Sobota, 11 kwietnia 2015
Komentarze:
0
Dystans
85.27 km
Czas
04:04
Vśrednia
20.97 km/h
Vmax
46.10 km/h
Tętnośr.
131
Tętnomax
158
Kalorie
3128 kcal
Temp.
20.0 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
Pierwotny plan zakładał zgarnięcie solidnej ekipy i zaliczenie konkretnego tripa w sobotę. Jako że plan urodził się w mojej głowie, ja zarzuciłem w stosownym miejscu propozycję i oczekiwałem na odzew. Odzew był, choć niestety dość niemrawy - Bobiko coś przebąkiwał o chęci wyjazdu do Poznania, Grigor wydawał się być chętny na objazd WPN, ale ostatecznie temat umarł. Pogoda na weekend zapowiadała się wręcz dealna, więc chcąc nie chcąc trzeba było coś rozkminić. Pomysł na wyjazd do Poznania wcześniej niż zakładałem, bo w piątek przyszedł do głowy nagle, w sumie w osatniej chwili, gdyż ledwie zdążyłem wrócić z pracy, przebrałem się, spakowałem i ruszyłem rowerem na dworzec. Zaryzykowałęm jazdę na półkrótko, mimo że pociąg odjeżdżał koło 20:30. Nie był to zły pomysł - było naprawdę bardzo ciepło. Podróż pociągiem to osobna przygoda, ponieważ moje odbudowane zaufanie do PKP w ciągu 5 minut zrujnowała załoga składu PR z Toronto z do Pzn. Wpakowałem się do pierwszego wagonu "kibla", chcąc zainstalować się w przedziale do przewozu większego bagażu. Już jestem w środku, a konduktor do mnie że to przedział służbiowy. Zapytałem gdzie jest to napisane, bo na drzwiach tego nie widzę, a gość do mnie że w regulaminie przewozów. No to mu kazałem szukać, bo nie będę drałował z rowerem przez cały pociąg na koniec składu. Szukał do Pobiedzisk, później wymiękł... Do samego Poznania się już na mnie nie spojrzał. Bilet oczywiście dokładnie sprawdził. Wysypałem się na Garbarach i pomknąłem do Agi.
Następnego dnia obudziło nas piękne, wiosenne słońce, ćwierkające za oknem ptaki i delikatny szum wiatru. Zapowiadała się przepiękna sobota. Chciałem ruszyć o 9:00, ale wiadomo jak to jest z kobietami... W sumie cieszę się, że ostatecznie udało się ruszyć o 12:00. Za pierwszy cel obraliśmy sobie Rusałkę, nad którą nie byłem już łohoho albo i dłużej ;). Ruszyliśmy na spokojnie przez Cytadelę, Park Sołacki i Golęcin. W Parku przyuwarzyłem taki oto piękny, zabytkowy wóz strażacki.
Generalnie pogoda skusiła nie tylko nas - na Cytadeli komplet, na Sołaczu komplet, a rowerzystów w ogóle jak na pęczki. Szok jednak miał dopiero nadejść. Gdy w końcu trafiliśmy nad Rusałkę uwagę moją przykuła ilość zaparkowanych rowerów - dawno tylu ich na raz nie widziałem. Wiązało się to poniekąd z czynną budką z piwem (Fortuna :) ), oraz drugą w której serwowali lody z automatu. Chciałem piwo, a skończyłem z dużym śmietankowym w łapie... Na szczęście nie tylko ja :P.
