Zusammen R10 #04: Jarosławiec - Gardna Wielka ☀️
Kategoria R10 2021
Wtorek, 6 lipca 2021
Komentarze:
1
Dystans
74.79 km
Czas
04:47
Vśrednia
15.64 km/h
Vmax
36.40 km/h
Tętnośr.
113
Tętnomax
138
Kalorie
2910 kcal
Podjazdy
214 m
Temp.
24.0 °C
Sprzęt
Szutropołykacz
R10 2021 - Dzień czwarty.
Opady z dnia poprzedniego troszkę namieszały w moich planach, a w zasadzie spowodowały że krótki odcinek szlaku spotkał się z nieprzychylnymi komentarzami, ale o tym w dalszej części wpisu.
Z kwatery wyjeżdżamy w promieniach słońca. To był chyba najcieplejszy dzień naszych wojaży, ciepły aż do przesady. Pierwszy krótki stop robimy jeszcze w Jarosławcu, oczywiście na fotę latarni. Spod latarni ruszamy za znakowaniem szlaku który ponownie wiedzie nas na południe, gdyż teren jez. Wicko stanowi poligon wojskowy i jest niedostępny dla wszystkich którzy nie są przedstawicielami służb mundurowych. Po drodze doganiają nas napotkani dzień wcześniej panowie, z Kielc jak się później okazuje, również przemierzający szlak wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Skuszeni opowieściami o naszym pierwszym zaplanowanym przystanku postanawiają nam potowarzyszyć.
Między Marszewem a Zaleskiem przecinamy granicę województw, co będzie dobrze widoczne w postaci podejścia do inwestycji i utrzymania szlaku rowerowego.
Mając w głowie niechęć Agnieszki do jazdy szosą ślad do Starkowa prowadzę polnymi drogami, które na przemian były mocno zarośnięte, lub grząskie po wcześniejszych opadach.
Cóż - człowiek chce dobrze, a wychodzi jak zwykle... Przełykając kąśliwe komentarze pozostałej trójki, ponownie asfaltem trafiamy do Starkowa, znanego ze znajdującej się tam Zagrody Śledziowej. Ów przybytek polecam bardzo bardzo! My skusiliśmy się na śledziobuły i piwo, żadnego z tych dwóch nie żałujemy.
Na ślad R10 wracamy ponownie przez Golęcino uświadamiając sobie przy okazji, że remont drogi przyniósł ze sobą nowy DDR. Informacja na przyszłość - dojeżdżając do DW203 należy kierować się w stronę Golęcina, zjechać do Starkowa, a następnie tą samą drogą wrócić do szosy. Pomykając ów DDR-em Agnieszka zwraca mi uwagę na niski stan powietrza w tylnym kole. Doraźnie dopompowuję kichę przy okazji przyuważając dwóch mijających nas Scyzoryków którzy polecieli dalej bez "do widzenia". Ostatecznie dla świętego spokoju na parkingu Lidla w Ustce wymieniam dętkę.
W usteckim porcie focę kolejną latarnię i ruszamy dalej przed siebie al. Wiatru od Morza powstałą w miejscu dawnego torowiska. Im bliżej Rowów jesteśmy, tym częściej pojawiają się piachy z których znany jest Słowiński Park Narodowy. Po opuszczeniu grząskich, leśnych dróg wbijamy się na betonowe płyty prowadzące nas do w/w miejscowości.
Kolejna informacja na przyszłość - lepiej ominąć odcinek Machowinko - Rowy i pomknąć szosą przez Objazdę, Bałamątek i Dębinę. W Rowach pauzujemy dwukrotnie - najpierw na całkiem zacnej pizzy w przybytku o nazwie Marteczka (polecamy!), a następnie w Milkshake Barze na progu SPN-u, gdzie Agnieszka raczyła się mrożonym jogurtem, natomiast ja shake'iem stworzonym na moją prośbę i składającym się w głównej mierze z karmelu i precelków (tak, była to zimna, pitna wersja słonego karmelu). Objedzeni i pełni kalorii do spalenia ruszyliśmy na ostatni fragment szlaku tego dnia. Początkowe ubite dukty wiodące nas wzdłuż jez. Gardno ustąpiły na chwilę piachom by w miejscu skrzyżowania dróg przeistoczyć się ponownie w betonowe płyty za którymi tak się stęskniliśmy (sarkazm). Tym sposobem trafiliśmy do Smołdzina zaliczając ostatnią przed miejscem zakwaterowania pauzę na zakupy.
Tego dnia metowaliśmy w Agroturystyce Gardna Wielka, 3.5 km na południowy zachód od Smołdzina, jak się później okazało niemal u swoich.
Ów agro na początku tego roku kupiła rodzina spod Poznania i muszę przyznać że sukcesywnie organizują tam świetne miejsce do odpoczynku od codzienności (ze zlokalizowanym na terenie gospodarstwa barem serwującym czeskie piwa na czele). Ogarniamy się i udajemy na półfinał Euro 2020: Hiszpania - Włochy. Zmęczeni dotrwaliśmy do końca regularnego czasu gry darując sobie dogrywkę i jak się następnego dnia okazało rzuty karne.
