Szlak Orlich Gniazd #02: Klucze - Kraków ⛅
Kategoria solo, Szlak Orlich Gniazd
Niedziela, 8 sierpnia 2021
Komentarze:
2
Dystans
86.88 km
Czas
04:29
Vśrednia
19.38 km/h
Vmax
50.04 km/h
Tętnośr.
126
Tętnomax
157
Kalorie
3287 kcal
Podjazdy
849 m
Temp.
22.0 °C
Sprzęt
Szutropołykacz
Pobudka przed 8:00. Z wyra miał mnie zwlec budzik, ale zanim w ogóle zdążył zadzwonić obudził mnie stukot kropel deszczu. "Motyla noga" pomyślałem, "Co jest?"
Uprzedzając - prognozy śledziłem do dnia wyjazdu na szlak i były one niezmienne, tzn. może nie turbo idealnie, bo częściowo pochmurnie, ale bez opadów i z lekkim wiatrem zdecydowanie nie w pysk.
Korzystając z okazji odsyłam do mojego najświeższego odkrycia, czyli Weather Bagel - Weather tracking for sports people - wrzucamy GPX, wybieramy dzień i godzinę startu, przewidywaną średnią i jak na dłoni dostajemy prognozę pogody na całej trasie :)
Zerknąłem ponownie na prognozy - no faktycznie, opady w Kluczach, delikatne bo delikatne, ale jednak. Za to dalej nic. No trudno - ruszę w towarzystwie deszczu, a dalej powinno być ok.
Wyjechałem po 9:00 rozpoczynając niespełna 5-kilometrową cofką do szlaku. Pustyni Błędowskiej nie odwiedziłem, bo jakoś szczególnie mnie nie interesowała, a i osoby zaliczające SOG przede mną jakoś się nią nie zachwycały. Spotykając się ponownie z czerwoną kreską zrozumiałem, że drugi dzień na szlaku będzie dniem bardziej wymagającym - niby mniej kilometrów, niby mniej przewyższeń, ale trasa zdecydowanie bardziej wymagająca technicznie.
Zapamiętałem ją jako zdecydowanie bardziej wyboistą, piaszczystą i błotną (ale to akurat efekt nocnych opadów). Tego dnia zaliczyłem pozostałe 3 zamki (w tym Wawel już po przyjeździe do Krakowa i odstawieniu roweru).
Ciekawie zaczęło się robić przed Krzeszowicami, na +/- 30 kilometrze - wtedy to po obu stronach trasy pojawiły się górki (względnie wyższe ;) ), skałki, zjazdy i podjazdy, natomiast już zdecydowanie ciekawiej zrobiło się po wyjeździe z Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego - na horyzoncie pojawiły się poważniejsze wzniesienia, a gdzieś tam w dole majaczył Kraków. Bliskość Grodu Kraka zwiastowały również co chwilę startujące z Balic samoloty.
W hotelu (Antica przy Czarnowiejskiej, 140 zł/doba ze śniadaniem, ale to cena "po znajomości", zero problemu z rowerem) wylądowałem po 15:00, akurat by się ogarnąć i spożytkować resztę dnia na spacer po Starym Mieście w towarzystwie mieszkającego w Krakowie brata.
Podsumowując - w ogólnym rozrachunku szlak mnie nie zachwycił. Możliwe, że moje oczekiwania były napompowane niczym balon tuż przed ostatnim wdechem, ale ostatecznie okazał się być bardziej niż mniej wymagającą trasą rowerową z ruinami po drodze i szczątkową ilością widoków. Nie mniej raz przejechać wypada ;)
P.S. Ciekaw jestem, kto rozpozna kamienicę z tarasem na dachu i komisariat policji z ostatnich zdjęć ;)
Szlak Orlich Gniazd ??♂️ #02: Klucze - Kraków ⛅ | Ride | Strava
Uprzedzając - prognozy śledziłem do dnia wyjazdu na szlak i były one niezmienne, tzn. może nie turbo idealnie, bo częściowo pochmurnie, ale bez opadów i z lekkim wiatrem zdecydowanie nie w pysk.
Korzystając z okazji odsyłam do mojego najświeższego odkrycia, czyli Weather Bagel - Weather tracking for sports people - wrzucamy GPX, wybieramy dzień i godzinę startu, przewidywaną średnią i jak na dłoni dostajemy prognozę pogody na całej trasie :)
Zerknąłem ponownie na prognozy - no faktycznie, opady w Kluczach, delikatne bo delikatne, ale jednak. Za to dalej nic. No trudno - ruszę w towarzystwie deszczu, a dalej powinno być ok.
Wyjechałem po 9:00 rozpoczynając niespełna 5-kilometrową cofką do szlaku. Pustyni Błędowskiej nie odwiedziłem, bo jakoś szczególnie mnie nie interesowała, a i osoby zaliczające SOG przede mną jakoś się nią nie zachwycały. Spotykając się ponownie z czerwoną kreską zrozumiałem, że drugi dzień na szlaku będzie dniem bardziej wymagającym - niby mniej kilometrów, niby mniej przewyższeń, ale trasa zdecydowanie bardziej wymagająca technicznie.
Zapamiętałem ją jako zdecydowanie bardziej wyboistą, piaszczystą i błotną (ale to akurat efekt nocnych opadów). Tego dnia zaliczyłem pozostałe 3 zamki (w tym Wawel już po przyjeździe do Krakowa i odstawieniu roweru).
Ciekawie zaczęło się robić przed Krzeszowicami, na +/- 30 kilometrze - wtedy to po obu stronach trasy pojawiły się górki (względnie wyższe ;) ), skałki, zjazdy i podjazdy, natomiast już zdecydowanie ciekawiej zrobiło się po wyjeździe z Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego - na horyzoncie pojawiły się poważniejsze wzniesienia, a gdzieś tam w dole majaczył Kraków. Bliskość Grodu Kraka zwiastowały również co chwilę startujące z Balic samoloty.
W hotelu (Antica przy Czarnowiejskiej, 140 zł/doba ze śniadaniem, ale to cena "po znajomości", zero problemu z rowerem) wylądowałem po 15:00, akurat by się ogarnąć i spożytkować resztę dnia na spacer po Starym Mieście w towarzystwie mieszkającego w Krakowie brata.
Podsumowując - w ogólnym rozrachunku szlak mnie nie zachwycił. Możliwe, że moje oczekiwania były napompowane niczym balon tuż przed ostatnim wdechem, ale ostatecznie okazał się być bardziej niż mniej wymagającą trasą rowerową z ruinami po drodze i szczątkową ilością widoków. Nie mniej raz przejechać wypada ;)
P.S. Ciekaw jestem, kto rozpozna kamienicę z tarasem na dachu i komisariat policji z ostatnich zdjęć ;)
Komentarze
Wielbię Kraków, a jeszcze nigdy po nim rowerem nie jechałem. Kiedyś, cholera, muszę nadrobić. Olać zamki :)
Pomnik pieska zawsze wzrusza.