Travel on Gravel!

kubolsky
Spontanicznie na rajd do Grzybowa
Niedziela, 15 września 2013 Komentarze: 2
Dystans 62.41 km
Czas 02:43
Vśrednia 22.97 km/h
Uczestnicy
Vmax 40.20 km/h
Tętnośr. 133
Tętnomax 173
Kalorie 2351 kcal
Sprzęt [RIP] Kross
Więcej danych
Wyglądając za okno już w godzinach nieprzyzwoicie porannych można było się przekonać, że przed nami całkiem ładny dzień. Na niebie śmiało przebijało się słońce, a chmur zwiastujących opad można było szukać niczym igły w stogu siana. Taki dzień nie mógł się zmarnować. Szybko chwyciłem za telefon i wystosowałem krótkiego, acz treściwego sms-a do Chłopaków z propozycją rowerowego śmigania. Po chwili jako pierwszy odezwał się pan Jurek, z którym umówiliśmy się na start z Wenecji o 10.30. Marcin nie dawał znaku życia. Jak się później okazało - spał do 13.00 :). Na Wenecji wraz z p. Jurkiem pojawił się Micor. O dziwo mieliśmy na dzisiaj plan. W Grzybowie pod Wrześnią zlokalizowana była meta "rajdu gwieździstego", organizowanego przez Wrzesińskich aktywistów rowerowych. Postanowiliśmy się tam udać i obadać temat. Do naszego punktu docelowego obraliśmy standardową drogę, z tym że z jednym zastrzeżeniem z mojej strony - jedziemy przez Gurówko i szerokim łukiem omijamy chlewy - wali tam nieziemsko! W ten oto sposób najpierw wzdłuż ul. Wrześińskiej, ścieżką pieszo-rowerową dotarliśmy do Cielimowa, następnie wykręcając na w/w Gurówko, a dalej już standardowo przez Grotkowo, Czechowo, Jarząbkowo dotarliśmy do krzyżówki w Sobiesierniach. Tym razem jednak nie jechaliśmy prosto na Wrześnię, a wykręciliśmy w prawo do Grzybowa. Do celu dotarliśmy po niewiele ponad godzinie. Po drodze towarzyszące nam słońce zdążyło zajść, a w jego miejsce na niebie pojawiły się niezbyt ciekawe chmury. Na szczęście nic mokrego z nich nie spadło. Na miejscu, w grzybowskim grodzie okazało się, że rajd ten to nie jest żadna popierdółka a konkretna impreza.

Impreza na terenie grodu w Grzybowie trwa w najlepsze © kubolsky


Rowerów i uczestników tak na oko było z 200, a w samym grodzisku zorganizowano sporo atrakcji oraz kącik gastronomiczny. Było też stoisko Fortuny, które z bólem serca musieliśmy sobioe odpuścić. Wiadomo - don't drink and drive :). Chwilę czasu tam spędziliśmy, między innymi oglądając grupę rekonstrukcyjną z Lubonia czy zajadając się grochówą z wojskowej przyczepy.

Grupa rekonstrukcyjna © kubolsky


Wojskowa grochówa :) © kubolsky


W końcu jednak trzeba było opuścić gościnne progi i ruszyć do domu. Jako wariant powrotny obraliśmy trasę witkowską z odbiciem w Gorzykowie na Karsewo.

Zagięliśmy czasoprzestrzeń i wylądowaliśmy w Królewcu :) © kubolsky


Między Karsewem a Niechanowem zdrowo przydepnęliśmy sunąc prawie 40 km/h - konkretnie wystraszyła nas zbliżająca się chmura. Za Niechanowem okazało się, że przeszła bokiem i możemy zwolnić. Do Gniezna pokręciliśmy już na spokojnie, raz po raz tylko zmagając się z solidnym wmordewindem. W mieście zaliczyliśmy jeszcze wspólną rundę honorową i w końcu rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Jako ciekawostkę dodam, że jedyny tego dnia opad dorwał mnie 500 m przed domem. Niedziela się nam udała :).

Komentarze

grigor86 20:14 środa, 18 września 2013
Rano rzeczywiście Słońce ładnie świeciło, wiem bo do roboty jechałem rowerkiem. Wracając po 8h z powrotem krajobraz zupełnie się zmienił :-(
bobiko 22:58 wtorek, 17 września 2013
To prawda, rajdy organizowane przez Wrześnian, to nie popierdółki. To jest porządna machina, która jak dobrze rozruszysz trybikami, prze do przodu. A tu Zwawe Dziadki ze Sremu, a to Ciklo Konin się zjawi, już nie wspominając o ziomkach z Poznania czy Kościana. Ot taka tradycja, Września na stale wpisała się w kalendarz wielkopolskich rajdów rowerowych.

I bardzo dobrze, niech ludzie mają z tego radość:)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

TROCHĘ O MNIE

Ten blog rowerowy prowadzi kubolsky z miasta Poznań
  • Mam przejechane 80751.37 kilometrów
  • Jeżdżę ze średnią prędkością 21.93 km/h


80751.37

KILOMETRÓW NA BLOGU

21.93 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

153d 11h 03m

CZAS W SIODLE