Travel on Gravel!

kubolsky
Zusammen R10 #03: Ustronie Morskie - Jarosławiec ⛈️ Kategoria R10 2021
Poniedziałek, 5 lipca 2021 Komentarze: 1
Dystans 86.51 km
Czas 05:00
Vśrednia 17.30 km/h
Vmax 34.90 km/h
Tętnośr. 108
Tętnomax 135
Kalorie 2830 kcal
Podjazdy 83 m
Temp. 22.0 °C
Więcej danych
R10 2021 - Dzień trzeci.

Ach co to był za dzień, przygód co niemiara ;)
Zaczęliśmy od śniadania w Kabaczku (polecamy!) skąd solidnie posileni i napojeni kofeiną (w moim przypadku) ruszyliśmy ku kolejnej latarni, w Gąskach. Po raz kolejny byliśmy bardzo ukontentowani stanem dróg rowerowych (abstrahując od jazdy łataną szosą), zwłaszcza asfaltowym odcinkiem w okolicy Pleśnej i dalej za Gąskami aż do Sarbinowa. Za Sarbinowem wbiliśmy się w las...gdzie czekał na nas kolejny asfalt prowadzący do Mielna. Mielno to oczywiście stan umysłu - wbiliśmy się tak blisko morza jak to było możliwe, cyk foteczka morsa i wracamy na zaplanowaną trasę. Ta prowadziła brzegiem jeziora Jamno, najpierw szutrem, a następnie asfaltowym DDR-em aż do Łazów. W Łazach odbiliśmy na południe celem ominięcia piaszczystego odcinka między morzem a jez. Bukowo. Korzystając z okazji zatrzymaliśmy się w Dworze Hildebrandtów w Osiekach, na bezalkoholowe oczywiście ;). W tymże miejscu rozpoczęła się również nasza mniej lub bardziej równa walka z pogodą - w momencie gdy usłyszeliśmy pierwsze grzmoty musieliśmy zdecydować czy jedziemy dalej, czy czekamy i chcąc-nie chcąc marnujemy czas. Postanowiliśmy ruszyć dalej, jednak szybko nachodzące naprawdę ciemne chmury zmusiły nas do kolejnego przystanku, dosłownie. W Iwęcinie na przystanku autobusowym spędziliśmy łącznie ponad godzinę. Najpierw dogoniły nas wspomniane ciemne chmury, następnie zaczęło konkretnie grzmieć i walić piorunami by ostatecznie doszło do oberwania chmury w zestawie z gradem i silnym wiatrem. Gdy mini apokalipsa ustała a jedyne co leciało z góry na dół to drobny kapuśniaczek zdecydowaliśmy się ruszać dalej. Nic z tego jednak nie wyszło, gdyż po chwili rozpadało się na nowo. Suma summarum po wspomnianej wcześniej ponad godzinie wsiedliśmy znowu na koń i w akompaniamencie mżawki pokręciliśmy dalej. Opad ustał na dobre gdzieś na wysokości Bukowa Morskiego, by ponownie dorwać nas w Dąbkach.
Na wylocie z Dąbek przechodząca kobieta poprosiła mnie o pomoc w wydostaniu z rowu mocno chwiejącego się jegomościa. Początkowo stawiający opór dżentelmen dał się w końcu podnieść i wraz z innym przechodniem wyciągnęliśmy go na ścieżkę. Na nasze, ale przede wszystkim Jego szczęście dosłownie po chwili podjechał jego znajomy i zgarnął gościa do auta. Z kontekstu wywnioskowałem, że chłop przeżył nie lada zawód i musiał go najzwyczajniej w świecie zapić. Po tej przygodzie udało nam się ujechać dosłownie kilkaset metrów gdyż deszcz ponownie rozhulał się na dobre zmuszając nas do 15-minutoiwej pauzy na przystanku. Po tych 15 minutach gdy trochę, ale jednak nie do końca ustąpił stwierdziliśmy (poparci prognozą z Internetu), że lepiej już nie będzie i ruszamy dalej. Po drodze mijamy dwóch cyklistów pauzujących z tego samego powodu pod sąsiednią wiatą - tych Panów również jeszcze spotkamy. Dwukrotnie.
Pierwsze spotkanie miało miejsce na rogatkach Darłowa - Oni postanowili zaopatrzyć się na BP w produkty pierwszej potrzeby, my natomiast kontynuowaliśmy nasze wojaże przez Darłówko, a w nim latarnię morską i mierzeję (jeden z urokliwszych odcinków R10) między Bałtykiem a jez. Kopań. Tuż za kładką (Ci, którzy R10 przemierzali wiedzą jaką kładką) powitał nas nowy, szeroki asfalt DDR-u i raz jeszcze mocno dający się we znaki deszcz towarzyszący nam już do samego Jarosławca.
Niemal na zakończenie dzisiejszego etapu mieliśmy również "przyjemność" odbycia konfrontacji z podpitym "przedstawicielem służb mundurowych" w cywilu, a tak przynajmniej deklarował. Idącą ścieżką rowerową grupę ludzi z psem obdzwoniła Agnieszka, a Ich nieogar spowodował, że minęliśmy Ich na gazetę niemal rozjeżdżając psa (bo kobieta nie mogła się zdecydować w którą stronę go pociągnąć). Rzeczony Typ postanowił wyładować na nas słowną agresję, a że ja sobie nie dam się zwyzywać i kłamstwa wmówić (cytuje: "tona wulgaryzmów niskich lotów, a gdzie ku*wa dzwonek" itd.) to postanowiłem z nim podyskutować. Na całą tą sytuację wjechała jak mniemam typa partnerka przepraszając za całe zajście i tłumacząc, że wypił o jednego za dużo. Jeśli on faktycznie był przedstawicielem jakichkolwiek służb mundurowych (a pod tym pojęciem nie miał na myśli stróża pierwszej lepszej "firmy ochroniarskiej"), to moja wiara w bezpieczeństwo tego kraju legła w gruzach.
Do Jarosławca trafiamy o również względnie normalnej porze, rozpakowujemy się w kwaterze, opłukujemy rowery z błota, bierzemy prysznic i idziemy coś zjeść.
Na nasze, a przynajmniej moje nieszczęście na kolację zafundowałem sobie przesolone ziemniaki, przesolone żeberka i dwa lokalne piwa, które okazały się być wierną kopią Zielonego Lubuskiego i Czarnej Fortuny. Jeszcze spacer plażą i idziemy spać.





























Zusammen R10 #03: Ustronie Morskie - Jarosławiec ⛈️ | Ride | Strava

Komentarze

Trollking 21:05 poniedziałek, 12 lipca 2021
O mój Boshu, Mielno... brrr :)

Mundurowy pewnie maks z WOT-u. W sumie aż dziw, że się nie wygadał konkretniej :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76058.66 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76058.66

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 21h 38m

CZAS W SIODLE