Travel on Gravel!

kubolsky
Wpisy archiwalne w kategorii

100 i więcej

Dystans całkowity:11469.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:529:43
Średnia prędkość:21.65 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Suma podjazdów:23029 m
Maks. tętno maksymalne:197 (107 %)
Maks. tętno średnie:143 (78 %)
Suma kalorii:395675 kcal
Liczba aktywności:97
Średnio na aktywność:118.24 km i 5h 27m
Więcej statystyk
Sobota, 9 lipca 2016 Komentarze: 0
Dystans 168.80 km
Czas 08:17
Vśrednia 20.38 km/h
Uczestnicy
Vmax 43.90 km/h
Kalorie 5958 kcal
Więcej danych
Drugie podejście do planowanego jakiś czas temu (ale ostatecznie niezrealizowanego) wypadu do Lichenia, tym razem zakończone powodzeniem. Dojazd do sanktuarium przebiegł ekspresowo (bo z wiatrem) przez Anastazewo, Kleczew, i Pątnów (tu miało miejsce obowiązkowe focenie kompleksu elektrowni). Wrażenia z Lichenia mógłbym opisać jednym stwierdzeniem - katolickie Krupówki. Masakra! Sam kompleks na czele z bazyliką to moim skromnym zdaniem szczyt kiczu, no ale co ja się tam znam... Kończąc wizytę skoczyliśmy jeszcze na szamę (tytułowy kebab w bułce z dodatkiem szczypiorku którego się tam totalnie nie spodziewałem) i w drogę. Powrót do Gniezna przez Kazimierz Biskupi, Ostrowite, Powidz i Witkowo to praktycznie nieustająca batalia z wmordewindem. Na nasze szczęście na działce urzędowali Staruszkowie, więc czekała na nas strawa z grilla mająca za zadanie uzupełnić energię :) Z zadania wywiązała się należycie, dzięki czemu nasyceni wróciliśmy pod wieczór do domów.











Wtorek, 28 czerwca 2016 Komentarze: 0
Dystans 131.70 km
Czas 05:59
Vśrednia 22.01 km/h
Uczestnicy
Vmax 40.70 km/h
Kalorie 5008 kcal
Temp. 24.0 °C
Więcej danych
Spontaniczny wypad do Poznania i z powrotem w towarzystwie Micora, a przy okazji dokulanie dodatkowych kilometrów do czerwcowej puli. Trasa w znakomitej części terenowa - w przeciwnym wypadku Dawid by mi jęczał nad uchem że płasko i nudno, co mogłoby skutkować powrotem w pojedynkę :P.










Niedziela, 29 maja 2016 Komentarze: 0
Dystans 111.80 km
Czas 05:13
Vśrednia 21.43 km/h
Vmax 40.00 km/h
Kalorie 4262 kcal
Więcej danych
Coweekendowa wyrypa na działkę, przy okazji objazd okołopowidzkich fyrtli.

