Zusammen R10 #06: Odargowo - Hel ⛅
Kategoria R10 2021
Czwartek, 8 lipca 2021
Komentarze:
3
Dystans
70.96 km
Czas
04:01
Vśrednia
17.67 km/h
Vmax
32.40 km/h
Tętnośr.
109
Tętnomax
143
Kalorie
2315 kcal
Podjazdy
111 m
Temp.
21.0 °C
Sprzęt
Szutropołykacz
R10 2021 - Dzień szósty.
Ostatni dzień wyprawy na Hel, biorąc pod uwagę okoliczności dnia poprzedniego można w zasadzie nazwać spacerkiem.
Szóstą dobę zaczęliśmy od śniadania w Dębkach, może nie tak szałowego jak w Ustroniu, ale za to taniego :).
Dębki zgodnie z przebiegiem szlaku opuściliśmy leśnymi duktami, by po kilku kilometrach wskoczyć na ewidentnie przedtrójmiejskie asfalty. Domy stojące przy szosie w Karwieńskich Błotach jasno wskazywały na to, że kręci się tu większy "piniondz". Im bliżej Małego Trójmiasta się znajdowaliśmy, tym trudniej było oszacować w której miejscowości się obecnie znajdujemy, gdyż płynnie przenikały się jedna w drugą. Raczej bezproblemowo rozpoznałem Rozewie, ponieważ tam właśnie znajdowała się kolejna latarnia do zaliczenia. Spod latarni w zasadzie aż do końca, ale na potrzeby tego wpisu przyjmijmy że do wylotu z Władysławowa prowadziła nas dobrze oznakowana DDR-ka. Po wjechaniu na Półwysep Helski rozpoczęła się mniej lub bardziej nierówna walka z jeszcze bardziej nierówną kostką brukową, setkami rowerzystów i kolejnymi setkami aspirujących do bycia wyluzowanymi surferami gówniarzy. Jedną z dwóch przerw na półwyspie zaliczyliśmy w Chałupach w mocno średnio pasującym mi klimatem kontenero-barze. Przynajmniej mieli bezalkoholowe. Kolejna, krótsza pauza to Jastarnia i fotostop przy najniższej i niedostępnej do zwiedzania (bo i niewiele do zwiedzania tam jest) latarni. Z Jastarni przez Juratę ruszyliśmy już bezpośredniio na Hel. Ostatni odcinek szlaku, czyli wijąca się między drzewami ubita, szutrowa droga z licznymi, krótkimi podjazdami i zjazdami bardzo przypadł Agnieszce do gustu. Na końcu, lub na początku (zależy od której strony patrzeć) Polski zameldowaliśmy się w towarzystwie deszczu, który to deszcz w ogóle nie przeszklodził nam w zaliczeniu ostatniehj na naszej trasie latarni i Kopca Kaszubów. Oficjalnie zakończyliśmy zaplanowaną przeze mnie wyprawę z lewa na prawo.
W drodze powrotnej przez totalny przypadek trafiliśmy do jak się okaże najfajniejszego miejsca na Helu - Army Bar Charlie, zdecydowanie polecamy! Po posileniu się pysznymi, naprawdę pysznymi frytkami z batatów i wypiciu zasłużonego piwa ruszyliśmy do kwatery, też udanej zresztą.
Na Helu zostajemy jeden dodatkowy dzień.
Zusammen R10 #06: Odargowo - Hel ⛅ | Ride | Strava
Ostatni dzień wyprawy na Hel, biorąc pod uwagę okoliczności dnia poprzedniego można w zasadzie nazwać spacerkiem.
Szóstą dobę zaczęliśmy od śniadania w Dębkach, może nie tak szałowego jak w Ustroniu, ale za to taniego :).
Dębki zgodnie z przebiegiem szlaku opuściliśmy leśnymi duktami, by po kilku kilometrach wskoczyć na ewidentnie przedtrójmiejskie asfalty. Domy stojące przy szosie w Karwieńskich Błotach jasno wskazywały na to, że kręci się tu większy "piniondz". Im bliżej Małego Trójmiasta się znajdowaliśmy, tym trudniej było oszacować w której miejscowości się obecnie znajdujemy, gdyż płynnie przenikały się jedna w drugą. Raczej bezproblemowo rozpoznałem Rozewie, ponieważ tam właśnie znajdowała się kolejna latarnia do zaliczenia. Spod latarni w zasadzie aż do końca, ale na potrzeby tego wpisu przyjmijmy że do wylotu z Władysławowa prowadziła nas dobrze oznakowana DDR-ka. Po wjechaniu na Półwysep Helski rozpoczęła się mniej lub bardziej nierówna walka z jeszcze bardziej nierówną kostką brukową, setkami rowerzystów i kolejnymi setkami aspirujących do bycia wyluzowanymi surferami gówniarzy. Jedną z dwóch przerw na półwyspie zaliczyliśmy w Chałupach w mocno średnio pasującym mi klimatem kontenero-barze. Przynajmniej mieli bezalkoholowe. Kolejna, krótsza pauza to Jastarnia i fotostop przy najniższej i niedostępnej do zwiedzania (bo i niewiele do zwiedzania tam jest) latarni. Z Jastarni przez Juratę ruszyliśmy już bezpośredniio na Hel. Ostatni odcinek szlaku, czyli wijąca się między drzewami ubita, szutrowa droga z licznymi, krótkimi podjazdami i zjazdami bardzo przypadł Agnieszce do gustu. Na końcu, lub na początku (zależy od której strony patrzeć) Polski zameldowaliśmy się w towarzystwie deszczu, który to deszcz w ogóle nie przeszklodził nam w zaliczeniu ostatniehj na naszej trasie latarni i Kopca Kaszubów. Oficjalnie zakończyliśmy zaplanowaną przeze mnie wyprawę z lewa na prawo.
W drodze powrotnej przez totalny przypadek trafiliśmy do jak się okaże najfajniejszego miejsca na Helu - Army Bar Charlie, zdecydowanie polecamy! Po posileniu się pysznymi, naprawdę pysznymi frytkami z batatów i wypiciu zasłużonego piwa ruszyliśmy do kwatery, też udanej zresztą.
Na Helu zostajemy jeden dodatkowy dzień.
Komentarze
Tych miejsc, o których piszesz, nie znam. Zapisuję w pamięci :)