Travel on Gravel!

kubolsky
Wybrzeże 2013: Tam,... Kategoria solo
Wtorek, 23 lipca 2013 Komentarze: 3
Dystans 28.19 km
Czas 01:34
Vśrednia 17.99 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Zacznę prosto z mostu - moje nadzieje związane z wyjazdem z rowerem nad morze nie zostały do końca zaspokojone. Z jednej strony zawiodła pogoda - cały czas człowiek narzeka że zimno, że pada i w ogóle, a gdy przychodzi wymarzone ciepło to już takie naprawdę konkretne. W moim wypadku był to tydzień skwaru, duchoty i praktycznie zerowego wiatru. Powyższa aura w połączeniu z piaszczystymi, nadmorskimi szlakami spowodowały, że mimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie jeździć tyle ile zamierzałem :/. Z drugiej strony - był to jednak wyjazd rodzinny. Żona wraz z Juniorem pojechali samochodem, ja z własnej nieprzymuszonej woli wsparłem finansowo PKP podróżując pociągiem. Oczywiście już na miejscu nie mogło być za różowo - każda chęć wyjazdu rowerem poprzedzana byłą dyskusją, oraz potrzebą znalezienia kompromisu, który o dziwo nigdy nie znajdował się pośrodku...
Mniejsza z tym. Czas na właściwą relację, a tę ograniczę tylko do trzech, rowerowych dni, z czego dwa to dojazd z dworca do Rowów i z Rowów na dworzec :P.

Dzień pierwszy - podróż PR do Poznania i stamtąd TLK do Ustki. Pierwotnie bilet wykupiłem do Słupska, lecz stwierdziłem, że skoro mogę dojechać do stacji końcowej i na spokojnie wygramolić się z tym całym majdanem, zamiast stresować się gwiżdżącym nad uchem kierownikiem pociągu, to czemuż by nie. Bilet udało mi się przedłużyć jeszcze w Poznaniu, za free :). Generalnie podróż aż do samego końca przebiegła nad wyraz komfortowo (w końcu jechałem w tygodniu) - miałem przedział dla rowerzystów cały dla siebie, a rower wisiał sobie obok jako jedyny w wagonie. Na miejscu byłem zgodnie z rozkładem jazdy (o dziwo! ;P ), skąd bez zbędnego kręcenia po kurorcie(?) ruszyłem asfaltami w ciągu szlaku R10 do Rowów. Jazda do punktu docelowego poszła dość sprawie, choć mijające mnie non stop samochody tego nie ułatwiały. Pomimo, że drogi między miejscowościami to drogi mocno podrzędne, to jednak są intensywnie użytkowane przez poruszających się blachosmrodami urlopowiczów. Na miejsce dotarłem po niespełna godzinie, przywitałem się z resztą rodzinki, następnie udałem się pod prysznic i na obowiązkową rybkę, inaugurującą każdy pobyt nad morzem :).

Pierwsza rybka nad morzem :). Pycha! © kubolsky


Mapa:

Komentarze

kubolsky 21:32 środa, 31 lipca 2013
Hola hola, jaki Pan. Na Pana to trza mieć kasę i wygląd ;) Oj się Sebkowi poskarżę... :P. A Żonę pozdrowię, a co!
anetkas 20:15 środa, 31 lipca 2013
Niech Pan bardzo serdecznie pozdrowi ode mnie czcigodną małżonkę , jestem z nią całym sercem w walce o równouprawnienie kobiet i rowerów!!! :)
sebekfireman 13:23 środa, 31 lipca 2013
Hehe - trzeba było o 3 z rana rowerem wyjeżdżać, wtedy byłoby chłodno i kompromisów nie trzeba byłoby szukać :P
Ostatnio jak oglądałem zdjęcia weekendowe z nad morza to zastanawiałem się jak ludzie blachosmrodami pomieścili się na tamtejszych drogach - jeszcze nigdy takich tłumów nie widziałem.
Mmmm - ale smaka narobiłeś tą rybką.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76058.66 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76058.66

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 21h 38m

CZAS W SIODLE