Travel on Gravel!

kubolsky
Wybrzeże 2013: ...na miejscu... Kategoria 100 i więcej, solo, ciekawe
Środa, 24 lipca 2013 Komentarze: 2
Dystans 109.38 km
Czas 05:47
Vśrednia 18.91 km/h
Tętnośr. 132
Tętnomax 155
Kalorie 4326 kcal
Sprzęt [RIP] Kross
Pierwszy dzień właściwego pobytu nad morzem, pierwsza (i jak się później okaże - ostatnia) okazja do pośmigania rowerem po nowych, nieznanych mi szlakach. Padło na Łebę, przez Słowiński Park Narodowy, oczywiście szlakiem R10. Udało mi się już na samym starcie - przemiła dziewczyna kasująca za wjazd do parku nie miała wydać i stwierdziła, że mam jechać - Ona jakby co była w toalecie :). No to pojechałem. W parku ludzi trochę się kręciło, więc początkowa jazda to właściwie slalom. Im bardziej wgłąb, tym łazików mniej. W końcu opuściłem zadrzewioną część parku i wypadłem na pierwsze, piaszczyste drogi wśród łąk. Te na początku akurat sąsiadowały z jez. Gardno.

SPN - piaszczysty dukt w okolicy jez. Gardno © kubolsky


SPN - Łąki jak okiem sięgnąć ;) © kubolsky


SPN - Ciekawe drzewo © kubolsky


Chwilę popodziwiałem okolicę i ruszyłem dalej. Od początku prowadziły mnie drogowskazy, wskazujące miejscowości które czekają mnie po drodze. Na drogowskazach widniał również magiczny symbol R10 - znaczy, że dobrze jadę.

Nieoficjalne oznaczenie szlaku R10 © kubolsky


Tak zamiennie - raz lasem, raz łąką dotarłem do Smołdzina. Stąd również obrałem kierunek wskazywany przez owe drogowskazy, co okazało się błędem. Dwa drogowskazy później jakoś podejrzanie przestały one występować, a na drzewach ewidentnie brakowało towarzyszących mi dotychczas oznaczeń szlaku. Ten to w ogóle jest strasznie zamazany i gdyby nie pojawiające się co jakiś czas tabliczki to bez mapy ani rusz. W końcu zabrakło również tabliczek, więc trzeba było skorzystać z załadowanej do Locusa mapy. Okazało się, że w Smłodzinie obrałem zły kierunek i zamiast udać się szlakiem na północny-wschód, ruszyłem na wschód. Tym sposobem w Rówienku musiałem nanieść korektę, by w końcu dotrzeć do Skórzyna i wrócić na znakowaną trasę.

Szopa/stodoła? Cokolwiek to jest - jest klimat :) © kubolsky


Polny dukt przede mną © kubolsky


Stąd już poszło gładko - przez Zgierz ;), Izbicę i Gać dotarłem z powrotem do SPN, w okolice jeziora Łebsko. Tu już bezlitośnie grząskimi piaszczystymi duktami prowadzącymi aż do samej Łeby ruszyłem do mojego punktu docelowego.

Symbioza trzech gatunków drzew © kubolsky


Oznaczenie szlaków © kubolsky


Ruchome wydmy nad jez. Łebsko © kubolsky


W końcu udało się chwycić miejski asfalt i lekko klucząc dotarłem na koniec Polski ;).

Na końcu Polski ;) © kubolsky


Łeba - Plaża Marina © kubolsky


Ilość znajdujących się w mieścinie ludzi, oraz wszędobylski ścisk i zgiełk spowodowały, że chęć objechania Łeby pękła niczym bańka mydlana. Zawróciłem, przystanąłem jeszcze w sklepie by uzupełnić zapas wody i strzelić na miejscu izotonika i ruszyłem w drogę powrotną. Do Skórzyna śmigałem dokładnie tymi samymi drogami, by w końcu we wsi wskoczyć na właściwy, znakowany szlak R10. Wcześniej nie widziany odcinek wiódł przez mokradła, rzadkie lasy oraz łąki aż do miejscowości Kluki.

Rzeczka gdzieś na szlaku © kubolsky


Okazało się, że w Klukach (o czym wcześniej nie wiedziałem) znajduje się skansen - Muzeum Wsi Słowiańskiej.

Skansen w Klukach © kubolsky


Przystanąłem na chwilę, popatrzyłem, pooglądałem i ruszyłem dalej asfaltem do Łokciowych. Tu szlak zakręcał w stronę Smołdzina, a wiódł betonowymi "jumami" przy których co jakiś czas napotykałem gipsowe rzeźby.

Znowu łąki i wzgórze w oddali © kubolsky


Rzeźba nr 1 © kubolsky


Rzeźba nr 2 © kubolsky


Ciekawe to to, choć nigdzie nie opisane, więc nie bardzo wiem o co z tymi rzeźbami chodzi. Ze Smłodzina ponownie śmiganą już trasą przez Słowiński Park Narodowy dotarłem do Rowów. Zatrzymałem się jeszcze przy budce na wejściu do parku, zakupiłem zaległy bilet czym wprowadziłem sprzedającą je dziewczynę w zdziwienie i ze spokojnym sumieniem ruszyłem do kwatery pod prysznic. Ty sposobem jedyny właściwie wypad rowerowy po wybrzeżu zakończył się dystansem 110 km w czasie niecałych 6 godzin. Piachy i temperatura ostro dały popalić, a był to dopiero początek męczących upałów...

Mapka:

Komentarze

kubolsky 21:34 środa, 31 lipca 2013
Generalnie ilość ludzi nad morzem za każdym razem przyprawia mnie o dreszcze, więc staram się ograniczać wizyty na wybrzeżu do minimum. Do wydm nie jechałem - zawinąłem rogala i z powrotem. Wiesz, solidnie nagiąłem kompromis tym wyjazdem ;)
sebekfireman 20:06 środa, 31 lipca 2013
Przerażające są te tłumy na plaży... chyba wszyscy wędrowali na północ, a tu im się Polska i droga skończyły :P
Fajnie widać te wydmy z drugiej strony jeziora. Do wydm nie dojeżdżałeś? Pamiętam że był tam jakiś parking dla rowerów.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76058.66 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76058.66

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 21h 38m

CZAS W SIODLE