Nieplanowana stówa, czyli terenowy zawrót gowy - PK Promno, Lasy Czerniejewskie
Kategoria 100 i więcej
Sobota, 2 kwietnia 2016
Komentarze:
0
Zgodnie z życzeniem Micora który postanowił przetestować zmodernizowanego GT-ka w terenie ruszyliśmy eksplorować śródleśne trakty. Padło na dawno nie odwiedzany PK Promno, a jako bonus dorzuciłem powrót przez Lasy Czerniejewskie.
Początkowe kilometry to dojazd wzdłuż DK5/S5 do Wierzyc, a następnie dalej asfaltem do Gołunia. Tu wskakujemy na ziemne dukty i rozpoczynamy dzisiejszy terenowy zawrót głowy. W Nowej Górce spotkała nas niespodzianka - ktoś zaorał segment Wazy :). Nie pozostało więc nic innego jak zjechać wąwozem. W Kociałkowej Górce odbijamy w prawo i mkniemy w dół ku bagnom, by dalej po krótkim podjeździe ponownie wbić się między drzewa. Mijamy jez. Drążynek a dalej spontanicznie trafiamy nad brzeg jez. Brzostek. W tym momencie Micor postanowił zrzucić długie galoty (ja ruszyłem od początku na półkrótko) bo zaczęło się robić naprawdę ciepło. Kolejnym i zarazem ostatnim jeziorem w PK Promno na naszym szlaku był Dębiniec. Po chwilowej odsiadce na jego brzegu ruszamy singlem i wyjeżdżamy na stacji kolejowej Promno. Kolejne kilometry to w sumie nudna jazda przez Borowo Młyn, Jerzykowo (tu zahaczamy o zaporę na Kowalskim), okolice Kołaty i Wronczyn. Z Wronczyna po drobnych zakupach w lokalnym składzie ruszamy do Pobiedzisk z zamiarem zakupu lodów z budki na Rynku. Ku naszemu niezadowoleniu buda jeszcze nie funkcjonowała, więc nie pozstało nic innego jak zasuwać dalej. Z Pobiedzisk przez Kapalicę ponownie trafiamy do Kociałkowej Górki, czyli naszego lokalnego Bree (kumaci się pokapują :P ), z której droga prowadzi prosto w okolice Iwna. Po przekroczeniu S5 wykonaliśmy zwrot i ruszyliśmy w drogę powrotną. W Sannikach ponownie chwyciliśmy teren i po minięciu ogródków działkowych pokręciliśmy długą, gruntową prostą do leśniczówki w Jeziercach, skąd już rzut beretem do Wierzyc. W Wierzycach raz jeszcze wbijamy się w las i standardowym wariantem trasy przez Gołuninek, Rezerwat Bielawy i Nowy Las trafiamy do Pawłowa, a następie przez Baranowo do Mnichowa. Tu zostawiam Micora i lecę dalej do Gniezna. Na Skiereszewie kapnąłem się że niewiele barkuje do stówy, więc w sumie żal by było nie dokręcić. Tym sposobem trochę na okrętkę przez Krzyszczewo trafiam do domu z 104 km na liczniku.
Początkowe kilometry to dojazd wzdłuż DK5/S5 do Wierzyc, a następnie dalej asfaltem do Gołunia. Tu wskakujemy na ziemne dukty i rozpoczynamy dzisiejszy terenowy zawrót głowy. W Nowej Górce spotkała nas niespodzianka - ktoś zaorał segment Wazy :). Nie pozostało więc nic innego jak zjechać wąwozem. W Kociałkowej Górce odbijamy w prawo i mkniemy w dół ku bagnom, by dalej po krótkim podjeździe ponownie wbić się między drzewa. Mijamy jez. Drążynek a dalej spontanicznie trafiamy nad brzeg jez. Brzostek. W tym momencie Micor postanowił zrzucić długie galoty (ja ruszyłem od początku na półkrótko) bo zaczęło się robić naprawdę ciepło. Kolejnym i zarazem ostatnim jeziorem w PK Promno na naszym szlaku był Dębiniec. Po chwilowej odsiadce na jego brzegu ruszamy singlem i wyjeżdżamy na stacji kolejowej Promno. Kolejne kilometry to w sumie nudna jazda przez Borowo Młyn, Jerzykowo (tu zahaczamy o zaporę na Kowalskim), okolice Kołaty i Wronczyn. Z Wronczyna po drobnych zakupach w lokalnym składzie ruszamy do Pobiedzisk z zamiarem zakupu lodów z budki na Rynku. Ku naszemu niezadowoleniu buda jeszcze nie funkcjonowała, więc nie pozstało nic innego jak zasuwać dalej. Z Pobiedzisk przez Kapalicę ponownie trafiamy do Kociałkowej Górki, czyli naszego lokalnego Bree (kumaci się pokapują :P ), z której droga prowadzi prosto w okolice Iwna. Po przekroczeniu S5 wykonaliśmy zwrot i ruszyliśmy w drogę powrotną. W Sannikach ponownie chwyciliśmy teren i po minięciu ogródków działkowych pokręciliśmy długą, gruntową prostą do leśniczówki w Jeziercach, skąd już rzut beretem do Wierzyc. W Wierzycach raz jeszcze wbijamy się w las i standardowym wariantem trasy przez Gołuninek, Rezerwat Bielawy i Nowy Las trafiamy do Pawłowa, a następie przez Baranowo do Mnichowa. Tu zostawiam Micora i lecę dalej do Gniezna. Na Skiereszewie kapnąłem się że niewiele barkuje do stówy, więc w sumie żal by było nie dokręcić. Tym sposobem trochę na okrętkę przez Krzyszczewo trafiam do domu z 104 km na liczniku.
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.