Czwartek, 26 maja 2016 Komentarze: 0
Dystans 164.40 km
Czas 08:02
Vśrednia 20.46 km/h
Uczestnicy
Vmax 58.30 km/h
Kalorie 5892 kcal
Temp. 17.0 °C
Więcej danych
Dzień wolny od wszystkiego należało stsownie wykorzystać. Padło na okołopoznański klasyk, czyli Pierścień Rowerowy wokół stolicy Wielkopolski. Na szlak postanowiliśmy dojechać autami, więc o nieprzyzwoitej 7:00 rano spotykamy się w ustalonym punkcie, ładujemy rowery do samochodów i mykamy do Dąbrówki Kościelnej. Obawialiśmy się wiszących nad nami od rana chmur, ale w ogólnym rozrachunku okazało się że z aurą trafiliśmy idealnie - bezdeszczowo, nieszczególnie zimno, ale też zdecydowanie nie gorąco, no i w sumie cały czas bezwietrznie. Pierwsze kilometry to przejazd przez Puszczę Zielonkę do Murowanej Gośliny, dalej Promnice i przebitka przez Poligon Biedrusko (bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu). Dalej zgodnie z pomarańczowym oznakowaniem szlaku Kiekrz, Sady i Lusowo w którym zorganizowaliśmy pierwszą pauzę na śniadanie. Posileni ruszyliśmy dalej w kierunku Stęszewa mijając po drodze liczne pomniejsze wioski. W Stęszewie zaatakowalićmy Żabkę by nabyć drogą kupna jakieś enerdżajzery i cukier w jakiejkolwiek postaci. Za Stęszewem czekała nas przebitka przez WPN i wylot w Mosinie. Na Osowej zahaczyliśmy oczywiście o wieżę widokową, lecz niestety to co mieliśmy okazję zobaczyć z góry ciężko było nazwać jakimkolwiek widokiem - ot komin w Mosinie, kilka dachów, a z drugiej strony drzewa i mleko. Spod wieży pokręciliśmy do Rogalina gdzie ku naszemu szczęściu działała lokalna restauracja i można było się solidniej posilić. Kolejne kilometry to w sumie cały czas asfaltowa nuda - Kórnik, Gądki, Tulce, Trzek i Kostrzyn. Z Kostrzyna cały czas podążając za pomarańczowym znakowaniem chwilę pomknęliśmy asfaltem na Pobiedziska, by w Tarnowie znowu chwycić teren. Kolejne wsie i osady na trasie to znane nam doskonale Góra, Promno, Wronczyn, Bednary oraz Stęszewice (z "przezajebistą" betonką na czele) i ostatecznie punkt wyjścia, czyli Dąbrówka Kościelna. Na koniec selfiaczek, rowery do aut, piona i zmykamy do Gniezna.































Niedziela, 8 maja 2016 Komentarze: 1
Dystans 119.40 km
Czas 05:39
Vśrednia 21.13 km/h
Uczestnicy
Vmax 36.70 km/h
Kalorie 4407 kcal
Temp. 24.0 °C
Więcej danych
Spontaniczny wypad z p.Jurkiem i Mateuszem do Poznania. Szczerze mówiąc zbierając się do wyjazdu myślałem, czy nie zaproponować właśnie tego kierunku :). Dojazd na Maltę zgodnie z życzeniem Mr. Jerrego wariantem terenowym przez PK Promno, Katarzynki i wzdłuż jez. Swarzędzkiego. Na miejscu pauzujemy na kiełbasę/szaszłyk, oraz piwo. Powrót zorganizowaliśmy drugą stroną DK5, co wiązało się z przebiciem przez Poznań Wartostradą i dalej w stronę Koziegłów przebudowywaną Gdyńską. Z Kicina do Wierzenicy przedostaliśmy się duktem polnym, a dalej już w sumie tylko asfalty (poza odcinkiem Węglewo-Lednogóra). Po drodze organizujemy jeszcze dwie krótke przerwy w Wronczynie i Lednogórze, bo jazda pod wiatr daje nam popalić. Z Lednogóry do Łubowa mkniemy DDR-em, a do Gniezna serwisówką wzdłuż DK5.

Na koniec ciekawostka - nieświadomie, dokładnie rok po ostatnim Wings for Life obieramy tą samą destynację i ponownie trafiamy na niestrudzonych biegaczy :)





