Gniezno - Poznań z wmordewindem / Przebudzenie Micora - Wierzbiczany
Kategoria solo, 100 i więcej
Wtorek, 21 kwietnia 2015
Komentarze:
2
Vmax
54.08 km/h
Tętnośr.
137
Tętnomax
158
Kalorie
3782 kcal
Temp.
16.0 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
Nadszedł wtorek - dzień zasłużonego odpoczynku po niedzieli w pracy. Od początku tego tygodnia wiedziałem, że wtorek muszę wykorzystać maksymalnie rowerowo, gdyż środęi czwartek spędzę nad morzem (w pracy oczywiście). Rowerowo zapowiadała się również pogoda, choć wiatr nadal nie chciał ustąpić. Budzik nastawiłem na 8:00 rano, lecz obudziłem się zanim w ogóle zdążył zadzwonić. Kontrolnie wyjrzałem przez okno - jest ok. Rzut oka na prognozy - jest ok, choć nadal ten pieprzony wiatr... Trudno się mówi - trzeba będzie się z nim zmierzyc. Postanowiłem ponowie ruszyć do stolicy wielkopolski niegdyś śmiganym wariantem asfaltowym. Ponieważ trasę już wcześniej opisywałem, nie będę zagłębiał się w szczegóły przejazdu, a jedynie krótko opiszę jej przebieg - Serwisówką do Wierzyc, dalej Gołunin, Pobiedziska, Promno, Góra, Sarbinowo, Łowęcin w któym miałem okazję przyuważyć akcję gaszenia płonącej hali, Swarzędz, Antoninek i poznańska Malta. To, co w całej tej trasie najistotniejsze to ów pieroński wiatr - przez dobre 3/4 drogi wiał mi prosto w twarz, czasem z taką siłą że ciężko było opanować rower. Z drugiej strony uparta i narwana ze mnie bestia - jak sobie do czachy wbije że dam mu radę, to dam. No i dałem! :) Wbrew pozorom aż tak tragicznie nie było. Z Malty przejazd przez Stare Miasto i Półwiejską na Dworzec PKP, gdzie jak zawsze szczęście się do mnie uśmiechnęło - pociąg do domu odjeżdżał w ciągu 20 minut.
W Gnieźnie zameldowałem się przed 15:00. Śmignąłem jeszcze do Galerii dokładając tym samym kolejne kilometry i przed 16:00 wylądowałem z powrotem w domu.
Jeszcze będąc w Poznaniu kapnąłem się, że dobija się do mnie Micor. W końcu podczas naszego niespodziewanego spotkania ustaliliśmy, że z początkiem tego tygodnia wspólnie wykręcimy kilka kaemów. Dałem Mu znać gdzie jestem, po czym telefon zdechł. Po raz kolejny Dawid odezwał się po południu, gdy zabierałem się do odpoczynku po podróży. Poinformował mnie że właśnie wyjeżdża z domu i jedzie do Gniezna. Dosłownie parę sekund później zadzwonił Pan Jurek z zapytaniem, czy pasuje mi start o tej samej godzinie i z tego samego miejsca co wczoraj. Powiązałem szybko fakty, dałem znać Micorowi by kierował się na tory, po czym sam ubrany adekwatnie do panującej temperatury ruszyłem na Dalki. Na miejsce przybyli poza mną Micor, Pan Jurek, oraz Mateusz. Chwilę pogadaliśmy czekając, aż podniosą szlaban, po czym ruszyliśmy w stronę Wierzbiczan. Na miejsce dotarliśy przez Osiniec, Szczytniki Duchowne, Wolę Skorzęcką i Lubochnię, właściwie całą drogę walcząc z porywistym wiatrem. W ogóle odniosłem wrażenie, że wiatr po południu postawił sobie za cel maksymalnie uprzykrzyć nam życie - niezależnie od tego w jakim kierunku jechaliśmy, wiał prosto w ryj. Odpuściliśmy singla i pokręciliśmy dookoła jeziora w kierunku skarpy. Na skarpie urządziliśmy sobie fotostop przy okazji poprawiając sobie humory totalnymi głupotami :).
Ze skarpy zjechaliśmy z powrotem w dół wzdłuż Rowu Bystrzyckiego by dalej kontynuować objazd jeziora mniej lub bardziej piaszczystymi duktami. W końcu opuściliśmy sprzyjające, leśne tereny wyskakując na asfaltową serpentynę prowadzącą do wsi Wierzbiczany. W Wierzbiczanach odbiliśmy w prawo kręcąc dalej do Jankowa Dolnego.
