Travel on Gravel!

kubolsky
Zajawka na Poznań, powrotny leń i niespodziewana rundka na lepszy sen Kategoria solo, geocaching
Piątek, 19 kwietnia 2013 Komentarze: 11
Dystans 91.53 km
Czas 05:05
Vśrednia 18.01 km/h
Vmax 50.20 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Dzień przywitał mnie pogodą iście rowerową. No może wiatr nie był do końca z tych wymarzonych, ale znośny. Dzisiejszy dzień również postanowiłem odpowiednio spożytkować na jazdę. Zaplanowałem ruszyć do południa wiedząc, że czeka mnie jazda solo (za czym nie przepadam), bo Marcin "dziobie" do szkoły, a pan Jurek pracuje. Chwila dumania w fotelu i już wiedziałem, że śmignę do Poznania. Był tylko jeden problem - nie znam trasy. Znaczy się znam, ale obie znane mi wersje (DK5 i nowa S5) dedykowane są zmotoryzowanym. Jazda rowerem po tej pierwszej to czyste szaleństwo, po tej drugiej zwyczajnie nie wolno :) Korzystając z okazji, że trasę muszę wykombinować sam postanowiłem, że dziś przetestuję zakupioną w Google Play Locus Maps Pro, w połączeniu z GPSies. O appce wcześniej się sporo naczytałem (pod niebiosa wychwalał ją bobiko;) ). Odpowiednio ją pod siebie skonfigurowałem (a jest co konfigurować - to naprawdę wielki, turystyczny multitool), oraz dograłem za pomocą zewnętrznego pluginu "kesze" w okolicy. Następnie przysiadłem przed kompem, odpaliłem gpsies.com, wyrysowałem zaplanowaną trasę i wyeksportowałem ją do Locusa. Nie chcąc tracić więcej czasu szybko ubrałem się na długo (spodnie i bluza, bez warstwy izolacyjnej) bo słońca praktycznie nie było, a wiatr choć ciepły to odczuwalny, spakowałem do plecaka krótsze warstwy ubrania (tak na wszelki wypadek), oraz niezbędne narzędzia (również na wszelki wypadek), woda w bidon, kask na łeb i punkt 11.00 ruszam! Początkowo objeżdżoną już drogą do Dziekanowic, gdzie zaliczyłem kesza Drużyna Piastowska. Wpisałem się zaraz za marcingt i sebekfireman :)

Piastowska drużyna © kubolsky


Po chwili śmigałem dalej do Lednogóry, gdzie odbiłem na Moraczewo. Zaraz po opuszczeniu zabudowań zmieniła się nawierzchnia z bitumicznej na utwardzoną, ziemną drogę polną. Muszę przyznać, że bardzo mnie to ucieszyło - w końcu przetestowałem porządnie Epicona w terenie. Rezultat? Jest re-wel-ka! :) Ekstra wybiera nierówności, jedzie się mega komfortowo. Następnie trasa wiodła przez chwilę asfaltem, żeby znowu przejść w polne szlaki. Tu też napotkałem pierwszą i jedyną przeszkodę w postaci piaszczystego podjazdu. Zmusił mnie on do podprowadzenia kawałek roweru, aby po chwili z powrotem na niego wsiąść i śmigać dalej. Po ponownym wyskoczeniu na asfalt pokręciłem do Krześlic, gdzie cyknąłem fotkę pałacu.

Pałac w Krześlicach © kubolsky


Dalej czarna droga wiodła gładko do Wronczyna gdzie odbiłem w kierunku Tuczna, tym samym wjeżdżając do Puszczy Zielonka (poinformowała mnie o tym fakcie stosowna tablica). Nadal asfaltami śmigałem przez las. Opuszczając zadrzewiony teren przed Karłowicami pierwszy i właściwie ostatni raz tego dnia dopadł mnie naprawdę solidny wmordewind, skutecznie obniżając prędkość do około 18 km/h. Tak snułem się aż do Wierzonki. Wjeżdżając do w/w miejscowości czułem przechodzące mnie po karku dreszcze - w końcu to fyrtel grigora, spodziewać się można wszystkiego ;)

Wierzonka © kubolsky


Bezpiecznie i po cichu przejechałem przez Wierzonkę kierując się w stronę Wierzenicy, gdzie obfociłem pierwszy (z dwóch dzisiaj) drewniany kościół na "Szlaku drewnianych kościołów wokół Puszczy Zielonka".