Piątek, 6 maja 2016 Komentarze: 1
Dystans 107.40 km
Czas 04:56
Vśrednia 21.77 km/h
Uczestnicy
Vmax 47.20 km/h
Kalorie 4053 kcal
Temp. 22.0 °C
Więcej danych
Tym razem padło na Barcin (destynacja zaproponowana z partyzanta przez Micora). Wychodząc z domu kapnąłem się, że zapomniałem wgrać nakreślony dzień wcześniej ślad. Cóż, demencja... Pojedziemy na pamięć ;). O umówionej 10:00 ruszamy w kierunku Dębówca naszą ukochaną ul. Orcholską, dalej Gołąbki i oczywiście leśnostrada do Gąsawki. Z uwagi na fakt, iż ścieżka przyrodniczo-leśna nie widziała Micora od dobrych 2 lat (i vice versa) postanowiliśmy przy okazji zahaczyć o tą urokliwą dolinkę. Kolejny etap trasy to przejazd przez las wzdłuż jez. Chomiąskiego. Wyjeżdżając na śródleśną szosę z automatu skręciliśmy w lewo, a dojeżdżając do Łysinina zorientowaliśmy się że jedziemy w złym kierunku. Bywa... Cofnęliśmy się te kilkaset metrów dojeżdżając do kolejnego skrzyżowania na którym (tym razem już prawidłowo) ponownie odbijamy w lewo. Kolejne kilometry to kilka pałuckich podjazdów i zjazdów, przelot przez Wiktorowo, Wójcin, Wolice i docieramy do Barcina. Na miejscu większych atrakcji brak, więc chcąc nie chcąc udajemy się nad Noeć przycupnąć dłuższą chwilę na ławeczce.
Droga powrotna pokrywała się z tą już przebytą aż do rozwidlenia szlaków w Ostrówcach. By urozmaicić sobie trochę trasę pomknęliśmy w kierunku Pniew, skąd przez las w ekspresoeym tempie dotarliśmy do Wenecji. Tu tradycyjnie urządziliśmy krótką przerwę na peronie wąskotorówki. Spod ruin w których ponoć straszy Diabeł Wenecki pomknęliśmy do Biskupina, a dalej śródpolnym szutrowym traktem do Złotnik. Przecinając szosę Rogowo-Gąsawa przedostaliśmy się do Szelejewa. Stąd aż do Budzisławia czekał na nas nudny asfalt. Dopiero za Budzisławiem ponownie chwyciliśmy teren, którym przez Gościeszynek i Lasy Królewskie dotarliśy do leśniczówki Sarnówko. Jedyne co nam pozostało to ponownie Dębówiec, ponownie Orcholska i jesteśmy w Gnieźnie. Z Dawidem pożegnałem się pod samym domem. Było w pytkę!
P.S. Solidnie się przysmażyłem :P

















Poniedziałek, 2 maja 2016 Komentarze: 3
Dystans 132.90 km
Czas 06:00
Vśrednia 22.15 km/h
Uczestnicy
Vmax 34.90 km/h
Kalorie 5127 kcal
Temp. 18.0 °C
Więcej danych
Długi weekend w pełni, prognozy optymistyczne, więc aż żal w domu siedzieć. Pierwotnie plan zakładał zupełnie inny kierunek, lecz z uwagi na idealnie północno-wschodni wiatr postanowiliśmy wraz z Panem Jurkiem i Marcinem wybrać się pociągiem do Torunia, a stamtąd po raz kolejny myknąć rowerami do Gniezna. Na miejscu meldujemy się tuż po 12:00 i od razu kierujemy się na starówkę. Pod pomnikiem Kopernika spędzamy dosłownie parę minut, gdyż ludzi co niemiara (odbywał się jakiś 3-majowy festyn czy cuś) i od razu zmykamy na nadwiślańskie bulwary. Na bulwarach kończymy zwiedzanie Torunia i ruszamy przed siebie.
Na temat trasy nie ma się co za specjalnie rozpisywać gdyż ogólnie rzecz biorąc była nudna. Początkowe kilometry to dojazd do Wielkiej Nieszawki, a następnie przebijanie się przez las długim, nudnym asfaltem do Gniewkowa. Mijając kolejne wioski po drodze docieramy do Kruszwicy. Tu u stóp wieży urządzamy sobie krótką przerwę na posiłek i uzupełnienie płynów. Druga połowa trasy była na szczęście ciut ciekawsza z uwagi na krótkie bo krótkie, ale terenowe odcinki. Przez Strzelno trafiamy do Gębic, a stąd już nie raz objechanymi ścieżkami przez Szydłowo, Trzemżal i Zieleń docieramy w okolice Trzemeszna. Dalej pozostają nam tylko Miaty, kolejny terenkwy przelot w okolice jez. Wierzbiczańskiego i dojazd z Lubochni do Gniezna. Dzień w siodle zakończyliśmy wybornym poczęstunkiem u Marcina :).





