W Jankowie przecięliśmy starą DK15 i dalej terenowym fragentem trasy maratonu, równolegle do "nowej" DK15, mijając po drodze Wełnicę wróciliśmy do Gniezna. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze dwie krótkie pauzy - jedną na banana...
...a drugą na Instagrama :P
Z Panem Jurkiem i Mateuszem pożegnaliśmy się pod Piotrem i Pawłem, skąd razem z Micorem wróciłem na Winiary. Dawid zabrał się ze mną, by dopompować podejrzanie miękki amortyzator, a następnie z wiatrem i z górki wrócił i siebie.
Tym oto sposobem mój plan na dzisiaj został zrealizowany z nawiązką - po ciekawym poniedziałku przyszedł naprawdę godny wtorek z kolejnym wynikiem z kategorii 100+
Siła! :)
Stary Browar© kubolsky
W Gnieźnie zameldowałem się przed 15:00. Śmignąłem jeszcze do Galerii dokładając tym samym kolejne kilometry i przed 16:00 wylądowałem z powrotem w domu.
Jeszcze będąc w Poznaniu kapnąłem się, że dobija się do mnie Micor. W końcu podczas naszego niespodziewanego spotkania ustaliliśmy, że z początkiem tego tygodnia wspólnie wykręcimy kilka kaemów. Dałem Mu znać gdzie jestem, po czym telefon zdechł. Po raz kolejny Dawid odezwał się po południu, gdy zabierałem się do odpoczynku po podróży. Poinformował mnie że właśnie wyjeżdża z domu i jedzie do Gniezna. Dosłownie parę sekund później zadzwonił Pan Jurek z zapytaniem, czy pasuje mi start o tej samej godzinie i z tego samego miejsca co wczoraj. Powiązałem szybko fakty, dałem znać Micorowi by kierował się na tory, po czym sam ubrany adekwatnie do panującej temperatury ruszyłem na Dalki. Na miejsce przybyli poza mną Micor, Pan Jurek, oraz Mateusz. Chwilę pogadaliśmy czekając, aż podniosą szlaban, po czym ruszyliśmy w stronę Wierzbiczan. Na miejsce dotarliśy przez Osiniec, Szczytniki Duchowne, Wolę Skorzęcką i Lubochnię, właściwie całą drogę walcząc z porywistym wiatrem. W ogóle odniosłem wrażenie, że wiatr po południu postawił sobie za cel maksymalnie uprzykrzyć nam życie - niezależnie od tego w jakim kierunku jechaliśmy, wiał prosto w ryj. Odpuściliśmy singla i pokręciliśmy dookoła jeziora w kierunku skarpy. Na skarpie urządziliśmy sobie fotostop przy okazji poprawiając sobie humory totalnymi głupotami :).
Jezioro Wierzbiczańskie widziane ze skarpy© kubolsky
Grupfoto na skarpie© kubolsky
Ze skarpy zjechaliśmy z powrotem w dół wzdłuż Rowu Bystrzyckiego by dalej kontynuować objazd jeziora mniej lub bardziej piaszczystymi duktami. W końcu opuściliśmy sprzyjające, leśne tereny wyskakując na asfaltową serpentynę prowadzącą do wsi Wierzbiczany. W Wierzbiczanach odbiliśmy w prawo kręcąc dalej do Jankowa Dolnego.
Z Wierzbiczan do Jankowa© kubolsky
W Jankowie przecięliśmy starą DK15 i dalej terenowym fragentem trasy maratonu, równolegle do "nowej" DK15, mijając po drodze Wełnicę wróciliśmy do Gniezna. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze dwie krótkie pauzy - jedną na banana...
Micor i banan - nierozłączni przyjaciele© kubolsky
...a drugą na Instagrama :P
Panorama Winiar z Wełnicy© kubolsky
Z Panem Jurkiem i Mateuszem pożegnaliśmy się pod Piotrem i Pawłem, skąd razem z Micorem wróciłem na Winiary. Dawid zabrał się ze mną, by dopompować podejrzanie miękki amortyzator, a następnie z wiatrem i z górki wrócił i siebie.
Tym oto sposobem mój plan na dzisiaj został zrealizowany z nawiązką - po ciekawym poniedziałku przyszedł naprawdę godny wtorek z kolejnym wynikiem z kategorii 100+
Siła! :)
Komentarze