Travel on Gravel!

kubolsky
Operacja na otwartej ramie
Piątek, 21 czerwca 2013 Komentarze: 12
Sprzęt [RIP] Kross
Jeszcze wczoraj proponowałem p. Jurkowi wspólne śmiganie w godzinach wieczornych. Za dnia temperatury były nie do zniesienia, więc wstępnie umówiliśmy się na start między 7 a 8 (ciężko mi było określić o której mój Sequel pójdzie spać). Po 18, sms-owo potwierdziłem start spod Biedry, lecz niestety przed 19 start ten, jak i swoje uczestnictwo musiałem odwołać.
Tuż przed wyjazdem postanowiłem zrobić szybki przegląd roweru i ku mojemu ogromnemu nieszczęściu zauważyłem rysę na główce ramy, tuż pod sztycą siodła. Bliższe oględziny ujawniły koszmarną prawdę - pękła rama :(

Zonk! :/ © kubolsky


Najpierw panika - no jak? Jak to możliwe, że ze wszystkich możliwych awarii dopadła mnie ta, której nie jestem w stanie zlikwidować we własnym zakresie?! I to jeszcze na tydzień przed wyjazdem, do którego szykuje się od co najmniej pół roku. Następna myśl to gwarancja. Tak, jasne... Po pierwsze bankowo nie uznają, bo stwierdzą że uszkodzenie z mojej winy. Poza tym znacznie ingerowałem w konstrukcję roweru, więc gwarancja i tak mi wygasła. No i jeszcze czas - nawet jeśli jakimś cudem by usterkę uznali, to nie mam tyle czasu by się z tym babrać. Kolejne stadium to analiza sytuacji. Zacząłem od Allegro, lecz nie znalazłem ramy o odpowiednich parametrach za rozsądne pieniądze. Jedyna która mi podpasowała była karbonowa i kosztowała z deka za dużo, wybitnie nie na moją kieszeń. Następnie włączyło mi się racjonalne myślenie i poszukiwanie lokalnych spawaczy. Niestety jak na złość wszyscy których znalazłem w Gnieźnie są w stanie spawać jedynie czyste aluminium, stopami się nie zajmują :/. Po ponad godzinie poszukiwań trafiłem przez zupełny przypadek na bloga, gdzie gość opisywał jak to mu w Poznaniu kulturalnie i bez zbędnych pytań zespawano ramę. Dziś wykonałem telefon i wstępnie umówiłem się na poniedziałek. Faktycznie, bez zbędnych pytań, uprzejmie i życzliwie. Tak lubię. Dalsza część dnia przyniosła wizytę w sklepie motoryzacyjnym (szukałem akumulatora do auta), który prowadzi mój kumpel. Gadka - szmatka i zszedłem na temat roweru i sytuacji która mi się przytrafiła. Ten ze zdziwieniem stwierdził, że na dzień dobry powinienem udać się do Trepko. Jak ja mogłem o tym nie pomyśleć?! Uruchomiłem swoje kontakty i znajomości w tej firmie (a są one dość konkretne) i ku mojemu szczęściu zostałem umówiony na 13.30. Punktualnie o umówionej porze zjawiłem się na miejscu. Szybka diagnostyka i decyzja - "damy radę". Lżej na sercu mi się zrobiło, nie ma co :) Po dwóch godzinach odebrałem pospawany rower i wróciłem do domu.

Reanimacja Fury - spawanie © kubolsky


W międzyczasie zakupiłem farbę w sprayu - czarny mat, papier ścierny, taśmę malarską i inne pierdoły. W domu czekało mnie jeszcze krótkie szlifowanie wnętrza rury w którą wchodzi sztyca (bo po zespawaniu nie chciała przejść) oraz delikatne szlifowanie spawu, choć niewiele tego było - w Trepko wykonali kawał dobrej roboty! Kolejny etap to oklejanie ramy i malowanie. Weszły dwie warstwy.

Reanimacja Fury - malowanie © kubolsky


Po wyschnięciu lakieru usunąłem papier i taśmę, zamontowałem siodło i rower prezentuje się tak, jakby nigdy nic :)

Prawie idealnie :) © kubolsky


Tylko uważne oko zauważy, że coś tu się kiedyś działo ;). Najbardziej jednak cieszy mnie fakt, że cały wydawało by się spory problem udało się rozwiązać w przeciągu 48 godzin. Jeszcze bardziej cieszy, że wyjazd znowu jest aktualny, a jutro po jednodniowej przerwie znowu wyskoczę z Ekipą na rower.
Żal tylko, że ów rower w którym tak jestem zakochany okazał się posiadać wadę fabryczną i mocno nadwyrężył moje zaufanie do marki Kross. Po prostu nie wydaje mi się, żeby rama tak normalnie mogła w takim miejscu pęknąć. Cóż, najważniejsze, że już po sprawie...mam nadzieję. W każdym razie trzymam kciuki aż zsinieją i same odpadną ;)
Aha, raz jeszcze z tego miejsca OGROMNE dzięki firmie Trepko i Ludziom, którzy tak życzliwie pomogli mi uporać się z problemem. DZIĘKI!

