Po wczorajszej wyprawie czułem się nad wyraz dobrze, więc postanowiłem rankiem wyruszyć na działkę. Na miejscu pokręciłem się po okolicy z przebywającymi tam akurat Znajomymi dochodząc w międzyczasie do wniosku, że efekty wyprawy do Lichenia i z powrotem zaliczyły opóźniony zapłon. Konsekwencją tego był powrót do Gniezna autem z rowerem na pace :)
Drugie podejście do planowanego jakiś czas temu (ale ostatecznie niezrealizowanego) wypadu do Lichenia, tym razem zakończone powodzeniem. Dojazd do sanktuarium przebiegł ekspresowo (bo z wiatrem) przez Anastazewo, Kleczew, i Pątnów (tu miało miejsce obowiązkowe focenie kompleksu elektrowni). Wrażenia z Lichenia mógłbym opisać jednym stwierdzeniem - katolickie Krupówki. Masakra! Sam kompleks na czele z bazyliką to moim skromnym zdaniem szczyt kiczu, no ale co ja się tam znam... Kończąc wizytę skoczyliśmy jeszcze na szamę (tytułowy kebab w bułce z dodatkiem szczypiorku którego się tam totalnie nie spodziewałem) i w drogę. Powrót do Gniezna przez Kazimierz Biskupi, Ostrowite, Powidz i Witkowo to praktycznie nieustająca batalia z wmordewindem. Na nasze szczęście na działce urzędowali Staruszkowie, więc czekała na nas strawa z grilla mająca za zadanie uzupełnić energię :) Z zadania wywiązała się należycie, dzięki czemu nasyceni wróciliśmy pod wieczór do domów.
Prześladowani przez całą dzisiejszą trasę przez nieskończoną ilość Peugeotów wybraliśmy się na kolejny objazd Pałuk. Po drodze zahaczyliśmy o Rogowo, Marcinkowo Górne, Biskupin i Wenecję. Powrót przez Chomiążę Szlachecką, Gąsawkę, a stąd leśnostradą do Gołąbek. W ośrodku Jutrzenka urządziliśmy sobie przerwę na uzupełnienie płynów, by w końcu przez Lasy Królewskie dotrzeć z powrotem do Gniezna.
Tym razem na działkę trafiłem autem, aczkolwiek w bagażniku nie mogło zabraknąć roweru :). Pomimo dość napiętego weekendowego planu wyłuskałem trochę czasu na objechanie jeziora Powidzkiego. Dobrze że zrobiłem to w miarę wcześnie rano, bo jeszcze przed południem temperatura zaczęła dawać solidnie w kość, a co było później to już sami wiecie...
Rundka po okolicznych fyrtlach, kompletnie bez pomysłu. Przy okazji zaliczyliśmy wizytę kontrolną na budowie drogi ekspresowej S5 w okolicy Modliszewa.