Nocna jazda, czyli Duszno po raz kolejny
Kategoria 100 i więcej, ciekawe
Piątek, 2 sierpnia 2013
Komentarze:
1
Pomysł na nocną jazdę powstał dzień wcześniej. Wstępnie umówiłem się tylko z Marcinem, ale ten poinformował mnie że na śmiganie po zmierzchu pisze się również Micor. Spoko :). Po południu otrzymałem sms-a z informacją, że spotykamy się punkt 23.00 na Wenecji. Tuż przed 11.00 wieczorem gotowy wyruszyłem na miejsce zbiórki. Nie dalej jak 500 m od domu musiałem zaliczyć rogala - wziąłem w sakwę wszystko oprócz bluzy. Po szybkiej cofce w końcu ostatecznie pokręciłem na Wenecję, gdzie już czekał Micor. Chwilę pogadaliśmy gdy na horyzoncie, wśród czerni nocy zaczęły wyłaniać się dwa światełka. Dziwne... Okazało się, że wraz z Marcinem, dość niespodziewanie przybył Marcina kumpel - Piotrek. W końcu w komplecie ruszyliśmy przez opustoszałe miasto w kierunku Dębówca. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Lotos, gdzie zakupiłem zapasowe baterie do lampki, gdyż ta sygnalizowała niski poziom mocy w zainstalowanych ogniwach. Na Orchół śmigało się elegancko - temperatura była optymalna, wiatr powiewał delikatnie, a na drodze panowały pustki (minął nas raptem jeden samochód). Dalej już lasem, przez Dębówiec i Ganinę dotarliśmu na Gołąbki.
Jazda w nocy ma swój niepowtarzalny klimat - trasy doskonale znane wydają się obce, a jedyny widoczny punkt to ten, który oświetla lampka zainstalowana na kierownicy. No i ta cisza... :). Ze wsi Gołąbki śmignęliśmy objeżdżanym już wcześniej, nowiutkim, asfaltowym dywanem w okolice Gąsawki. Na krzyżówce odbiliśmy w kierunku Drewna, a następnie przez Niestronno, Wieniec i Czaganiec dotarliśmy do Padniewka. Drogi koło 1.00 w nocy były oczywiście opustoszałe, więc mogliśmy elegancko kręcić całą ich szerokością ;). Tuż przed Mogilnem zatrzymaliśmy się na BP gdzie zakupiliśmy i szybko skonsumowaliśmy energetyki (padło na 0,5 L Monsterka - Poweeeer! ;) ), a Micor w końcu wymienił baterie w lampkach, bo te ledwo żyły.
Z Padniewka do Mogilna mieliśmy żabi skok, więc po niecałych 15 minutach znajdowaliśmy się już na półmetku naszej nocnej wyprawy, czyli przy fontannie.
Trochę czasu tu spędziliśmy, gdyż kręcąc naszym tradycyjnym, niekoniecznie niskim tempem po pustych drogach wypracowaliśmy spory zapas czasu, który trzeba było zgubić ;). Po mniej więcej pół godzinie ruszyliśmy dalej, zaliczając po drodze sklep całodobowy serwujący Radlery ;). Z Mogilna na Wał Wydartowski wspięliśmy się terenem przez Wyrobki i Izdby, a u stóp wieży znaleźliśmy się na dwie godziny przed wschodem słońca :).
Dostępny czas wykorzystaliśmy na uzupełnienie płynów, zapełnienie żołądków prowiantem i krótką drzemkę.
Im widniej się robiło, tym bardziej stawało się jasne, że szanse na obserwowanie wzejścia słońca z najwyższego punktu pojezierza Gnieźnieńskiego są nikłe - ze wschodu nadchodziła wielka chmura przysłaniająca to, na co tyle czasu czekaliśmy. Jako że z naturą trudno wygrać zadecydowaliśmy, że się ewakuujemy. Z Wału zjechaliśmy asfaltami przez Wydartowo, Kierzkowo i Niewolno tym samym trafiając do Trzemeszna. Zmęczenie ostro dawało się we znaki, więc ustaliliśmy, że odbijamy na stację na kawkę. Tam niemiła niespodzianka - przerwa, a więc stacja nieczynna. Nosz God dammit! Trudno się mówi - jedziemy do domów. Do Gniezna dotarliśmy okołowierzbiczańskimi terenami, czyli przez Wymysłowo, Kujawki i Lubochnię.