Poniedziałek, 18 kwietnia 2016 Komentarze: 3
Dystans 101.90 km
Czas 05:09
Vśrednia 19.79 km/h
Uczestnicy
Vmax 40.30 km/h
Kalorie 4032 kcal
Temp. 15.0 °C
Więcej danych
Kolejny poniedziałek w kalendarzu, więc i czas na kolejną poniedziałkową stówę (tym bardziej że takowej tydzień temu zabrakło). Z braku pomysłu na trasę zrzuciłem obowiązek wymyślenia czegoś na Micora, który po krótkiej rozkminie zaproponował wypad na Dziewiczą Górę. Zabrałem się za planowanie podczas którego doznałem olśnienia - dlaczego znowu pętla? W ten oto sposób zrodziła się mocno terenowa i celowo zawinięta trasa z Poznania do Gniezna.
Na dworcu spotykamy się po 9:00, przy peronie 3 już czeka na nas Turbokibel Kolei Wielkopolskich. Wpakowaliśmy się do przedziału dla rowerzystów i ruszyliśmy składem na poznańskie Garbary. Na miejscu medujemy się kilkadziesiąt minut później i bez zbędnej zwłoki ruszamy w trasę. Pierwsze kilometry to objazd Cytadeli (w przypadku Micora jej rozdziewiczenie ;) ), a następnie przejazd ciągiem pieszo-rowerowy na Piątkowo. Od samego początku wiedzieliśmy że pogoda będzie naszym sprzymierzeńcem - piękne słońce, niebo w znakomitej większości błękitne, no i częsty wiatr w plecy - to się nie mogło nie udać. Z Piątkowa pozostawiając za sobą Kampus Morasko ruszamy do Suchego Lasu, a następnie rozpoczynamy pierwszy terenowy odcinek na szlaku - podjazd na Moraską Górę. Na szczycie urządzamy króciutką przerwę na odsapnięcie i podziwianie panoramy Poznania z os. Jana III Sobieskiego, Dwiema Wieżami po drodze do Mordoru i pieczarką na czele :). Ze wzniesienia zjeżdżamy skrajem Rezewatu Meteoryt Morasko i udajemy się w stronę poligonu Biedrusko. Dojazd o granic poligonu to ponowna terenowa jazda, ale najlepsze było dopiero przed nami. Okazało się że wcale nie będzie łatwo przebić się do Radojewa - ostatnie opady i ciężki wojskowy sprzęt dosłownie zmasakrowały leśne dukty. Do wyboru mieliśmy przełaj lub XC. Wybraliśmy drugą opcję tym samym pokonując przeszkody bez zejścia z rowerów, za to z bananami (nie, nie tymi Micor :P ) na twarzy. Z Radojewa ruszamy asfaltem w stronę Biedruska urządzając po drdze krótki postój na popas przy Łysym Młynie. W Biedrusku wjeżdżamy na teren parku w którym znajduje się pałac Albrechta Ottona von Treskow, oraz niewielka kolekcja maszyn wojskowych. Focimy i lecimy dalej. Wartę przekraczamy w Promnicach i przez Bolechowo-Osiedle, Bolechowo i Bolechówko, szlakiem objechanym wcześniej podczas wypadu do opuszczonego psychiatryka trafiamy do Owińsk. Wizytę w Owińskach sobie darujemy mknąc dalej przez Annowo do Puszczy Zielonka. Głównym celem była Dziewicza Góra na szczyt której docieramy najpierw kręcąc śródleśnymi ścieżkami, a następnie podjeżdżając wyboistym i bogatym w odsłonięte korzenie podjazdem od Dziewiczej Bazy. Na górze przyszła pora na konsumpcję Grodziskiego - piwo pszeniczne (zwłaszcza to jedyne w swoim rodzaju) genialnie gasi pragnienie. Micor korzystając z okazji pokonał Killera w obie strony i po niecałych 30 minutach u stóp wieży mogliśmy jechać dalej. Mijając Kicin znowu wskakujemy w teren i tak docieramy do Wierzenicy. Focimy drewninay kościółek i asfaltmi udajemy się w strone Kobylnicy. By nie było za łatwo gdzieś w połowie odcinka zjeżdżamy do lasu i wyboistym skrótem docieramy w okolice remizy OSP. Przekraczamy starą piątkę i kręcimy dalej do Katarzynek. Z Katarzynek zjeżdżamy do Uzarzewa, focimy kolejny kościół i ruszamy do góry brukowanym traktem. Kolejną atrakcją na trasie była Dolina Cybiny, którą - a jakże! - pokonujemy jak najbardziej terenowo. Wiązało się to ze zjazdem na jej dno krętym i grząskim singlem, a następnie podążaniem śliską, błotnistą ścieżką na skraj lasu. Na łąkach było już łatwiej - dukt zrobił się suchy, szerszy, a okalająca nas zieleń wprawiała w jeszcze lepszy nastrój. Osobiście apogeum szczęścia osiągnąłem w Gortatowie na punkcie widokowym - rozlewiska Cybiny zrobiły na mnie ogromne wrażenie! Dzikość przyrody, ilość ptactwa, a przede wszystkim widok zapierały dech. A to podobno "nudna Wielkopolska". Taaa, jasne... Z Gortatowa najpierw asfaltem a następnie polną drogą docieramy do Jankowa i dalej znów czarnym dywanem do Góry. Dojeżdżając do szosy Pobiedziska-Kostrzyn ponownie wbijamy się w polne trakty i przez Starą Górkę oraz PK Promno lądujemy w Nowej Górce - podjazd wąwozem bo wariant Wazy nadal zaorany :(. Dalej mijamy Zbierkowo i ostatecznie lądujemy w Gołuniu. Stąd już rutyna - dojeżdżamy do Wierzyc, a następnie serwisówką wzdłuż S5 przez Pierzyska i Woźniki docieramy do Gniezna. Wyprawę kończymy pysznym domowym obiadem na wagę w Bistro Medyk - wszedł idealnie :).
Nieskromnie muszę przyznać że trasa wyszła mi nad wyraz ciekawie. Podejrzewam że na moją ekscytację składają się również kilkudniowa przerwa od roweru, oraz ponowna ogromna frajda z jazdy w terenie. Nie mniej jednak uważam że trip należy zaliczyć do tych zdecydowanie ciekawszych. Polecam!





































