Rezerwat przyrody Śnieżycowy Jar
Kategoria 100 i więcej, ciekawe
Sobota, 19 marca 2016
Komentarze:
4
Plan na wyjazd do Śnieżycowego Jaru zrodził się chyba pod koniec stycznia. Przez ostatnie półtorej miesiąca wyklarował nam się dokładny termin wyjazdu, jak i ostateczny skład. Okazało się że trafiliśmy w punkt, gdyż wszelakie znaki na niebie i ziemii wskazywały, iż to właśnie w ten weekend będzie można oglądać praktycznie 100% kwitnących tam Śnieżyc Wiosennych. Suma summarum pogoda również nam przypasowała - dojazd to nieznacznie przeszkadzający zachodni wiatr, za to powrót z wiatrem w plecy.
Znad Wenecji tuż po 9:00, wraz z Marcinem, Dawidem i Panem Jurkiem ruszyliśmy w drogę. Zaproponowałem by zamiast DW197 do Kiszkowa dojechać ciut dłuższą, aczkolwiek zdecydowanie mniej ruchliwą drogą. Tym samym nieraz objechanym szlakiem przez Rzegnowo, Żydówko i Dziekanowice dotarliśmy w okolice jez. Lednickiego, a dalej nudnymi asfaltami z Lednogóry przez Rybitwy, Skrzetuszewo, Głębokie i Berkowo dotarliśmy do szosy Pobiedziska-Kiszkowo. Samo Kiszkowo minęliśmy delikatnie bokiem ul. Polną i ponownie znaleźliśmy się na krótkim odcinku wojewódzkiej 197. Na skrzyżowanu dróg myknęliśmy prosto i po chwili znajdowaliśmy się na skraju Puszczy Zielonka. Pierwszą przerwę na rozgrzewającą kawę/herbatę, oraz lekko kukurydzianego banana ;) urządziliśmy sobie w Dąbrówce Kościelnej, w miejscu ku temu przeznaczonym. Po około 15-minutowej pauzie ruszyliśmy dalej, by śródleśnymi duktami dotrzeć do Głęboczka. Tu oczywiście chwilowy postój na focenie pustostanu i lecimy dalej. Z Głęboczka na skraj lasu wiodły najpierw brukowany kocimi łbami podjazd, następnie gruntowe, a ostatnecznie delikatnie piaszczyste dukty. Po ponownym chwyceniu asfaltu skerowaliśmy się na Boduszewo, a bezpośrednio za nim do Murowanej Gośliny. Murowaną wzęliśmy lekkim łukiem gdyż zachciało nam się drożdżówek. Niestety jak na złość piekarnia do której zmierzaliśmy już nie istniała, dlatego zatrzymaliśmy się w cukierni na Nowym Rynku. Tam jak na złość nie mieli drożdżówek. Zakupiliśmy więc po pączku i pokręciliśmy dalej przed siebie przez Raduszyn i Mściszewo, wzdłuż rzeki Trojanka. Od Mściszewa do Śnieżycowego Jaru wiodły nas już drogoskazy. Dodatkowo po ilości przemierzających tą drogę samochodów i rowerów dało się poznać, że na jej końcu znajduje się coś ciekawego. Do samego Jaru dotarliśmy przeciwnie do wskazań znaków. Na miejscu wykonaliśmy stosowną ilość fotografii i szybko się ulotniliśmy - wiary było co nie miara! Na długim gruntowym podjeździe, totalnie przez przypadek spotkaliśmy mknącego oglądać Śnieżyce Rolnika. Zamieniliśmy kilka zdań, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej do Starczanowa. Droga ze Starczanowa do Murowanej Gośliny to powtórka z rozrywki, natomiast samo miasto tym razem przecięliśmy w poprzek ul. Mściszewską. Granice Murowanej opuściliśmy drogą gruntową, którą prowadził również fragment Pierścienia rowerowego wokół Poznania. Tym nierównym duktem dostaliśmy się do Rakowni, czyli ponownie na skraj Puszczy Zielonka. Z tego miejsca postanowiliśmy ruszyć przez sam jej środek do osady o tej samej nazwie. Dotarliśy tam przez Okoniec i Huciska. W Zielonce, ponownie w miejscu ku temu przeznaczonym urządziliśmy sobie kolejny popas grzejąc się przy okazji w wiosennym słońcu. W końcu przyszedł czas na odjazd, więc na koń i myk w terern. Do Krześlic docieramy Traktem Bednarskim, zatrzymując się po drodze przy pamiątowym głazie. Z Krześlic wyboistym asfaltem, a następnie polną drogą trafiamy do Węglewa. Z Węglewa przez Węglewko, ponownie polnym duktem przemieściliśmy się do Lednogóry. Tu na prośbę jednego z kompanów urządziliśmy ostatnią tego dnia pauzę. Po 10-minutowym odpoczynku ruszyliśmy pokonać ostatni etap trasy - DDR-em wzdłuż fragmentu dawnej krajowej 5 dotarliśmy do Łubowa, a nastęnie serwisówką wzdłuż wyremontowanej kilka lat temu dwupasmowej części DK5 wjeżdżamy do Gniezna. Tu też rozstaję się z resztą Ekipy i mknę solo do domu.
