Z Marcinem i Piotrkiem w poszukiwani Barszczu Sosnowskiego. Udało nam się wypatrzeć ciekawy okaz nad ciekem wodnym w Żydowie. Powrót do Gniezna przez Jelitowo i Goczałkowo.
Z Marcinem ruszamy w kierunku Mnichowa mając nadzieję, że uda nam się zgarnąć ze sobą Micora. Nie wyszło - Micor w Powidzu. Postanawiamy kręcić dalej przed siebie maksymalnie łykając teren. W okolicach ZK w Gębarzewie łapię panę. Szybki serwis i jedziemy dalej. Po drodze zaliczamy tereny byłego poligonu w Cielimowie, następnie przecinamy DK15 i skrajem lasu docieramy na Jelonek. Ponownie przecinamy szosę i ponownie wskakujemy w las. Klucząc fajnymi leśnymi singlami wypadamy na Osińcu. Ponieważ było nam mało postanawiamy pokręcić się jeszcze po mieście. Udajemy się na ul. Polną, gdzie znajduje się stacja Gnieźnieńskiej Kolei Wąskotorowej. Zapuszczamy się dalej w ul. Polną która niespodziewanie się skończyła. Nie chcąc wracać raz przebytą już trasą przedzieramy się wydeptaną ścieżką do ul. Kostrzewskiego. Ponownie asfaltem ruszamy z powrotem w kierunku miasta - ja do siebie, Marcin do siebie.
Kolejna rowerowa niedziela. Koło 11:00 ruszam do Poznania, obierając na dziś wariant asfaltowy. Temperatura powietrza rosła w tak zaskakująco szybkim tempie, że we Wierzycach musiałem się zatrzymać i w Lewiatanie zakupić płyny na dalszą drogę. Sporo płynów. Dalej już tradycyjnie przez Gołuń dotarłem do Pobiedzisk, gdzie na Rynku odbiłem w kieruku Promna. Mijając Promno ponownie odbiłem w prawo i przez Górę, Jankowo i Sarbinowo docieram do Swarzędza. Do Poznania wpadam przez Zieliniec skąd w eksresowym tempie przemieszczam się nad Maltę. Jeszcze kilka oesów po Poznaniu i na dworzec - akurat pociąg przypasował. Podróż powrotna kiblem to jakaś masakra - duchota, spiekota i smród. Dziękujemy PKP!
Z Jerrym na gofry do Czerniejewa. Dalej do Wierzyc i znowu dla odmiany drugą sroną S5 do Łubowa. Z Łubowa przez Owieczki, Dębnicę i Oborę wróciliśmy do Gniezna
Dziś wolontariat - rowerem udałem się na teren dawnego poligonu w Cielimowie gdzie grupa znajoych organizowała II Wielki Piknik Rodzinny, powiązany ze zbiórką kasy na trzy chore Dziewczynki. Miło było dać coś od siebie, pomóc w przygotoaniach do imprezy, spotkać się ze znajomymi i patrzeć jak rodzice z dzieciakami się bawią :).
Na popołudniowy wyjazd umówiłem się z Mariuszem. Jedyne co mnie ograniczało to czas - pod wieczór musiałem być z powrotem w domu. Ruszyłem w kierunku Wierzbiczan, gdzie zaraz za przejazdem kolejowym napotykam mojego dzisiejszego kompana. Wspólnie za cel obieramy Skorzęcin. Do OW docieramy przez Lubochnię, Krzyżówkę, Sokołowo i Kamionkę. Ze Skorzęcina postanowiliśmy udać się do Skubarczewa obadać jak się ma zamek w środku lasu. Okazało się że jak stał tak stoi i ma się całkiem dobrze. Powrót do Gniezna przez Kinno, Ostrowite Prymasowskie, Gaj i dalej ponownie Krzyżówkę, Lubochnię i Wierzbiczany.
Z Marcinem w kierunku Zdziechowy - tam nas dawno nie było. Na granicy miasta postanowiliśmy jednak odbić na tory i poszukać wiauktu kolejowego o którym pisał kiedyś Sebek. Ruszyliśmy po po podkładach na Pyszczyn. Wiaduktu nie było - nie ta nitka :). Dalej przez Krzyszczewo do DK5, skąd udaliśmy się do Łabiszyna. W międzyczasie umówiliśmy się a spotkanie z Piotrkiem, którego zgarniamy na Orcholskiej. Następnie już w trójkę obieramy kierunek na Szczytniki Duchowne, dalej Kędzierzyn i Żelazkowo. Do Gniezna wracamy sprintem przez Goczałkowo.
Po czterech dniach rowerowej abstynencji, głodny jazdy umówiłem się z Marcinem na wspólne, popołudniowe kręcenie. Okazało się, że Chłopaki już kręcą i musimy spotkać się gdzieś po drodze. Padło na Wierzbiczany. Poszło mi mega szybko ;)
Z Wierzbiczan we trójkę udaliśmy się do OW w Jankowie Dolnym, a następnie do samej miejscowości. Będąc w Jankowie postanowiliśmy poddać eksploracji teren byłej rakarni.