Znad Rusałki brzegiem jeziora pokręciliśmy leniwie spowrotem do Parku Sołackiego, skąd dalej przez miasto trafiliśmy na Stary Rynek. Ze starówki przez Chwaliszewo ruszyliśmy w kierunku Warty, znad której wartostradą i ul. Kórnicką trafiliśmy ostatecznie nad Maltę. Nad Maltą oczywiście znowu komplet. Wiary na pęczki - rolkarzy, rowerzystów, nordic walkerów, biegaczy, rodzin z dziećmi, kobiet z wózkami, spacerowiczów etc. Istne mrowisko. Na domiar złego Malta szykowała się na Półmaraton Poznański, który odbywał sie dzień później, więc przybyło kącików gastronomicznych, atrakcji dla dzieci i dorosłych, oraz stoisk z piwem. Oczywiście pogoda również robiła robotę. Nad Maltą pożegnałem się z Agnieszką i PTR-em ruszyłem w kierunku Gniezna. Od początku wiedziałem że będę miał co robić, gdyż opuszczając Poznań licznik wskazywał zawrotną, kosmiczną wręcz średnią rzędu 12,5 km/h. Na sczęście w drodze powrotnej do Gniezna miałem dwóch sprzymierzeńców, w sumie to trzech - wiatr w plecy, temperaturę, oraz ukształtowanie terenu. W tą stronę faktycznie jest z górki :). Trasy szczególnie nie będę opisywał - zaliczyłem ją wcześniej. Co prawda w drugą stronę, ale wiadomo którędy prowadzi. W telegraficznym skrócie - Antoninek, Zeliniec, Gruszczyn, Katarzynki z szutrowym zjazdem, Uzarzewo, Biskupice, Promienko, stąd skrót do Pobiedzisk-Letnisko przez PK Promno, Pobiedziska i tu modyfikacja trasy - opuściłem PTR i do domu wróciłem asfaltem przez Gołunin, Wierzyce i dalej serwisówką wzdłuż S5/DK5 do Gniezna. Przy okazji pokusiłem się o KOMa na segmencie który sam stworzyłem (Pierzyska-Gniezno), ale skończyłem raptem, a w sumie to aż na drugim miejscu. Czas przejazdu znad Malty do Gniezna to 2,5 h, średnią podciągnąłęm do niewiele ponad 20 km/h. Matematyka jest prosta - większość trasy pokonałem z prędkością ponad 30 km/h :). No ale warunki były wymarzone. Oby takich więcej :)
Następnego dnia obudziło nas piękne, wiosenne słońce, ćwierkające za oknem ptaki i delikatny szum wiatru. Zapowiadała się przepiękna sobota. Chciałem ruszyć o 9:00, ale wiadomo jak to jest z kobietami... W sumie cieszę się, że ostatecznie udało się ruszyć o 12:00. Za pierwszy cel obraliśmy sobie Rusałkę, nad którą nie byłem już łohoho albo i dłużej ;). Ruszyliśmy na spokojnie przez Cytadelę, Park Sołacki i Golęcin. W Parku przyuwarzyłem taki oto piękny, zabytkowy wóz strażacki.
Niemiecki sikowóz marki Opel w Parku Sołackim© kubolsky
Przerwa na lody nad Rusałką© kubolsky
Znad Rusałki brzegiem jeziora pokręciliśmy leniwie spowrotem do Parku Sołackiego, skąd dalej przez miasto trafiliśmy na Stary Rynek. Ze starówki przez Chwaliszewo ruszyliśmy w kierunku Warty, znad której wartostradą i ul. Kórnicką trafiliśmy ostatecznie nad Maltę. Nad Maltą oczywiście znowu komplet. Wiary na pęczki - rolkarzy, rowerzystów, nordic walkerów, biegaczy, rodzin z dziećmi, kobiet z wózkami, spacerowiczów etc. Istne mrowisko. Na domiar złego Malta szykowała się na Półmaraton Poznański, który odbywał sie dzień później, więc przybyło kącików gastronomicznych, atrakcji dla dzieci i dorosłych, oraz stoisk z piwem. Oczywiście pogoda również robiła robotę. Nad Maltą pożegnałem się z Agnieszką i PTR-em ruszyłem w kierunku Gniezna. Od początku wiedziałem że będę miał co robić, gdyż opuszczając Poznań licznik wskazywał zawrotną, kosmiczną wręcz średnią rzędu 12,5 km/h. Na sczęście w drodze powrotnej do Gniezna miałem dwóch sprzymierzeńców, w sumie to trzech - wiatr w plecy, temperaturę, oraz ukształtowanie terenu. W tą stronę faktycznie jest z górki :). Trasy szczególnie nie będę opisywał - zaliczyłem ją wcześniej. Co prawda w drugą stronę, ale wiadomo którędy prowadzi. W telegraficznym skrócie - Antoninek, Zeliniec, Gruszczyn, Katarzynki z szutrowym zjazdem, Uzarzewo, Biskupice, Promienko, stąd skrót do Pobiedzisk-Letnisko przez PK Promno, Pobiedziska i tu modyfikacja trasy - opuściłem PTR i do domu wróciłem asfaltem przez Gołunin, Wierzyce i dalej serwisówką wzdłuż S5/DK5 do Gniezna. Przy okazji pokusiłem się o KOMa na segmencie który sam stworzyłem (Pierzyska-Gniezno), ale skończyłem raptem, a w sumie to aż na drugim miejscu. Czas przejazdu znad Malty do Gniezna to 2,5 h, średnią podciągnąłęm do niewiele ponad 20 km/h. Matematyka jest prosta - większość trasy pokonałem z prędkością ponad 30 km/h :). No ale warunki były wymarzone. Oby takich więcej :)