Na przejeździe kolejowym na Dalkach okazało się, że do domknięcia "setki" brakuje jeszcze kilku kaemów, więc wraz Marcinem postanowiliśmy potowarzyszyć Micorowi w drodze do domu, przy okazji żegnając się z Piotrem. W Mnichowie nasza trójka się rozjechała, a ja śmignąłem do domu polami i wpadłem przez Skiereszewo bezpośrednio na swój fyrtel. Dopiero tutaj, po raz pierwszy tego dnia ujrzałem wyglądające zza chmur słońce. Lepiej późno niż wcale ;). Wyjazd zakończyłem dokładnie o 6.30 mijając się praktycznie z Żoną i Juniorem w drzwiach. Teraz czas odespać wojaże :P.
Mapka trasy:
We wsi Gołąbki© kubolsky
Jazda w nocy ma swój niepowtarzalny klimat - trasy doskonale znane wydają się obce, a jedyny widoczny punkt to ten, który oświetla lampka zainstalowana na kierownicy. No i ta cisza... :). Ze wsi Gołąbki śmignęliśmy objeżdżanym już wcześniej, nowiutkim, asfaltowym dywanem w okolice Gąsawki. Na krzyżówce odbiliśmy w kierunku Drewna, a następnie przez Niestronno, Wieniec i Czaganiec dotarliśmy do Padniewka. Drogi koło 1.00 w nocy były oczywiście opustoszałe, więc mogliśmy elegancko kręcić całą ich szerokością ;). Tuż przed Mogilnem zatrzymaliśmy się na BP gdzie zakupiliśmy i szybko skonsumowaliśmy energetyki (padło na 0,5 L Monsterka - Poweeeer! ;) ), a Micor w końcu wymienił baterie w lampkach, bo te ledwo żyły.
Przerwa na energetyka© kubolsky
Z Padniewka do Mogilna mieliśmy żabi skok, więc po niecałych 15 minutach znajdowaliśmy się już na półmetku naszej nocnej wyprawy, czyli przy fontannie.
Półmetek zaliczony - fontanna w Mogilnie© kubolsky
Trochę czasu tu spędziliśmy, gdyż kręcąc naszym tradycyjnym, niekoniecznie niskim tempem po pustych drogach wypracowaliśmy spory zapas czasu, który trzeba było zgubić ;). Po mniej więcej pół godzinie ruszyliśmy dalej, zaliczając po drodze sklep całodobowy serwujący Radlery ;). Z Mogilna na Wał Wydartowski wspięliśmy się terenem przez Wyrobki i Izdby, a u stóp wieży znaleźliśmy się na dwie godziny przed wschodem słońca :).
Cel osiągnięty - wieża w Dusznie© kubolsky
Dostępny czas wykorzystaliśmy na uzupełnienie płynów, zapełnienie żołądków prowiantem i krótką drzemkę.
Kolacja/śniadanie (?)© kubolsky
Drzemka na wierzy© kubolsky
Im widniej się robiło, tym bardziej stawało się jasne, że szanse na obserwowanie wzejścia słońca z najwyższego punktu pojezierza Gnieźnieńskiego są nikłe - ze wschodu nadchodziła wielka chmura przysłaniająca to, na co tyle czasu czekaliśmy. Jako że z naturą trudno wygrać zadecydowaliśmy, że się ewakuujemy. Z Wału zjechaliśmy asfaltami przez Wydartowo, Kierzkowo i Niewolno tym samym trafiając do Trzemeszna. Zmęczenie ostro dawało się we znaki, więc ustaliliśmy, że odbijamy na stację na kawkę. Tam niemiła niespodzianka - przerwa, a więc stacja nieczynna. Nosz God dammit! Trudno się mówi - jedziemy do domów. Do Gniezna dotarliśmy okołowierzbiczańskimi terenami, czyli przez Wymysłowo, Kujawki i Lubochnię.
Grupfoto na Wierzbiczanach© kubolsky
Na przejeździe kolejowym na Dalkach okazało się, że do domknięcia "setki" brakuje jeszcze kilku kaemów, więc wraz Marcinem postanowiliśmy potowarzyszyć Micorowi w drodze do domu, przy okazji żegnając się z Piotrem. W Mnichowie nasza trójka się rozjechała, a ja śmignąłem do domu polami i wpadłem przez Skiereszewo bezpośrednio na swój fyrtel. Dopiero tutaj, po raz pierwszy tego dnia ujrzałem wyglądające zza chmur słońce. Lepiej późno niż wcale ;). Wyjazd zakończyłem dokładnie o 6.30 mijając się praktycznie z Żoną i Juniorem w drzwiach. Teraz czas odespać wojaże :P.
Mapka trasy:
Komentarze