Travel on Gravel!

kubolsky
Między deszczem a deszczem, czyli sprint na działkę... Kategoria solo
Sobota, 13 kwietnia 2013 Komentarze: 4
Dystans 42.18 km
Czas 01:41
Vśrednia 25.06 km/h
Vmax 39.60 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
W tygodniu umówiliśmy się z bracholem i ekipą na rowerowy wypad na działkę. Pogoda na weekend zapowiadała się wyśmienicie, stąd też padło na start w sobotę, w południe. Tuż przed 12.00 przyszykowałem się do wyjazdu, spakowałem plecak i wyskoczyłem z rowerem poczekać na Wojtasa. Trzy obroty korbą sprawiły, że dopadła mnie furia, a krew zalała :/.
Dzień wcześniej Fura doczekała się wymiany łańcucha. Ten fabryczny zdążył się już rozciągnąć. Wybór padł na Shimano CN-HG50, opisywany w necie jako solidny i niedrogi. Tego wieczora trochę się namęczyłem z rozkuwaniem starego łańcucha, ponieważ nie posiadam skuwacza, a sam łańcuch nie był spinany spinką. Ostatecznie postanowił skapitulować, a ja naciągnąłem na rower nowy, świeżo nasmarowany. Brak jazdy testowej (było juz dosyć późno) okazał się ogromnym błędem. Gdybym sprawdził jak funkcjonuje odświeżony napęd, dowiedział bym się, że kaseta również musi zostać zastąpiona przez nową. Niestety nie sprawdziłem. Dowiedziałem się o tym nieprzyjemnym fakcie tuż przed wyjazdem i tym samym swój udział we wspólnej eskapadzie musiałem odwołać. Nie poddając się jednak wsiadłem w samochód i udałem się do sklepu rowerowego, celem nabycia drogą kupna nowej. Tu niestety nie miałem zbytniego wyboru, a chcąc za wszelką cenę dotrzeć na działkę jeszcze tego dnia, zakupiłem Shimano CS-HG41 wraz z kluczem montażowym, udałem się z powrotem do domu i po pół godzinie miałem znów sprawny rower. Gdy w końcu gotowy byłem do wyjazdu (ponownego), jak na złość pogoda pokrzyżowała moje plany. Najprawdopodobniej znudziło się jej sypanie śniegiem i postanowiła rozszerzyć swój repertuar o deszcz :/. Tym samym czekało mnie kolejne pól godziny siedzenia w domu. Gdy w końcu łaskawie przestało lać z nieba zebrałem się po raz kolejny, lecz po wyjściu za próg uwagę mą przykuły kolejne ciemne, szybko zbliżające się chmury. Przytomnie postanowiłem po raz kolejny odłożyć start, i dobrze zrobiłem. Nie minęło 10 minut i znowu lało. Kolejne pół godziny w domu :/. Siedząc z dupą w miejscu ustaliłem sam ze sobą, że jak tylko tym razem przestanie, to choćby nie wiem co się działo jadę. Przestało, a ja ruszyłem z kopyta. Po wyjeździe z miasta szybka analiza nieba nad głową wykazała, że za plecami mam kolejną chmurę, a na domiar złego ta poprzednia nie zdążyła za daleko uciec. Mimo perspektywy chcącego mnie dopaść deszczu i tak jechało się wyśmienicie. 3/4 trasy to zasuwanie z wiatrem w plecy i prędkością stałą koło 30 km/h. Tylko sporadyczne chwilowe zmiany kierunku powodowały, że atakowały nie boczne, dość silne podmuchy. Ostatecznie w zadziwiająco szybkim tempie dotarłem do OW w Skorzęcinie, gdzie postanowiłem strzelić panoramę