Zusammen R10 #04: Jarosławiec - Gardna Wielka ☀️ | Ride | Strava
Opady z dnia poprzedniego troszkę namieszały w moich planach, a w zasadzie spowodowały że krótki odcinek szlaku spotkał się z nieprzychylnymi komentarzami, ale o tym w dalszej części wpisu.
Z kwatery wyjeżdżamy w promieniach słońca. To był chyba najcieplejszy dzień naszych wojaży, ciepły aż do przesady. Pierwszy krótki stop robimy jeszcze w Jarosławcu, oczywiście na fotę latarni. Spod latarni ruszamy za znakowaniem szlaku który ponownie wiedzie nas na południe, gdyż teren jez. Wicko stanowi poligon wojskowy i jest niedostępny dla wszystkich którzy nie są przedstawicielami służb mundurowych. Po drodze doganiają nas napotkani dzień wcześniej panowie, z Kielc jak się później okazuje, również przemierzający szlak wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Skuszeni opowieściami o naszym pierwszym zaplanowanym przystanku postanawiają nam potowarzyszyć.
Między Marszewem a Zaleskiem przecinamy granicę województw, co będzie dobrze widoczne w postaci podejścia do inwestycji i utrzymania szlaku rowerowego.
Mając w głowie niechęć Agnieszki do jazdy szosą ślad do Starkowa prowadzę polnymi drogami, które na przemian były mocno zarośnięte, lub grząskie po wcześniejszych opadach.
Cóż - człowiek chce dobrze, a wychodzi jak zwykle... Przełykając kąśliwe komentarze pozostałej trójki, ponownie asfaltem trafiamy do Starkowa, znanego ze znajdującej się tam Zagrody Śledziowej. Ów przybytek polecam bardzo bardzo! My skusiliśmy się na śledziobuły i piwo, żadnego z tych dwóch nie żałujemy.
Na ślad R10 wracamy ponownie przez Golęcino uświadamiając sobie przy okazji, że remont drogi przyniósł ze sobą nowy DDR. Informacja na przyszłość - dojeżdżając do DW203 należy kierować się w stronę Golęcina, zjechać do Starkowa, a następnie tą samą drogą wrócić do szosy. Pomykając ów DDR-em Agnieszka zwraca mi uwagę na niski stan powietrza w tylnym kole. Doraźnie dopompowuję kichę przy okazji przyuważając dwóch mijających nas Scyzoryków którzy polecieli dalej bez "do widzenia". Ostatecznie dla świętego spokoju na parkingu Lidla w Ustce wymieniam dętkę.
W usteckim porcie focę kolejną latarnię i ruszamy dalej przed siebie al. Wiatru od Morza powstałą w miejscu dawnego torowiska. Im bliżej Rowów jesteśmy, tym częściej pojawiają się piachy z których znany jest Słowiński Park Narodowy. Po opuszczeniu grząskich, leśnych dróg wbijamy się na betonowe płyty prowadzące nas do w/w miejscowości.
Kolejna informacja na przyszłość - lepiej ominąć odcinek Machowinko - Rowy i pomknąć szosą przez Objazdę, Bałamątek i Dębinę. W Rowach pauzujemy dwukrotnie - najpierw na całkiem zacnej pizzy w przybytku o nazwie Marteczka (polecamy!), a następnie w Milkshake Barze na progu SPN-u, gdzie Agnieszka raczyła się mrożonym jogurtem, natomiast ja shake'iem stworzonym na moją prośbę i składającym się w głównej mierze z karmelu i precelków (tak, była to zimna, pitna wersja słonego karmelu). Objedzeni i pełni kalorii do spalenia ruszyliśmy na ostatni fragment szlaku tego dnia. Początkowe ubite dukty wiodące nas wzdłuż jez. Gardno ustąpiły na chwilę piachom by w miejscu skrzyżowania dróg przeistoczyć się ponownie w betonowe płyty za którymi tak się stęskniliśmy (sarkazm). Tym sposobem trafiliśmy do Smołdzina zaliczając ostatnią przed miejscem zakwaterowania pauzę na zakupy.
Tego dnia metowaliśmy w Agroturystyce Gardna Wielka, 3.5 km na południowy zachód od Smołdzina, jak się później okazało niemal u swoich.
Ów agro na początku tego roku kupiła rodzina spod Poznania i muszę przyznać że sukcesywnie organizują tam świetne miejsce do odpoczynku od codzienności (ze zlokalizowanym na terenie gospodarstwa barem serwującym czeskie piwa na czele). Ogarniamy się i udajemy na półfinał Euro 2020: Hiszpania - Włochy. Zmęczeni dotrwaliśmy do końca regularnego czasu gry darując sobie dogrywkę i jak się następnego dnia okazało rzuty karne.
Komentarze
O, dla scyzoryków na obczyźnie minusik :)