Szybka dycha...i niespodzianka
Kategoria solo
Poniedziałek, 4 marca 2013
Komentarze:
3
Dziś krótko i bez mapki, bo i dystans jest mocno umowny. Poniedziałek, jako ten jeden z najgorszych dni w tygodniu (szczerze, komu się autentycznie chce iść po weekendzie do pracy?!) przywitał mnie iście wiosenną pogodą. Żal mi się niesamowicie zrobiło, gdy pomyślałem, że tak piękny dzień spędzę w pracy zamiast na rowerze. Na całe szczęście dziś sobie zaplanowałem pracę w Poznaniu, a dzięki "kochanej" GDDKiA połączenie z w/w mam dosłownie ekspresowe (S5 FTW!!!) Tym samym praca się skończyła, a ja dość szybko znalazłem się w domu i postanowiłem wykorzystać ową cudną aurę. Na dłuższy wyjazd solo za specjalnie nie czułem klimatu, tym bardziej, że wolnego czasu i tak za wiele dziś nie mam, więc chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu umówiłem się do koleżanki na strzyżenie. W ten oto sposób, w tą i z powrotem wykręciłem marne 10 kaemów, ale z przyzwoitą średnią prędkością, oscylującą koło 22 km/h (a zaznaczam, że jechałem przez całe miasto, czyli światła, skrzyżowania, w górę i w dół, a w około ci nieszczęśni i niezdecydowani kierowcy w swoich pojazdach).
Dawać mi tu piątek zaraz! ;)
EDIT: Tylny hamulec nie dawał mi spokoju...znowu. Poszedłem więc wieczorem pogrzebać trochę przy rowerze. Cel był prosty - oczyścić klocki i tarcze, naciągnąć linkę i wyregulować baryłkę przy manetce. Nim się zabrałem do roboty spotkała mnie niespodzianka...w postaci pany w tylnym kole :)
Na szczęście nim powietrze uszło, nieświadomy zaistniałej sytuacji zajechałem do domu. Na większe szczęście mam dwie dętki w zapasie, więc problem szybko został zażegnany. Hamulce też podregulowałem :) Poniżej fotka skurczybyka odpowiedzialnego za całe zamieszanie:
Dawać mi tu piątek zaraz! ;)
EDIT: Tylny hamulec nie dawał mi spokoju...znowu. Poszedłem więc wieczorem pogrzebać trochę przy rowerze. Cel był prosty - oczyścić klocki i tarcze, naciągnąć linkę i wyregulować baryłkę przy manetce. Nim się zabrałem do roboty spotkała mnie niespodzianka...w postaci pany w tylnym kole :)
Na szczęście nim powietrze uszło, nieświadomy zaistniałej sytuacji zajechałem do domu. Na większe szczęście mam dwie dętki w zapasie, więc problem szybko został zażegnany. Hamulce też podregulowałem :) Poniżej fotka skurczybyka odpowiedzialnego za całe zamieszanie:
Kolec wyjęty z opony© kubolsky
Komentarze