Poniedziałek, 4 kwietnia 2016 Komentarze: 2
Dystans 118.90 km
Czas 05:34
Vśrednia 21.36 km/h
Uczestnicy
Vmax 36.70 km/h
Kalorie 4378 kcal
Temp. 21.0 °C
Więcej danych
Kolejny poniedziałek - kolejna stówa do wykręcenia. Wysoka częstotliwość "dwuzerojedynkowych" wypadów powoduje że powoli nie ma gdzie jechać. Szkoda było jednak tak pięknego, słonecznego i przede wszystkim ciepłego poniedziałku, więc wymyśliliśmy pętlę przez Wągrowiec i Skoki, bo tam nas dawno nie widzieli. Tak jak przypuszczałem - trasa okazała się być skrajnie nudna, więc się szczególnie nie będę rozpisywał. Do Wągrowca dotarliśmy ekspresowo z wiatrem którego w sumie nie było. Trochę prosto, trochę w prawo, trochę w lewo, w sumie cały czas płasko i jesteśmy. Wizytę w mieście Jakuba Wujka rozpoczęliśmy od skrzyżowania rzek Wełny i Nielby, a następnie przemieścieliśmy się nad jezioro Durowskie gdzie Micor postanowił zmierzyć się z pewną skarpą (szczegóły zapewne opisze osobiście ;) ). Z Wągrowca ruszyliśmy na południe do Skoków. Odcinek do Roszkowa to.....jedna długa nudna prosta. Później kilka zakrętów i jesteśmy na miejscu. Krótki odpoczynek zorganizowaliśmy w enklawie hipsterstwa, czyli na terenie parku w którym znajduje się dom studencki poznańskiego uniwersytetu artystycznego. Kilkanaście minut później po uzupenieniu zapasów w lokalnym sklepie przyszedł czas powrotu. Tu też specjalnie się nie ma co rozpisywać - ot kręcenie nudnymi asfaltami przeplatane rzadkimi i krótkimi odcinkami gruntowymi. Ostatecznie o Gniezna trafiamy przez Dębnicę, na dojeździe do której Micor usilnie mi próbował wkręcić że jechałem z Nim trasą którą nigdy z Nim nie jechałem. Było całkiem zabawnie :).
Ok, przyznaję szczerze - ta trasa to autentycznie wymuszona stówa. Mam jednak większy problem - brak pomysłu na następny poniedziałek :(



