Wjazd do Skorzęcina © kubolsky


Opustoszały ośrodek wygląda dość osobliwie. Generalnie jestem jedną z tych osób, które w sezonie trzymają się od tego miejsca z daleka. Zeszłoroczny rodzinny wyjazd utrwalił mnie w przekonaniu, że o odpoczynku tam nie ma mowy, gdyż "ludziów tam jak mrówków" i nie da się normalnie przemieszczać, leżenie na plaży to jedna wielka rewia mody, a odbijające się od łysych głów karczków słońce oślepia człowieka na każdym kroku. Poza tym ceny z kosmosu i kolejki do wyjazdu autem na całą długość OW (kolejka=czekanie przez polowę pobytu, jeśli nie dłużej).
Tym razem jednak nie było najmniejszego problemu z przejazdem od bramy do bramy i już po chwili pomknąłem lasem w stronę urokliwego skrótu w klimatach XC, ze Skorzęcina do Wylatkowa. Generalnie obawiałem się błota w lesie i zerowej przejezdności owego skrótu z powodu rozebranej, albo zalanej kładki. Całe szczęście przed moim wyjazdem zadzwonił Wojtas z informacją, że śmiało mogę tędy śmigać. Jak zresztą widać, po kładce można przejechać bez najmniejszego nawet kontaktu z wodą

Skrót do Wylatkowa © kubolsky


Teraz tylko szybko przez łąkę i jestem w Wylatkowie. Stąd asfaltem do Przybrodzina i w lewo na Ostrowo. Wyjazd z lasów we Wylatkowie to nieprzyjemne zderzenie z wmordewindem, ale wypracowana niezła, średnia prędkość zmusiła mnie do nie poddawania się. Tym samym mimo mojej miizernej aerodynamiki przemknąłem szybko do Przybrodzina, a następnie przez las śmigąłem do mety. Tam czekało na mnie zimne piwko, a to solidny motywator do jazdy :)
Dzięki sprzyjającemu w znakomitej większości trasy wiatrowi w plecy i silnemu zaparciu się na szybki przejazd, 45 km trasy pokonałem w 1:40, co jest mam nadzieję jakimś moim personal best. Mam nadzieję, bo nadal tego nie wiem - zwyczajnie nie śledzę swoich rowerowych poczynań ;)

Na miejscu już tylko szybki prysznic, skok w normalne ciuchy, piwo w dłoń i pierwszy grill w tym roku :) Później już tylko rozmowy do późnego wieczora, za każdym opróżnionym browarewm coraz śmieszniejsze i coraz bardziej absurdalne :P

Komentarze

kubolsky 20:54 niedziela, 14 kwietnia 2013
Panie Jurku, Marcin - uparłem się, co zrobić. Jechało się naprawdę ekstraśnie! Żałuję trochę, że dziś z Wami nie śmigałem. Niestety, mimo że kręciliście właściwie pod moim nosem to raz, że nie bardzo miałem ciuchy na zmianę, a dwa, że z rana byłem jednak mało rowerowo dyspozycyjny ;) Wam natomiast należą się spore gratsy za dystans!

Kuba - umówmy się, że następnym razem dam cynk jak się za BBQ będę zabierał. Wpadniesz na kiełbę, karkówę i zimne bezalkoholowe :P
k4r3l 20:08 niedziela, 14 kwietnia 2013
Widzę, że sobotnia aura nie tylko Tobie dała się we znaki. Ja ostatecznie po 3 próbach skapitulowałem, ale kto wie, gdyby w perspektywie był grill to pewnie pojechałbym i w nawałnicę, hehe.
marcingt 19:54 niedziela, 14 kwietnia 2013
Nas deszcz spotkał wczoraj dopiero na Winiarach, ale udało nam się przed nim schronić. Średnią wypracowałeś naprawdę niezłą, tym bardziej że przecież jazda w terenie też była :)
jerzyp1956 19:50 niedziela, 14 kwietnia 2013
No to się należy szacunek dla Ciebie że się nie poddałeś i śmigałeś na działkę.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 80751.37 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.93 km/h


80751.37

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.93 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

153d 11h 03m

CZAS W SIODLE