Komentarze

keramp 17:00 czwartek, 27 czerwca 2013
Jeszcze mała podpowiedz, na przyszłość. Na czas spawania warto w środek wsadzić rurkę. Wtedy spawu od środka nie trzeba szlifować. Spoina nie wpływa do środka w takim stopniu jak bez.
Zdrówka
kubolsky 21:18 sobota, 22 czerwca 2013
Poszperam, popatrzę, bankowo kupię dłuższą. Przy okazji wymiany pewnie poszukam takiej z cofniętą do tyłu łapą siodła.
sebekfireman 20:26 sobota, 22 czerwca 2013
Ogranicznik na sztycy dotyczy granicy bezpieczeństwa tylko dla sztycy... ramy to nie dotyczy, bo mają one różną budowę w tej części - u Ciebie akurat jest dosyć wysoki komin. Kup sobie taką sztycę o długości 450 mm i powinno być OK.
kubolsky 18:23 sobota, 22 czerwca 2013
@sebekfireman - sztyca na oko 400 mm nie ma, pomiar w rurze wykazał około 300 mm.
Panowie, mimo mojego wzrostu i adekwatnej wagi (dla tych nie w temacie - 194 cm, dokładną wagą się chwalił nie będę :P ) uważałem, by sztyca za bardzo w kosmos nie wyleciała. Cały czas siedziała poniżej punktu max wysunięcia, czyli poniżej spawów ramy. Przyznaję - dźwignia na pewno swoje zrobiła, ale ja zaufałem solidności konstrukcji oraz oznaczeniu na sztycy i się przejechałem. Było minęło, po dzisiejszym teście wygląda na to, że jest ok. Tak czy inaczej w dłuższą rurę i tak zainwestuje :)
keramp 16:39 sobota, 22 czerwca 2013
EEE co tu naukowo bajać, sztyca za mocno wysunięta. Reszty dokonała powstała na skutek za krótkiej sztycy w ramie dźwignia. Sebekfireman i Bobiko maja racje, ot nie wada, jeno nie uwaga ;) Rada na przyszłość, zdecydowanie dłuższa sztyca. Na tej obecnej hmm za jakiś czas podobna awaria, niestety. Spawałem tą rurkę podsiodłową 3 razy ;(
Zdrówka
k4r3l 12:11 sobota, 22 czerwca 2013
Ajj, nie wyglądało to za dobrze :/ Ale szybkość interwencji i sprawność obłsugi spawalniczej budzi podziw :) Teraz to wygląda na mocniejszą ;)
bobiko 09:09 sobota, 22 czerwca 2013
przestrzegali mnie przed takimi urazami ramy, zebym za bardzo nie przesadzał ze sztycą. I Ty - wybacz stary - to mi uzmysłowiłeś, zobrazowałeś.

Aczkolwiek nie uznałbym tego za wadę fabryczną a jedynie za normalną szkodę. Trzymam kciuki za wytrzymałość jak i całą wycieczkę ale teraz to przetestuj trwałość konstrukcji.
sebekfireman 07:50 sobota, 22 czerwca 2013
Twoja sztyca ma 400 mm długości?
sebekfireman 07:48 sobota, 22 czerwca 2013
To trafiła się Tobie nieprzyjemna awaria roweru - całe szczęście że udało się Tobie szybko ją usunąć - na taką awarię to tempo naprawy jak w pit stopie Formuły 1.
Co do pęknięcia w tym miejscu to jest to dosyć częsta przypadłość w przypadku pęknięć ram. Ostatnio jak oglądałem Twoją sztycę to się zastanawiałem czy wystarczająco dużo jej siedzi w ramie i chyba jednak siedzi jej tam za mało jeżeli pojawiło się takie pęknięcie ramy.
kubolsky 21:45 piątek, 21 czerwca 2013
Prawie git ;) Wkurza mnie, że nowa warstwa lakieru zachodzi na te śmieszne napisy. Się zdenerwuje to je też czarnym matem pociągnę :)
tlenek 21:31 piątek, 21 czerwca 2013
trzeba było dodać jeszcze taki mały trójkącik z blachy, łączący górną rure z rurą podsiodłową, wzmocniłoby konstrukcje, a by nie szpeciło, ale jest git :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76037.09 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76037.09

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 20h 33m

CZAS W SIODLE