Jazda w deszczu
Sobota, 14 września 2013
Komentarze:
0
Wygłodniały jazdy po całym tygodniu pracy, z niecierpliwością wypatrywałem luki między jednym deszczem a drugim. Niestety, jak na złość prognozy nie były łaskawe - miało padać cały dzień. Koło południa zdzwoniłem się z p. Jurkiem, podczas rozmowy ustaliliśmy, że z powodu tej mało ciekawej aury zrezygnujemy z jazdy do Uzarzewa na ślub Piotrasa. Aby jednak kompletnie sobie nie odpuszczać, umówiliśmy się we trójkę - ja, Marcin i p. Jurek na krótki wypad po okolicznych wioskach. Spotkaliśmy się tradycyjnie na Wenecji i po krótkiej dyskusji zadecydowaliśmy, że ruszymy w kierunku Trzemeszna. Pogoda póki chwilowo nam sprzyjała - znaczy nie padało, bo słońca nie uświadczyliśmy ;). Nadmienię jeszcze, że dzisiejszy wyjazd był pierwszym wyjazdem "na długo". Jakoś do teraz nie mogę się do końca wychorować. Wskoczyłem w długie spodnie, narzuciłem bluzę, a pod kaskiem wylądował buff. Okazało się, że na dworze wcale nie jest przesadnie zimno, ale lepiej dmuchać na zimne ;). Przez miasto ruszyliśmy w kierunku ul. Orcholskiej, która swoją długą prostą zaprowadziła nas do Strzyżewa Kościelnego. Stąd przez Ganinę dojechaliśmy do kolejnego Strzyżewa, tym razem Smykowego. Po drodze z nieba zaczęła sączyć się lekka mżawka. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jest sens uderzać na Jastrzębowo widząc ciemne i ciężkie chmury na horyzoncie. Po chwili namysłu wspólnie podjęliśmy męską decyzję - wymiękliśmy i odbiliśmy na Jankowo :P. Całą drogę towarzyszył nam siąpiący z nieba deszczyk, który jakoś wybitnie nam nie przeszkadzał. W Jankowie skręciliśmy na Wierzbiczany licząc, że taki stan utrzyma się do samego Gniezna. Niestety się nie utrzymał. Tuż za skrzyżowaniem z drogą na Lubochnię solidnie się rozpadało, a im bliżej domów byliśmy, tym bardziej lało. Żwawo, nie zważając na ilość wody w butach, kaskach i gdziekolwiek jeszcze ona się dostała dotarliśmy na Osiniec gdzie chcieliśmy na przystanku opad przeczekać. Jak na złość padać przestało. Ruszyliśmy więc dalej, by po chwili przekonać się że deszcz nam dzisiaj nie odpuści. Ponownie lunęło jak z cebra i w tych strugach deszczu, kompletnie przemoczony wróciłem do domu. Tak czy owak, mimo mało sprzyjających warunków pogodowych kolejne 45 km dobiło do przejechanego w tym roku dystansu ;)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.