Dzień w siodle - Gniezno, Bydgoszcz, Nakło, Kcynia, Janowiec Wlkp., Gniezno
Kategoria ciekawe, 200 i więcej
Sobota, 13 czerwca 2015
Komentarze:
0
Koncept dnia w siodle powstał bardzo spontanicznie. Pierwotnie zakładaliśmy z Marcinem zupełnie inny kierunek jazdy, lecz nasze plany zweryfikowała prognoza pogody. Ostatecznie padło na Bydgoszcz, Nakło i Kcynię - pętlę na akurat 200 km. W tzw. międzyczasie do naszgo duetu dołączył Pan Jurek wraz z Mateuszem. Tym samym w naszym sztandarowym gronie z samego rana ruszyliśmy spod Biedronki na podbój woj. Kujawsko - Pomorskiego.
Początkowo trasa wiodła standardowo Lasami Królewskimi na Gołąbki, skąd dalej leśnostradą dostaliśmy się do Gąsawki i Chomiąży Szlacheckiej.
Przemierzając Pałuki dotarliśmy w okolice Barcina. Tuż przed zjazdem do miasta mieliśmy okazję podziwiać panoramę Jabłowskiej Góry.
Z Barcina pokręciliśmy do Łabiszyna. Przez Łabiszyn bardzo często jeżdżę z/do Bydgoszczy (nie trawię DK5), lecz nigdy nie miałem okazji zapuścić się do "centrum". To okazało się całkiem urokliwe - ciekawa zabudowa i liczne kanały tworzą sielski klimat.
Z Łabiszyna asfaltową szosą dotarliśmy do Władysławowa. Tam czarny dywan zamieniliśmy na polne dukty. W Prądkach na odbudowanym moście urządziliśmy sobie krótką przerwę.
Do granic Bydgoszczy pozostało nam raptem 10 km, lecz nie była to łatwa przeprawa - szlak wiódł przez Puszczę Bydgoską "drogami" nie do końca przyjaznymi rowerzystom. W końcu udało nam się wskoczyć na betonkę, która zaprowadziła nas na bydgoskie lotnisko.
Z portu lotniczego obraliśmy kierunek na Wyspę Młyńską. Pozostało nam jedynie przebić się przez miasto. Większych problemów z tym nie było i po parunastu minutach odpoczywaliśmy na ławkach amfiteatru.
Po około godzinnej przerwie, uzupełnieniu płynów i konsumpcji lodów ruszyliśmy dalej. Zgodnie z planem ul. Nakielską opuściliśmy Bydgoszcz i rozpoczęliśmy sprint do Nakła nad Notecią. Charakterysytyczny budynek cukrowni pojawi się na horyzoncie nad wyraz szybko :). Równie szybko opuściliśmy miasto zatrzymując się jedynie na chwilę na stacji Orlen.
Dalsza część naszej trasy to około 15 kilometrowy odcinek z Nakła do Kcyni. Na tym etapie dopadł nas kryzys, a jedyne co motywowało mnie do dalszej jazdy to świadomość, że na rynku w Kcyni znajduje się fontanna. W końcu dotariśmy do upragnionego źródła wody, do którego (gdyby nie wszechobecne kamery) chętnie wszedłbym cały. Żarówa dawała nam popalić...
Na rynku w Kcyni urządziliśmy sobie regeneracyjną przerwę na kebaba. Byliśmy tak wypompowani z sił, że podczas konsumpcji nikt słowem się nie odezwał. Nasyceni i z nową porcją energii ruszyliśmy dalej . Droga powrotna wiodła przez Wapno, Damasławek i Janowiec Wielkopolski. W Wapnie dosłownie na chwilę zatrzymalismy się na terenie opuszczonej kopalni.
W Janowcu czekał nas dylemat - do Gniezna, czy dalej przed siebie ku słonecznej Italii ;). Ściemniało się, więc pozostaliśmy przy opcji nr 1.
W domu zawitałem po równo 9 godzinach jazdy w doborowym towarzystwie. Mimo naprawdę wysokiej temperatury wypad zaliczam do mega udanych. Czas na kolejne całodzienne dystanse ;)
06/13/2015 Gniezno - Bydgoszcz - Nakło - Kcynia - Janowiec Wlkp. - Gniezno | Ride | Strava
Początkowo trasa wiodła standardowo Lasami Królewskimi na Gołąbki, skąd dalej leśnostradą dostaliśmy się do Gąsawki i Chomiąży Szlacheckiej.
Przemierzając Pałuki dotarliśmy w okolice Barcina. Tuż przed zjazdem do miasta mieliśmy okazję podziwiać panoramę Jabłowskiej Góry.
Z Barcina pokręciliśmy do Łabiszyna. Przez Łabiszyn bardzo często jeżdżę z/do Bydgoszczy (nie trawię DK5), lecz nigdy nie miałem okazji zapuścić się do "centrum". To okazało się całkiem urokliwe - ciekawa zabudowa i liczne kanały tworzą sielski klimat.
Z Łabiszyna asfaltową szosą dotarliśmy do Władysławowa. Tam czarny dywan zamieniliśmy na polne dukty. W Prądkach na odbudowanym moście urządziliśmy sobie krótką przerwę.
Do granic Bydgoszczy pozostało nam raptem 10 km, lecz nie była to łatwa przeprawa - szlak wiódł przez Puszczę Bydgoską "drogami" nie do końca przyjaznymi rowerzystom. W końcu udało nam się wskoczyć na betonkę, która zaprowadziła nas na bydgoskie lotnisko.
Z portu lotniczego obraliśmy kierunek na Wyspę Młyńską. Pozostało nam jedynie przebić się przez miasto. Większych problemów z tym nie było i po parunastu minutach odpoczywaliśmy na ławkach amfiteatru.
Po około godzinnej przerwie, uzupełnieniu płynów i konsumpcji lodów ruszyliśmy dalej. Zgodnie z planem ul. Nakielską opuściliśmy Bydgoszcz i rozpoczęliśmy sprint do Nakła nad Notecią. Charakterysytyczny budynek cukrowni pojawi się na horyzoncie nad wyraz szybko :). Równie szybko opuściliśmy miasto zatrzymując się jedynie na chwilę na stacji Orlen.
Dalsza część naszej trasy to około 15 kilometrowy odcinek z Nakła do Kcyni. Na tym etapie dopadł nas kryzys, a jedyne co motywowało mnie do dalszej jazdy to świadomość, że na rynku w Kcyni znajduje się fontanna. W końcu dotariśmy do upragnionego źródła wody, do którego (gdyby nie wszechobecne kamery) chętnie wszedłbym cały. Żarówa dawała nam popalić...
Na rynku w Kcyni urządziliśmy sobie regeneracyjną przerwę na kebaba. Byliśmy tak wypompowani z sił, że podczas konsumpcji nikt słowem się nie odezwał. Nasyceni i z nową porcją energii ruszyliśmy dalej . Droga powrotna wiodła przez Wapno, Damasławek i Janowiec Wielkopolski. W Wapnie dosłownie na chwilę zatrzymalismy się na terenie opuszczonej kopalni.
W Janowcu czekał nas dylemat - do Gniezna, czy dalej przed siebie ku słonecznej Italii ;). Ściemniało się, więc pozostaliśmy przy opcji nr 1.
W domu zawitałem po równo 9 godzinach jazdy w doborowym towarzystwie. Mimo naprawdę wysokiej temperatury wypad zaliczam do mega udanych. Czas na kolejne całodzienne dystanse ;)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.