Travel on Gravel!

kubolsky
Zielony szlak, asfalt, oraz wreszcie sporo terenu
Środa, 25 września 2013 Komentarze: 1
Dystans 44.30 km
Czas 02:16
Vśrednia 19.54 km/h
Uczestnicy
Vmax 41.90 km/h
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Korzystając z wolnego popołudnia zaproponowałem Marcinowi i p. Jurkowi wspólne kręcenie po okolicy. Mimo coraz śmielej panoszącej się jesieni, dzisiejsza pogoda zachęcała do jazdy. Umówiliśmy się na spotkanie na Wenecji równo o 16.00. Ponieważ za oknem co jakiś czas pokazywało się słońce postanowiłem, że dziś pokręcę ubrany na półkrótko (albo półdługo, jak kto woli :P). Na miejscu stawiłem się tuż po 4. Przywitałem się z Chłopakami i wspólnie popadliśmy w tradycyjny dylemat - gdzie? Jakoś szczególnie przeszkadzającego wiatru nie było, więc można było wybrać właściwie każdy kierunek. Ostatecznie obraliśmy drogę na Zdziechowę z planem odbicia na Obórkę. Długą prostą wyprowadzającą nas z miasta pokonaliśmy w bardzo leniwym tempie, zwłaszcza jak na nas. Zgodnie z planem odbiliśmy w lewo na Obórkę i pokręciliśmy prosto przed siebie. Tą drogą dotarliśmy do skrzyżowania na którym na chwilę przystanęliśmy, by wspólnie ustalić w którą stronę pojedziemy dalej. Poszło zadziwiająco szybko ;). Zadecydowaliśmy, że pokręcimy zielonym szlakiem rowerowym - jednym z pięciu które ostatnio pojawiły się w powiecie. Zgodnie z decyzją ruszyliśmy za zielonymi oznaczeniami, które zawiodły nas do Zdziechowy, a następnie pokierowały przez Mączniki do Świątnik Wielkich. Za tą wsią szlak zgubiliśmy, a konkretnie zwyczajnie zniknęły oznaczenia :/. Postanowiliśmy śmignąć dalej przez pole w kierunku lasu wcześniej nie objechanymi ścieżkami. Pokręciliśmy się trochę po omacku wyskakując w końcu po drugiej stronie dawnego PGR-u w Popowie-Ignacewie. Niestety zamknięta brama oraz płot uniemożliwiły nam przedostanie się do wsi. Postanowiliśmy ruszyć dalej skrajem lasu. Początkowo jechało się nieźle - pod kołami mięliśmy ubity dukt. Jak na złość droga ta uciekała w las, gdzie przekształcała się w błotnistą breję :/. Odbiliśmy więc w lewo dalej pomykając skrajem po trawiastej, ledwo widocznej ścieżce. Niestety i ta się urwała, więc zostaliśmy zmuszeni do wbicia się w las. Leśna dukt nie zachwycał, ale jakoś dało się przejechać. W końcu dotarliśmy do drogi z betonowych płyt, tym samym orientując się gdzie właściwie jesteśmy. Z tego miejsca postanowiliśmy ruszyć z powrotem do Gniezna. Przez Nowaszyce dotarliśmy do Dębłowa, dalej prosto kolejną polną drogą pokręciliśmy w kierunku Modliszewka. Raz jeszcze dotarliśmy do rozstaju dróg - raz jeszcze nadarzyła się okazja do sprawdzenia trasy wcześniej nie objechanej. Tak też uczyniliśmy. Polnymi, zarośniętymi ścieżkami dotarliśmy pod turbinę wiatrową, a dalej już do samego Modliszewka. Stąd znanym, nie raz objechanym trackiem ruszyliśmy do domu, bo zaczęło się robić odczuwalnie chłodno. Mimo krótkich spodni w nogi nie było mi zimno. Rzekłbym że nawet wręcz przeciwnie. Gorzej było z rękoma, a konkretnie z dłońmi. Powrót szedł nam bardzo sprawnie do momentu, aż na wysokości Modliszewa p. Jurkowi zaczęło się podejrzanie miękko jechać. Jak można się było spodziewać - złapał kapcia. Przeprowadziliśmy w miarę sprawną akcję wymiany dętki, lecz o tej porze roku nawet parę/paręnaście minut przerwy w jeździe może się nieciekawie odbić. Ruszając dalej musieliśmy zdrowo przycisnąć, bo nie dość że zrobiło się naprawdę zimno, to jeszcze my sami zdążyliśmy kompletnie ostygnąć. Do miasta wpadliśmy przez Krzyszczewo i Pyszczyn, następnie szosą objechaliśmy osiedle i zjechaliśmy w dół, na Żuławy. Chcąc sobie urozmaicić ostatnie tego dnia chwile na rowerze przecięliśmy dołem obwodnicę i dalej Żuławami dotarliśmy w okolicę Katedry. Po drodze zauważyłem, że także w mieście pojawia się coraz więcej tabliczek oznaczających szlaki rowerowe - znaczy to, że otwarcie szlaków już blisko (choć tak naprawdę wg. planu już od jakiegoś tygodnia powinny być otwarte...). Na do widzenia objechaliśmy Wenecję, podjechaliśmy pod skarpę na ul. Strumykową i stąd rozjechaliśmy się w swoje strony. Krótkie spodnie nie były złym wyborem, bluza jak najbardziej trafnym. Brakowało tylko tych nieszczęsnych rękawiczek. Jest nauka na przyszłość... :P

Komentarze

jerzyp1956 13:08 piątek, 27 września 2013
Ale fajny opis.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 76058.66 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.87 km/h


76058.66

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.87 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

144d 21h 38m

CZAS W SIODLE