Gąsawka, Barcin, Wenecja w majowym słońcu
Kategoria 100 i więcej
Piątek, 6 maja 2016
Komentarze:
1
Tym razem padło na Barcin (destynacja zaproponowana z partyzanta przez Micora). Wychodząc z domu kapnąłem się, że zapomniałem wgrać nakreślony dzień wcześniej ślad. Cóż, demencja... Pojedziemy na pamięć ;). O umówionej 10:00 ruszamy w kierunku Dębówca naszą ukochaną ul. Orcholską, dalej Gołąbki i oczywiście leśnostrada do Gąsawki. Z uwagi na fakt, iż ścieżka przyrodniczo-leśna nie widziała Micora od dobrych 2 lat (i vice versa) postanowiliśmy przy okazji zahaczyć o tą urokliwą dolinkę. Kolejny etap trasy to przejazd przez las wzdłuż jez. Chomiąskiego. Wyjeżdżając na śródleśną szosę z automatu skręciliśmy w lewo, a dojeżdżając do Łysinina zorientowaliśmy się że jedziemy w złym kierunku. Bywa... Cofnęliśmy się te kilkaset metrów dojeżdżając do kolejnego skrzyżowania na którym (tym razem już prawidłowo) ponownie odbijamy w lewo. Kolejne kilometry to kilka pałuckich podjazdów i zjazdów, przelot przez Wiktorowo, Wójcin, Wolice i docieramy do Barcina. Na miejscu większych atrakcji brak, więc chcąc nie chcąc udajemy się nad Noeć przycupnąć dłuższą chwilę na ławeczce.
Droga powrotna pokrywała się z tą już przebytą aż do rozwidlenia szlaków w Ostrówcach. By urozmaicić sobie trochę trasę pomknęliśmy w kierunku Pniew, skąd przez las w ekspresoeym tempie dotarliśmy do Wenecji. Tu tradycyjnie urządziliśmy krótką przerwę na peronie wąskotorówki. Spod ruin w których ponoć straszy Diabeł Wenecki pomknęliśmy do Biskupina, a dalej śródpolnym szutrowym traktem do Złotnik. Przecinając szosę Rogowo-Gąsawa przedostaliśmy się do Szelejewa. Stąd aż do Budzisławia czekał na nas nudny asfalt. Dopiero za Budzisławiem ponownie chwyciliśmy teren, którym przez Gościeszynek i Lasy Królewskie dotarliśy do leśniczówki Sarnówko. Jedyne co nam pozostało to ponownie Dębówiec, ponownie Orcholska i jesteśmy w Gnieźnie. Z Dawidem pożegnałem się pod samym domem. Było w pytkę!
P.S. Solidnie się przysmażyłem :P
Droga powrotna pokrywała się z tą już przebytą aż do rozwidlenia szlaków w Ostrówcach. By urozmaicić sobie trochę trasę pomknęliśmy w kierunku Pniew, skąd przez las w ekspresoeym tempie dotarliśmy do Wenecji. Tu tradycyjnie urządziliśmy krótką przerwę na peronie wąskotorówki. Spod ruin w których ponoć straszy Diabeł Wenecki pomknęliśmy do Biskupina, a dalej śródpolnym szutrowym traktem do Złotnik. Przecinając szosę Rogowo-Gąsawa przedostaliśmy się do Szelejewa. Stąd aż do Budzisławia czekał na nas nudny asfalt. Dopiero za Budzisławiem ponownie chwyciliśmy teren, którym przez Gościeszynek i Lasy Królewskie dotarliśy do leśniczówki Sarnówko. Jedyne co nam pozostało to ponownie Dębówiec, ponownie Orcholska i jesteśmy w Gnieźnie. Z Dawidem pożegnałem się pod samym domem. Było w pytkę!
P.S. Solidnie się przysmażyłem :P
Komentarze