Marcin, zgadnij gdzie byłem :)
Kategoria solo
Środa, 6 marca 2013
Komentarze:
2
Dzień zaczął się nieciekawie - samochód odmówił posłuszeństwa. Ponieważ moja wiedza z zakresu mechaniki samochodowej bliska jest zeru bezwzględnemu bez zastanowienia oddałem auto do mechanika. W ten oto sposób zyskałem pseudo wolny dzień w kalendarzu. Pseudo, bo zdalna praca obca mi nie jest. Wolny, ponieważ jednak nie muszę cisnąć w fotelu, za kółkiem 250 km w jedną i 250 km w drugą stronę. Ów dzień, dzięki wybitnie sprzyjającym warunkom pogodowym należało by spożytkować w oczywisty sposób. Tak tez uczyniłem. Nie miałem zbytniego konceptu na trasę, ale na szczęście po chwili przypomniał mi się ostatni wpis Marcina. Tym oto sposobem wybrałem się do Dziekanowic. Wycieczkę rozpocząłem dość niefortunnie, gdyż do jazdy wybrałem złą stronę wyremontowanej DK5 i po paru minutach jazdy serwisówką trafiłem w ślepy zaułek.
Chcąc, nie chcąc musiałem wykręcić rogala i najbliższym wiaduktem nad DK5 przedostać się na drugą stronę. Dalej nic specjalnie interesującego się nie działo, ot jazda do wyznaczonego celu. Podzielam zdanie Marcina na temat drogi pieszo - rowerowej do Dziekanowic - nie dość, że z kostki brukowej, to jeszcze dziurawa jak szwajcarski ser. Niesamowitą ulgą było z niej w końcu zjechać i asfaltem ruszyć w stronę wsi, a następnie jeziora.
Nad jeziorem ustrzeliłem nową profilówkę dla Fury i ruszyłem w drogę powrotną, tym razem przez wieś, polną, lecz pięknie asfaltową drogą. W końcu dotarłem do "traktu rowerowego" (tak bym właśnie tą ścieżkę nazwał, bo droga dla rowerów to to nie jest) między Łubowem a Dziekanowicami i pognałem do domu.
Poniżej kila cykniętych dziś fotek...
...oraz tradycyjnie mapka z Endo
P.S. W weekend ma wrócić zima :( WHYYYYYYYYYYYY?
Dead end, czyli S5 się urywa w polu© kubolsky
Chcąc, nie chcąc musiałem wykręcić rogala i najbliższym wiaduktem nad DK5 przedostać się na drugą stronę. Dalej nic specjalnie interesującego się nie działo, ot jazda do wyznaczonego celu. Podzielam zdanie Marcina na temat drogi pieszo - rowerowej do Dziekanowic - nie dość, że z kostki brukowej, to jeszcze dziurawa jak szwajcarski ser. Niesamowitą ulgą było z niej w końcu zjechać i asfaltem ruszyć w stronę wsi, a następnie jeziora.
Nad jeziorem ustrzeliłem nową profilówkę dla Fury i ruszyłem w drogę powrotną, tym razem przez wieś, polną, lecz pięknie asfaltową drogą. W końcu dotarłem do "traktu rowerowego" (tak bym właśnie tą ścieżkę nazwał, bo droga dla rowerów to to nie jest) między Łubowem a Dziekanowicami i pognałem do domu.
Poniżej kila cykniętych dziś fotek...
Jezioro, plaża, mostek i Ostrów Lednicki© kubolsky
Fura na tle jez. Lednickiego© kubolsky
Kaszel i dwie wierzby© kubolsky
S5 z wiaduktu© kubolsky
...oraz tradycyjnie mapka z Endo
P.S. W weekend ma wrócić zima :( WHYYYYYYYYYYYY?
Komentarze