Poniżej tradycyjnie już zamieszczam galerię zdjęć z trasy. Na galerię składają się zdjęcia autorstwa Dawida, Marcina, oraz kilka moich.
Znad Wenecji tuż po 9:00, wraz z Marcinem, Dawidem i Panem Jurkiem ruszyliśmy w drogę. Zaproponowałem by zamiast DW197 do Kiszkowa dojechać ciut dłuższą, aczkolwiek zdecydowanie mniej ruchliwą drogą. Tym samym nieraz objechanym szlakiem przez Rzegnowo, Żydówko i Dziekanowice dotarliśmy w okolice jez. Lednickiego, a dalej nudnymi asfaltami z Lednogóry przez Rybitwy, Skrzetuszewo, Głębokie i Berkowo dotarliśmy do szosy Pobiedziska-Kiszkowo. Samo Kiszkowo minęliśmy delikatnie bokiem ul. Polną i ponownie znaleźliśmy się na krótkim odcinku wojewódzkiej 197. Na skrzyżowanu dróg myknęliśmy prosto i po chwili znajdowaliśmy się na skraju Puszczy Zielonka. Pierwszą przerwę na rozgrzewającą kawę/herbatę, oraz lekko kukurydzianego banana ;) urządziliśmy sobie w Dąbrówce Kościelnej, w miejscu ku temu przeznaczonym. Po około 15-minutowej pauzie ruszyliśmy dalej, by śródleśnymi duktami dotrzeć do Głęboczka. Tu oczywiście chwilowy postój na focenie pustostanu i lecimy dalej. Z Głęboczka na skraj lasu wiodły najpierw brukowany kocimi łbami podjazd, następnie gruntowe, a ostatnecznie delikatnie piaszczyste dukty. Po ponownym chwyceniu asfaltu skerowaliśmy się na Boduszewo, a bezpośrednio za nim do Murowanej Gośliny. Murowaną wzęliśmy lekkim łukiem gdyż zachciało nam się drożdżówek. Niestety jak na złość piekarnia do której zmierzaliśmy już nie istniała, dlatego zatrzymaliśmy się w cukierni na Nowym Rynku. Tam jak na złość nie mieli drożdżówek. Zakupiliśmy więc po pączku i pokręciliśmy dalej przed siebie przez Raduszyn i Mściszewo, wzdłuż rzeki Trojanka. Od Mściszewa do Śnieżycowego Jaru wiodły nas już drogoskazy. Dodatkowo po ilości przemierzających tą drogę samochodów i rowerów dało się poznać, że na jej końcu znajduje się coś ciekawego. Do samego Jaru dotarliśmy przeciwnie do wskazań znaków. Na miejscu wykonaliśmy stosowną ilość fotografii i szybko się ulotniliśmy - wiary było co nie miara! Na długim gruntowym podjeździe, totalnie przez przypadek spotkaliśmy mknącego oglądać Śnieżyce Rolnika. Zamieniliśmy kilka zdań, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej do Starczanowa. Droga ze Starczanowa do Murowanej Gośliny to powtórka z rozrywki, natomiast samo miasto tym razem przecięliśmy w poprzek ul. Mściszewską. Granice Murowanej opuściliśmy drogą gruntową, którą prowadził również fragment Pierścienia rowerowego wokół Poznania. Tym nierównym duktem dostaliśmy się do Rakowni, czyli ponownie na skraj Puszczy Zielonka. Z tego miejsca postanowiliśmy ruszyć przez sam jej środek do osady o tej samej nazwie. Dotarliśy tam przez Okoniec i Huciska. W Zielonce, ponownie w miejscu ku temu przeznaczonym urządziliśmy sobie kolejny popas grzejąc się przy okazji w wiosennym słońcu. W końcu przyszedł czas na odjazd, więc na koń i myk w terern. Do Krześlic docieramy Traktem Bednarskim, zatrzymując się po drodze przy pamiątowym głazie. Z Krześlic wyboistym asfaltem, a następnie polną drogą trafiamy do Węglewa. Z Węglewa przez Węglewko, ponownie polnym duktem przemieściliśmy się do Lednogóry. Tu na prośbę jednego z kompanów urządziliśmy ostatnią tego dnia pauzę. Po 10-minutowym odpoczynku ruszyliśmy pokonać ostatni etap trasy - DDR-em wzdłuż fragmentu dawnej krajowej 5 dotarliśmy do Łubowa, a nastęnie serwisówką wzdłuż wyremontowanej kilka lat temu dwupasmowej części DK5 wjeżdżamy do Gniezna. Tu też rozstaję się z resztą Ekipy i mknę solo do domu.
Poniżej tradycyjnie już zamieszczam galerię zdjęć z trasy. Na galerię składają się zdjęcia autorstwa Dawida, Marcina, oraz kilka moich.
Komentarze
Ładnie pojechane i w zacnym składzie !!!