Miaty, czy w prawo na Wierzbiczany? Zamiłowanie do naszych "lokalnych Kaszub" wzięło górę i padło na opcję nr 2. Po drodze po raz kolejny miałem okazję gonić węża po piachu, ale w ogólnym rozrachunku stwierdzam, że jakiejś wielkiej tragedii nie było. W końcu ponownie chwyciłem gładki jak lustro asfalt i pognałem nim w stronę Lubochni. Z Lubochni pokręciłem już bezpośrednio do Gniezna z założeniem kolejnego, solidnego przepalenia łydek. Postanowiłem sobie, że stąd aż po samą tablicę "Gniezno" prędkość przelotowa nie spadnie poniżej 30 km/h. Tak też się stało (no, może z jednym czy dwoma wyjątkami) i w zaskakująco krótkim czasie znalazłem się z powrotem w mieście. Jedyne co mi pozostało to przejazd przez Centrum i powrót do domu. Ciekawe czy jutro uda się dotrzeć do Duszna... :P
Grób nieznanego żołnierza Napoleońskiego© kubolsky
Panorama jeziora Przedwieśnia© kubolsky
Na miejscu krótką chwilę poświęciłem na odpoczynek i regenerację, gdyż cały odcinek z Gniezna po samą plażę solidnie przepalałem łydy. Pierwotnie plan zmodyfikowanej trasy zakładał cofkę do drogi prowadzącej do Jastrzębowa, a następnie powrót przez Strzyżewa do Gniezna, ale jakoś tak mało km by wyszło :P. Trzeba było coś z tym fantem zrobić. Wymyśliłem sobie, że pomknę w stronę Trzemeszna przez Grabowo i Kruchowo. Jak wymyśliłem - tak uczyniłem. Wpadając na łuk drogi przy dworku w Kruchowie przez głowę przeszła mi myśl, by odbić na Wydartowo i dotrzeć jednak na tą wieżę. Po chwili zastanowienia stwierdziłem jednak, że to za dużo jak na tak późną porę i ruszyłem w stronę Trzemeszna przez Niewolno. W Trzemesznie przeciąłem DK15, ekspresem śmignąłem przez centrum miasteczka i napotkałem kolejny dylemat - prosto na Miaty, czy w prawo na Wierzbiczany? Zamiłowanie do naszych "lokalnych Kaszub" wzięło górę i padło na opcję nr 2. Po drodze po raz kolejny miałem okazję gonić węża po piachu, ale w ogólnym rozrachunku stwierdzam, że jakiejś wielkiej tragedii nie było. W końcu ponownie chwyciłem gładki jak lustro asfalt i pognałem nim w stronę Lubochni. Z Lubochni pokręciłem już bezpośrednio do Gniezna z założeniem kolejnego, solidnego przepalenia łydek. Postanowiłem sobie, że stąd aż po samą tablicę "Gniezno" prędkość przelotowa nie spadnie poniżej 30 km/h. Tak też się stało (no, może z jednym czy dwoma wyjątkami) i w zaskakująco krótkim czasie znalazłem się z powrotem w mieście. Jedyne co mi pozostało to przejazd przez Centrum i powrót do domu. Ciekawe czy jutro uda się dotrzeć do Duszna... :P
Komentarze
Piachy są faktycznie masakryczne jak na tą porę roku i co gorsza pojawiły się one na odcinkach gdzie nigdy ich nie było.
A z dzisiejszej wyprawy do Duszna chyba niewiele wyjdzie. W ogóle z rowerem może być ciężko, bo pogoda nieciekawa :/