Drewniany kościół w Wierzenicy © kubolsky


Dalej najpierw kawałek kocimi łbami, później ubitym piachem w stronę Kicina. Po drodze przystanąłem cyknąć fotkę Dziewiczej Góry i wieży na niej ulokowanej.

Dziewicza Góra © kubolsky


Po chwili wpadłem do Kicina. Tu również fotostop przy kościółku.

Drewniany kościół w Kicinie © kubolsky


W dalszej kolejności pomknąłem przez las do Koziegłów (tak to się chyba odmienia :P ). Zauważyłem, że lasy pomiędzy obiema miejscowościami są odgrodzone, a na każdym praktycznie drzewie wiszą tablice informujące o zakazie wstępu z powodu znajdujących się tam niewybuchów. Ciekawe ilu śmiałków po zmroku się tam już wybrało i ilu wróciło ;) W końcu przez Koziegłowy do drogi nr 196, w lewo i praktycznie byłem już w Poznaniu. Wystarczyła chwila jazdy przez moją ukochaną stolicę Wielkopolski by zrozumieć, dlaczego znajduje się ona na szarym końcu miast przyjaznych rowerzystom. Niby ścieżki są, niby kontrapasy są, ale to wszystko jakieś takie nieprzemyślane, rozlazłe i utrudniające jazdę. Jakoś się przez ten Poznań przebiłem, choć mimo faktu, że znam go całkiem dobrze to miałem pewne wątpliwości czy drogami którymi śmigałem mogę jechać rowerem, czy raczej powinienem chodnikiem bo akurat w kilku miejscach ścieżki rowerowej nie uświadczyłem. Tak rozmyślając dotarłem na Ostrów Tumski...

Ostrów Tumski © kubolsky


...następnie mostem nad Wartą i ul. Chwaliszewo na Stary Rynek...


Poznański Ratusz © kubolsky


Poznański Stary Rynek © kubolsky


Zamek Przemysła © kubolsky


...by ostatecznie wzdłuż Placu Wolności, mostem Teatralnym i rozrytą Kaponierą trafić na dworzec Poznań Główny.

Nowy dworzec Poznań Główny © kubolsky


Jak to się stało, że trafiłem akurat w to miejsce? Ano po porostu, najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się kręcić do Gniezna z powrotem :) Wolałem dotrzeć rozklekotanym "Kiblem" o przyzwoitej godzinie i mieć coś jeszcze z popołudnia :)
Na dworzec trafiłem akurat. Mimo kolejek w kasach, 15 minut tam spędzone w zupełności wystarczyło, by zakupić bilet z dopłatą za rower oczywiście i ze spokojem zejść na peron 2, gdzie czekał podstawiony już osobowy do Gniezna. Wtarabaniłem Furę do przeznaczonego ku temu przedziału, rozsiadłem się wygodnie na skaji i poklekotałem baną z powrotem. Przed odjazdem, do przedziału wsiadła gimbusowa parka z podpoznańskiej wsi (bynajmniej tak wyglądali) i przez przypadek usłyszałem o czym rozmawiają. Moją uwagę przykuło jedno zdanie - dziewoja do chłopaka: "Patrz jaki fajny rower, chyba z 10 000 kosztuje, co? Naprawdę fajny!" Miło wiedzieć, że Fura sprawia wrażenie roweru o wartości przynajmniej kilkukrotnie przekraczającej wartość właściwą... ;)

