Opuszczony pałac w Unii
Kategoria geocaching
Sobota, 7 września 2013
Komentarze:
3
Już od poniedziałku trąbili w telewizji, że przed nami ostatni ciepły weekend. Co prawda nie zwykłem wierzyć temu co mówią w TV, lecz przyznam szczerze - nie darował bym sobie, gdybym tego weekendu nie spożytkował rowerowo. W końcu mogło by się okazać, że mówili prawdę :P. W sobotnie południe, tradycyjnie z Wenecji wyruszyliśmy w skromnym składzie, bo dwójkę - ja i Marcin, eksplorować opuszczony pałac w Unii.
Nasza trasa wiodła mniejszymi lub większymi wsiami/miejscowościami powiatów Gnieźnieńskiego i Słupeckiego. Drogę do Unii pokonaliśmy w większości pod wiatr. Na nasze szczęście nie był to irytujący wmordewind, a raczej rześki wicher, nie specjalnie przeszkadzający w jeździe. Na miejscu mym oczom okazała się ruina, którą wcześniej znałem tylko z fotografii.
Zanim zabraliśmy się za eksplorowanie pałacu postanowiłem podjąć kesza znajdującego się w pobliżu owego pustostanu. Poszło gładko :).
Sama ruina prezentuje się może niezbyt okazale (jeśli chodzi o stan techniczny - w końcu to ruina :P ), choć trzeba przyznać że trzyma się całkiem nieźle i nie wygląda na taką, która miała by się w najbliższym czasie zawalić.
W środku obeszliśmy wszystkie dostępne pomieszczenia na parterze, na górę nie daliśmy rady wejść - schody się całkowicie rozpadły.
Opuszczając budynek otrzymałem sms-a od Uziela z zapytaniem, czy zgodnie z planem ruszyliśmy do Unii. Odpisałem, że tak na co w wiadomości zwrotnej otrzymałem info, że Wrześnianie cisną do Powidza i będzie okazja spotkać się po drodze. Ruszyliśmy więc w drogę powrotną dokładnie tą samą trasą, którą tu przybyliśmy. Alternatywę wybraliśmy za Szemborowem. Po pokonaniu dłuuugiej, asfaltowej prostej wyjechaliśmy na trasę Września - Witkowo, gdzie we wsi Królewiec, na przystanku PKS postanowiliśmy poczekać na Kubę i Artura.
Po około 10 minutach z zakrętu wyłoniły się dwie postaci na rowerach. Szybko Im poszło :).
W miejscu spotkania zaliczyliśmy krótką rozkminę w klimatach okołorowerowych, a po jakichś 10 minutach ruszyliśmy dalej. Nasze drogi rozeszły się w Gorzykowie (czyli niewiele dalej), gdzie jeszcze wspólnie podjechaliśmy pod obelisk postawiony w miejscu, w którym w marcu 1945 roku wylądował amerykański bombowiec B-17G.
Stąd Chłopaki ruszyły w kierunku Powidza, a my z powrotem do Gniezna przez Karsewo, Drachowo, Gurowo i Gurówko. Do miasta wpadliśmy przez Las Miejski. Korzystając z okazji postanowiłem wykonać kolejne podejście do kesza znajdującego się na terenie byłej strzelnicy, którego bez powodzenia dwa razy próbowałem zdobyć. Tym razem, z drobną pomocą Marcina (który zaliczył tu FTF-a :) ) udało się praktycznie od razu. Jadąc dalej pożegnałem Marcina pod Jego domem i pokręciłem do siebie, objeżdżając dookoła dzielnię by dobić do 80 km ;).
Nasza trasa wiodła mniejszymi lub większymi wsiami/miejscowościami powiatów Gnieźnieńskiego i Słupeckiego. Drogę do Unii pokonaliśmy w większości pod wiatr. Na nasze szczęście nie był to irytujący wmordewind, a raczej rześki wicher, nie specjalnie przeszkadzający w jeździe. Na miejscu mym oczom okazała się ruina, którą wcześniej znałem tylko z fotografii.
Pałac w Unii od frontu© kubolsky
Pałac z poziomu trawnika ;)© kubolsky
Zanim zabraliśmy się za eksplorowanie pałacu postanowiłem podjąć kesza znajdującego się w pobliżu owego pustostanu. Poszło gładko :).
Jest keszyk! :)© kubolsky
Sama ruina prezentuje się może niezbyt okazale (jeśli chodzi o stan techniczny - w końcu to ruina :P ), choć trzeba przyznać że trzyma się całkiem nieźle i nie wygląda na taką, która miała by się w najbliższym czasie zawalić.
Pałac w Unii od strony ogrodów© kubolsky
W środku obeszliśmy wszystkie dostępne pomieszczenia na parterze, na górę nie daliśmy rady wejść - schody się całkowicie rozpadły.
Wnętrze© kubolsky
Zawalone schody© kubolsky
Wnętrze 2© kubolsky
Opuszczając budynek otrzymałem sms-a od Uziela z zapytaniem, czy zgodnie z planem ruszyliśmy do Unii. Odpisałem, że tak na co w wiadomości zwrotnej otrzymałem info, że Wrześnianie cisną do Powidza i będzie okazja spotkać się po drodze. Ruszyliśmy więc w drogę powrotną dokładnie tą samą trasą, którą tu przybyliśmy. Alternatywę wybraliśmy za Szemborowem. Po pokonaniu dłuuugiej, asfaltowej prostej wyjechaliśmy na trasę Września - Witkowo, gdzie we wsi Królewiec, na przystanku PKS postanowiliśmy poczekać na Kubę i Artura.
W oczekiwaniu na Wrześnian© kubolsky
Samolot - prześladowca ;)© kubolsky
Po około 10 minutach z zakrętu wyłoniły się dwie postaci na rowerach. Szybko Im poszło :).
Jadą!© kubolsky
W miejscu spotkania zaliczyliśmy krótką rozkminę w klimatach okołorowerowych, a po jakichś 10 minutach ruszyliśmy dalej. Nasze drogi rozeszły się w Gorzykowie (czyli niewiele dalej), gdzie jeszcze wspólnie podjechaliśmy pod obelisk postawiony w miejscu, w którym w marcu 1945 roku wylądował amerykański bombowiec B-17G.
Obelisk w Gorzykowie© kubolsky
Stąd Chłopaki ruszyły w kierunku Powidza, a my z powrotem do Gniezna przez Karsewo, Drachowo, Gurowo i Gurówko. Do miasta wpadliśmy przez Las Miejski. Korzystając z okazji postanowiłem wykonać kolejne podejście do kesza znajdującego się na terenie byłej strzelnicy, którego bez powodzenia dwa razy próbowałem zdobyć. Tym razem, z drobną pomocą Marcina (który zaliczył tu FTF-a :) ) udało się praktycznie od razu. Jadąc dalej pożegnałem Marcina pod Jego domem i pokręciłem do siebie, objeżdżając dookoła dzielnię by dobić do 80 km ;).
Komentarze
Marcinek nie wygląda na chorego po upadku :P