Travel on Gravel!

kubolsky
Wieczorny szybki wypad z Marcinem
Czwartek, 18 kwietnia 2013 Komentarze: 3
Dystans 30.60 km
Czas 01:23
Vśrednia 22.12 km/h
Uczestnicy
Vmax 51.20 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Zgodnie z wczorajszymi przypuszczeniami dzisiejszy dzień auto spędziło we warsztacie. Trzeba więc było sensownie wykorzystać okazję, w postaci bonusowego dnia "prawie" wolnego. Koło południa wybrałem się do sklepu rowerowego, celem zakupu porządnej spinki do łańcucha (spinki Shimano to nie dość, że porażka, to praktycznie nierozpinalne :/ ), oraz smaru na wiosenno-letnie warunki. W drodze powrotnej wstąpiłem jeszcze do Polmozbytu ;) po benzynę ekstrakcyjną i specyfik do mycia silników (za namową Marcina). Po ostatnich przejazdach przez lasy około Skorzęcińskie do napędu dostało się sporo piachu i błota, co powodowało nieznośne trzeszczenie podczas jazdy. Dzisiejsze popołudnie poświęciłem więc na kompleksowe wyczyszczenie Fury. W związku z tym po powrocie do domu rozkułem łańcuch i zaaplikowałem mu kąpiel w benzynce, po czym skułem na nowo przy pomocy spinki SRAM 8. Solidnie wyczyściłem cały napęd, umyłem sam rower i troszeczkę zmieniłem ciśnienie w amortyzatorze. Po wszystkich zabiegach rower prezentował się wyśmienicie, aż żal było nim jechać w teren. Najważniejsze jednak, że po myciu jeździ się absolutnej w ciszy, przy delikatnym akompaniamencie szumu opon. Bajka!
Z Marcinem umówiliśmy się na wyjazd w godzinach wieczornych. Z powodu niewielkiej ilości dostępnego czasu trzeba było zorganizować krótszą trasę. Tym razem padło na Lubochnię. Ruszyliśmy po 18.30 z wiatrem, w dość żwawym tempie. Po parunastu minutach znaleźliśmy się na miejscu i chcąc, nie chcąc musieliśmy zawrócić. Wykręcając rogala minęliśmy rozpędzonego bikera. Mam wrażenie, że to mój kumpel, choć w kasku, i okularach ciężko stwierdzić mijając się szybko po drodze. Rąsia w górę i jedziemy dalej. Istniało ryzyko, że skoro w tamtą stronę jechało nam się tak dobrze, to z powrotem czeka nas klasyczny wmordewind. Okazało się jednak, że zamiast wichury prosto w ryło towarzyszył nam przyjemny wiaterek, zupełnie nie przeszkadzający w jeździe. Pozytywnie zaskoczeni postanowiliśmy odbić w stronę Jankowa Dolnego, gdzie po drodze zatrzymaliśmy się na wiadukcie kolejowym strzelić kilka fotek.

Na wiadukcie w Jankowie © kubolsky


Zachód słońca nad torowiskiem © kubolsky


W Jankowie, tuż przed samym skrzyżowaniem z dawną DK15 występuje zjazd, na którym Marcin postanowił wycisnąć maxa. Z Jego wpisu widzę, że wyszło 59.68 km/h, a na rowerze to nie przelewki ;) Po dojeździe do krzyżówki chcieliśmy zapuścić się drogą gruntową w stronę obwodnicy, ale po paruset metrach okazało się, że droga ta jest jeszcze nieprzejezdna i musimy zawrócić. Szybki podjazd gruntem z powrotem dał nam trochę popalić ;) Ostatecznie ruszyliśmy asfaltem w górę, w kierunku Gniezna. Aby jeszcze urozmaicić sobie dzisiejszy wypad, odbiliśmy w stronę Jankówka i Wełnicy (tu występują kolejne zjazdy i wzniesienia, ale lepszego speeda nie dało się osiągnąć), a następnie ul. Orcholską wpadliśmy do miasta. Szybki objazd Winiar dookoła i kierunek dom. Na wysokości Pol-Caru pożegnałem Marcina, wstępnie umówiliśmy się na niedzielny wypad większą grupą i szybko pognałem do domu, bo niebo zrobiło się podejrzanie ciemne. Za ciemne. Przeczucie mnie nie myliło - ledwo trzasnąłem drzwiami i się rozpadało. W domciu po wysiłku czekała na mnie kolacja (którą sam sobie wcześniej zakupiłem :P) w postaci zestawu sushi (lepsze to na wieczór niż klasyczny schabowy z sosem i tona ziemniaków), oraz zimne piwko (dziś Kormoran Jasny Mocno Chmielony). Pycha!

Kolacyjka :) © kubolsky


A na deser mapka ;)

Komentarze

kubolsky 05:53 piątek, 19 kwietnia 2013
@k4r3l -pod pojęciem "zmiana ciśnienia w amortyzatorze" miałem na myśli delikatne upuszczenie powietrza, ale tak bez szału. Na dzień dobry chyba go za bardzo nadymałem i skubaniec był mega sztywny. Po tym zabiegu elegancko wybiera, więc jest optymalnie :)
Co do sushi - wiem, że wszyscy próbujący to danie po raz pierwszy kręcą nosem, ale za drugim razem już łapią bakcyla i zajadają się regularnie. Tak również było ze mną ;) Nie mniej, Twojego makaronu sądząc po opisie bym nie odmówił :)
k4r3l 21:12 czwartek, 18 kwietnia 2013
Najlepsze spinki robi Sram :) Widze dwa epiconki fajnie się prezentują, ja na razie nadmuchałem raz i tak jeżdżę, ale głównie asflat :)) Kolacyjka git, zastapil bym tylko shushi okopistym talerzem makaronu z pomidorami na czosnku i oliwkach. Nie lubie wynalazków, hehe.
jerzyp1956 20:55 czwartek, 18 kwietnia 2013
Przeczytałem Twoją lekturę fajny opis.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76058.66 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76058.66

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 21h 38m

CZAS W SIODLE