Ekipa vs. chmura
Sobota, 1 czerwca 2013
Komentarze:
0
Kolejny dzień z pogodą w kratkę. W godzinach popołudniowych wyczaiłem okienko pogodowe, więc zbytnio się nie zastanawiając zaproponowałem wspólną jazdę p. Jurkowi i Marcinowi. Obydwoje przystali na rundkę po 18.00, lecz już od 16.00 słoneczko elegancko świeciło, więc zaproponowałem wcześniejszy wypad koło 17.00. Okazało się, że ekipa jest już w trasie a p. Jurek telefonicznie dał znać, że czekają na mnie na wiadukcie w Pierzyskach. Szybka organizacja - woda w bidon, odpowiednie ciuchy na siebie i lecimy. Kilkanaście pierwszych metrów wywołało banana na mej twarzy - wiatr w plecy zapowiadał wysoką prędkość przejazdu. Tak jak przewidywałem, do wiaduktu średnia nie spadała poniżej 36-38 km/h, a nawet odcinkami kształtowała się powyżej 40 km/h. Tym samym w umówionym miejscu stawiłem się w naprawdę krótkim czasie. Szybkie uściski dłoni z resztą grupy i lecimy. Obraliśmy kierunek Dębnica przez Łubowo i Owieczki. Po drodze przecięliśmy DW 197 i dalej kręciliśmy szlakiem śmiganym niedawno z Wiadrem i Krzychem, z tym że w przeciwnym kierunku. Na miejscu początkowo ruszyliśmy dalej prosto w stronę Działynia, ale ponieważ nie znaliśmy dokładnie drogi zaproponowałem, by kontynuować wcześniej objechany ślad przez Zdziechowę i może dalej Modliszewo, Modliszewko i Dębówcem do domu. Niestety mimo naprawdę sporych chęci po drodze naszym oczom ukazała się ciemna deszczowa chmura zbliżająca się do Gniezna. Niechętnie postanowiliśmy mocno skrócić dzisiejszą trasę i po przejeździe nad linią kolejową do Sławy Wlkp. udaliśmy się tempem iście sprinterskim DW 190 do domów. Im bliżej celu byliśmy, tym szybciej owa ciemna chmura zbliżała się do nas. Nie pozostało nic innego niż podkręcić tempo.
Przejeżdżając przez Oborę i Piekary na rozdrożu ulic Kłeckowskiej i Żerniki pożegnałem moich kompanów i możliwie najkrótszą drogą udałem się do domu. Po drodze jeszcze foto chmury na ul. Wieśniaczej (właściwie pod samym domem) i jestem na miejscu. Zdążyłem.
Jak się później okazało, z chmury wcale nie srutnęło - trochę popadało i przeszło. A padać zaczęło dobre paręnaście minut po powrocie. Prawdopodobnie dalibyśmy radę śmignąć planowaną trasę z ewentualnym chwilowym przestoję. Cóż, nie teraz to innym razem. Oby w towarzystwie świecącego słoneczka :)
Sprint do domu© kubolsky
Przejeżdżając przez Oborę i Piekary na rozdrożu ulic Kłeckowskiej i Żerniki pożegnałem moich kompanów i możliwie najkrótszą drogą udałem się do domu. Po drodze jeszcze foto chmury na ul. Wieśniaczej (właściwie pod samym domem) i jestem na miejscu. Zdążyłem.
Zrobiło się ciemno - będzie lało© kubolsky
Jak się później okazało, z chmury wcale nie srutnęło - trochę popadało i przeszło. A padać zaczęło dobre paręnaście minut po powrocie. Prawdopodobnie dalibyśmy radę śmignąć planowaną trasę z ewentualnym chwilowym przestoję. Cóż, nie teraz to innym razem. Oby w towarzystwie świecącego słoneczka :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.