Travel on Gravel!

kubolsky
Niedzielna solówka Kategoria solo
Niedziela, 26 maja 2013 Komentarze: 2
Dystans 36.19 km
Czas 01:48
Vśrednia 20.11 km/h
Vmax 40.70 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Po wczorajszym deszczowym dniu niedziela znów przywitała mnie opadami. Szczęście w nieszczęściu, że dzisiaj czekał mnie dzień ojca ;), czyli tylko ja i Junior w domu do godzin popołudniowych. Koło 16.00 pogoda diametralnie się odmieniła - po szarym niebie i deszczu nie było śladu. Teraz termometr wskazywał 25 stopni a na niebie świeciło piękne słońce. Tak się złożyło, że po 16.00 do domu powróciła szacowna Małżonka, której oznajmiłem że kończę dyżur i się odmeldowuję celem wykręcenia kaemów na rowerze. Po otrzymaniu oficjalnej przepustki drogą smsową zaproponowałem wspólną jazdę p. Jurkowi i Marcinowi. Jak się po chwili okazało p. Jurek gościł w domu rodzinę, a Marcin zaliczył już jazdę wcześniej i teraz nie był w stanie wygospodarować czasu na kolejny wypad. Usilnie broniąc się przed jazdą solo wystosowałem kolejną eskę, tym razem do pozabeesowego kolegi - Wiadra, lecz ten cierpiał jeszcze po imprezowej nocy i nie był w stanie się ruszyć, nie mówiąc już o jeździe jednośladem :) Tym oto sposobem nie chcąc stracić pięknie zapowiadającego się popołudnia i wieczoru zacząłem szykować się do jazdy w osamotnieniu. W międzyczasie natrafiłem na tradycyjny podczas solowych wypraw problem - gdzie jechać? Przez chwilę intensywnie próbowałem wymyślić jakąś nową trasę, lecz ostatecznie stanęło na śmiganym niegdyś w towarzystwie lokalnej ekipy BS kółeczku Zdziewchowa - Modliszewko - Lasy Królewskie - Dębówiec - Gniezno. Chcąc dzisiaj zaznać asfaltu i liznąć teren była to pierwsza trasa która przyszła mi do głowy. Brałem jeszcze pod uwagę ewentualne rozszerzenie pętli o Strzyżewo Kościelne, kolejne dwa Strzyżewa i powrót do domu przez Jankowo Dolne. Mając już obrany cel ruszyłem w kierunku Zdziechowy. Ulicą Powstańców Wlkp. prowadzącą do w/w wsi jechało się nad wyraz przyjemnie - temperatura na dworze była optymalna do jazdy, słoneczko miło przygrzewało a dzisiejszą jazdę zacząłem z wiatrem w plecy. Całą tą długą prostą pokonałem z prędkością nie spadającą poniżej 30 km/h. Dopiero odbijając na Modliszewo poczułem prognozowane na dzisiaj 4 w skali Beauforta uderzające mnie prostopadle z prawej strony. Nie dając się podmuchom i pełen werwy kręciłem dalej z całkiem przyzwoitą średnią. W Modliszewie kolejny zakręt i znowu wiatr w plery do samego Modliszewka. Tu przecinając krajową piątkę wjechałem do lasu cały podjarany etapem w terenie. Niestety rzeczywistość delikatnie odbiegała od moich oczekiwań - nie wziąłem pod uwagę wczorajszego i dzisiejszego deszczu, który solidnie nasączył podłoże. Dodatkowo, chyba całkiem niedawno przejeżdżał tędy ciągnik z przyczepą skutecznie ryjąc całą drogę. Tym sposobem mój entuzjazm lekko podupadł, ale postanowiłem się nie poddawać i brnąć przez błoto przed siebie.

Leśne dukty po opadach © kubolsky


Wolno bo wolno, rzucany z lewa na prawo i z powrotem na lewo dałem radę przejechać srytowatą połowę trasy przez las. Tu nadmienię, że mimo naprawdę trudnych warunków jazdy ani razu nie spadłem z roweru, jak również nie pchałem go zamiast kręcić korbą jak przystało na bajkera :). Druga połowa leśnego etapu to utwardzone szlaki i znacznie wyższa prędkość przejazdu. Po drodze chwila przerwy na odetchnięcie, gdyż w pośpiechu przed wyjazdem zapomniałem o bidonie z wodą. Korzystając z okazji ustrzeliłem profilówkę Fury, lecz ta pewnie profilówką nie zostanie przez solidnie ubłocony rower na zdjęciu :)

Gdzieś w lesie © kubolsky


Przy okazji odkryłem kolejne, bardzo praktyczne zastosowanie SPD - w trakcie jazdy będąc wpiętym w rower można podskakując bezproblemowo podciągnąć oba koła w powietrze, skutecznie otrzepując je z zebranego po drodze błota. Co za oszczędność czasu :). Dalej już bardziej przyjaznymi rowerzystom duktami poszło lekko i po chwili wyjechałem z lasu znów wpadając na asfalt w Dębówcu. Tu też wpadłem na ścianę wiatru wiejącego z kierunku prostowryjnego. Szybkie zerknięcie na zegarek i niestety musiałem podjąć decyzję o skróceniu planowanej pętli i nie zaliczeniu Strzyżew oraz Jankowa. Powodem tej decyzji była konieczność zaliczenia zamykanego w niedzielę o 19.00 Piotra i Pawła, celem dokonania małych zakupów na dzień jutrzejszy. Stanęło więc na jeździe dokładnym śladem sprzed kilku tygodni. Tak jak ostatnim razem, tak i teraz odbiłem z ul. Orcholskiej w ul. Wełnicką, a następnie Zamiejską chcąc znowu zaliczyć fragment trasy maratonu biegnący wzdłuż jeziora Łazienki. Na szczycie wzgórza w ciągu ul. Zamiejskiej zatrzymałem się i strzeliłem dwie fotki okolicy - Różę z jednej strony...

Widok na dzielnicę Róża © kubolsky


...i Winiary z drugiej.

Widok na Winiary © kubolsky


Parę minut później opuściłem ścieżkę biegnącą wzdłuż brzegu i miejskimi ulicami udałem się do sklepu. Szybkie zakupy i już przez miasto kręcę do domu. Końcowe parę kilometrów delikatnie rozciągnąłem objeżdżając jeszcze częściowo Wenecję, a następnie Dalkoską, Orzeszkowej i przez tereny Dziekanki pokręciłem do domu.
Mam tylko nadzieję, że tym razem weekend po tygodniu pracy przywita mnie bardziej przyjazną pogodą i będę mógł nadrobić zaplanowane, lecz stracone przez deszcz kilometry :).

Komentarze

kubolsky 18:55 poniedziałek, 27 maja 2013
Jeżeli "Leppery" z drzewnem na pakach potrafią się ścigać, to pewnie to był konkretny rajd ;)
k4r3l 11:00 poniedziałek, 27 maja 2013
Ajjj, ale załatwili tą dróżkę :/ Wygląda jakby tam jakiś rajd się odbywał, hehe.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 80751.37 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.93 km/h


80751.37

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.93 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

153d 11h 03m

CZAS W SIODLE