Fura jedzie baną :) © kubolsky




Komentarze

kubolsky 07:20 niedziela, 21 kwietnia 2013
Spoko, ja tela na kierownicy nie wiozę. Po pierwsze szkoda, po drugie nie ma miejsca ;) Telefon swoje miejsce ma w tylnej kieszeni kurtki/bluzy/koszulki i tam daje radę :)
bobiko 06:47 niedziela, 21 kwietnia 2013
SGS2 sluzy teraz jako mapnik i raczej nie zamierzam go trzymać na kierownicy. za bardzo przyzwyczaiłem sie do niego, zeby tak ryzykowac ;-). No i troszkę kosztował, prwada.
kubolsky 18:30 sobota, 20 kwietnia 2013
SGS2 jak się trafi, to i tak zgarnę.Nie tylko na rower, choć i do tego się przyda. Co do powrotu - następnym razem chcę właśnie trzasnąć do Pozka objechaną wczoraj trasę, a z powrotem szlakiem opisanym przez bobiko. Chętni? :)
marcingt 17:06 sobota, 20 kwietnia 2013
Powrót mogłeś sobie wytyczyć tak jak bobiko wspomniał, przez Maltę-Antoninek-Swarzędz-Uzarzewo-Promno-Kociałkową Górkę i przez las do Wierzyc. SGS2 z chęcią bym też przygarnął, ale na rower IMO tego typu smartfony są za delikatne ;)
jerzyp1956 20:53 piątek, 19 kwietnia 2013
Ładną wycieczkę sobie trzasnąłeś .
kubolsky 20:49 piątek, 19 kwietnia 2013
Powiem Tobie, że gdyby mi się trafił SGS2 za rozsądne pieniądze, to bym wziął. Głównie dla lampy błyskowej przy aparacie, no i wydajniejszej pracy. Za to podobnie jak Ty, na dachówkę w kieszeni nie mam za bardzo ochoty ;)
bobiko 20:42 piątek, 19 kwietnia 2013
z tym SGS to sie zgadza :P ratowałem tel przed kompletnym brickiem. Co do trasy, to zaglądaj też na trail.pl czy navime.pl oraz bikemap.net - znajdziesz sporo inspiracji ;-).

Ja zas uzytkuje sgs2 i jakoś nie pali mi do zmiany na wieksze sgs3 czy sgs4 (nawet nexus 4 mi srednio pasi :P)
kubolsky 20:39 piątek, 19 kwietnia 2013
Po zaplanowaniu trasy, przez przypadek na gpsies.com trafiłem na wariant o którym piszesz. Następnym razem tamtędy się karnę :)
A tel? Nieśmiertelny, nie do zdarcia SGS :)
bobiko 20:26 piątek, 19 kwietnia 2013
A widzisz, do Poznania można śmiało przez Promno / Promieńko jechać, zaliczając przepiekne tereny wzdłuż pradoliny Cybiny aż do Swarzędza przez Uzarzewo. W Swarzędzu wkraczasz ścieżke ku Malty i tak jesteś w Posen ;-)

Cieszę sie, ze zainteresowałem Cię locusem pro, bo to konkretny program i warto wydać kasę ;]. Pisałem na blogu, pisałem tutaj - zdecydowanie polecam. wprawdzie nie uzywam teraz tak czesto, bo mam gps loggera ale dalej jest potrzebna, gdy chcę zajrzeć jaką konkretną trasa mam jechać ;-). Taki mapnik.

Tak z czystej ciekawości, jakiego smartfona używasz ? :)
kubolsky 20:06 piątek, 19 kwietnia 2013
Nom. Powiem Tobie, że już zapomniałem jak jazda pociągiem jest klawa :) Przy dobrych wiatrach doświadczę tej nieporównywalnej z niczym frajdy latem, dojeżdżając z Ekipą na wschód, celem objechania całej wschodniej ściany. A Świeżak? Stary, znam Go za długo żeby nie wiedzieć, że minie trochę czasu i rower będzie się kurzył w piwnicy... :/ Cóż, taki typ.
k4r3l 19:38 piątek, 19 kwietnia 2013
Niezła traska, a ciapągi są fajne o ile jest przedział dla podróżnych z tzw. większym bagażem podręcznym, hehe. Widzę, że kolejnego zioma wkręcasz w jazdę - tak trzymać!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76058.66 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76058.66

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 21h 38m

CZAS W SIODLE