Sobota, 2 kwietnia 2016 Komentarze: 0
Dystans 103.70 km
Czas 04:53
Vśrednia 21.24 km/h
Uczestnicy
Vmax 36.70 km/h
Kalorie 3971 kcal
Temp. 13.0 °C
Więcej danych
Zgodnie z życzeniem Micora który postanowił przetestować zmodernizowanego GT-ka w terenie ruszyliśmy eksplorować śródleśne trakty. Padło na dawno nie odwiedzany PK Promno, a jako bonus dorzuciłem powrót przez Lasy Czerniejewskie.
Początkowe kilometry to dojazd wzdłuż DK5/S5 do Wierzyc, a następnie dalej asfaltem do Gołunia. Tu wskakujemy na ziemne dukty i rozpoczynamy dzisiejszy terenowy zawrót głowy. W Nowej Górce spotkała nas niespodzianka - ktoś zaorał segment Wazy :). Nie pozostało więc nic innego jak zjechać wąwozem. W Kociałkowej Górce odbijamy w prawo i mkniemy w dół ku bagnom, by dalej po krótkim podjeździe ponownie wbić się między drzewa. Mijamy jez. Drążynek a dalej spontanicznie trafiamy nad brzeg jez. Brzostek. W tym momencie Micor postanowił zrzucić długie galoty (ja ruszyłem od początku na półkrótko) bo zaczęło się robić naprawdę ciepło. Kolejnym i zarazem ostatnim jeziorem w PK Promno na naszym szlaku był Dębiniec. Po chwilowej odsiadce na jego brzegu ruszamy singlem i wyjeżdżamy na stacji kolejowej Promno. Kolejne kilometry to w sumie nudna jazda przez Borowo Młyn, Jerzykowo (tu zahaczamy o zaporę na Kowalskim), okolice Kołaty i Wronczyn. Z Wronczyna po drobnych zakupach w lokalnym składzie ruszamy do Pobiedzisk z zamiarem zakupu lodów z budki na Rynku. Ku naszemu niezadowoleniu buda jeszcze nie funkcjonowała, więc nie pozstało nic innego jak zasuwać dalej. Z Pobiedzisk przez Kapalicę ponownie trafiamy do Kociałkowej Górki, czyli naszego lokalnego Bree (kumaci się pokapują :P ), z której droga prowadzi prosto w okolice Iwna. Po przekroczeniu S5 wykonaliśmy zwrot i ruszyliśmy w drogę powrotną. W Sannikach ponownie chwyciliśmy teren i po minięciu ogródków działkowych pokręciliśmy długą, gruntową prostą do leśniczówki w Jeziercach, skąd już rzut beretem do Wierzyc. W Wierzycach raz jeszcze wbijamy się w las i standardowym wariantem trasy przez Gołuninek, Rezerwat Bielawy i Nowy Las trafiamy do Pawłowa, a następie przez Baranowo do Mnichowa. Tu zostawiam Micora i lecę dalej do Gniezna. Na Skiereszewie kapnąłem się że niewiele barkuje do stówy, więc w sumie żal by było nie dokręcić. Tym sposobem trochę na okrętkę przez Krzyszczewo trafiam do domu z 104 km na liczniku.























 

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 87871.89 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


87871.89

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

167d 09h 50m

CZAS W SIODLE