Nadwarciański Park Krajobrazowy
Kategoria ciekawe, 100 i więcej
Sobota, 26 marca 2016
Komentarze:
2
Wypad zaplanowany dużo wcześniej jako wycieczka z gatunku "robimy 150 albo nie jedziemy wcale". Pierwotny plan zakładał zupełnie inny kierunek, ale okres okołoświąteczny trochę nam namieszał i ostatecznie skończyło się na powtórce trasy Micora i Marcina.
Ruszamy dość wcześnie, bo od siebie z domu wyjeżdżam o 8:00 rano. Jeszcze ostatni raz sprawdzam prognozy - ma być całkiem ciepło, ze sprzyjającym wiatrem, bez opadów, ale na inaugurującą ten rok jazdę na krótko się nie zapowiada. U Micora jestem przed umówioną godziną, więc chwilę na Niego czekam. W końcu w duecie ruszamy łykać zaplanowany dystans.
Początkowy etap trasy to nuda - dojazd asfaltami do Wrześni przez Czerniejewo. Plus jest taki że do samych Pyzdr będziemy mieli wiatr praktycznie w plecy. We Wrześni licznik wskazuje średnią przelotową ponad 27 km/h. Miasto przecinamy ul. Działkowców wyjeżdżając w Białężycah. Po chwili naszym oczom ukazuje się całkiem nowy widok - plac budowy potężnej fabryki Volkswagena. Zdziwienie jednak spowodowała droga która przestała istnieć. Zapuściliśmy się starym śladem DW432, ale ostatecznie musieliśmy zawrócić gdyż okazała się być ślepą (i błotnistą). Do Chwalibogowa dotarliśmy ciągiem pieszo-rowerowym wzdłuż nowego biegu szosy. Mijając po drodze kolejne wsie i mknąc z wiatrem w plecy bardzo szybko docieramy do Miłosławia. Zwiedzanie rozpoczynamy od Browaru Fortuna, następnie przez rynek przemieszczamy się do parku w którym ulokowany został Pałac Kościelskich, obecnie gimnazjum. Tu też zarządzamy pierwszą tego dnia przerwę na strawę i herbatę. Po kilkunastu minutach, już posileni ruszamy dalej.
W Bugaju odbijamy w wątpliwej jakości asfalt chcąc dotrzeć do Bażantarni, czyli niewielkiego zameczku myśliwskiego. Niestety dla nas brama okazała się być zamknięta, więc pozostało focenie zza płotu. Wracamy na szlak i przez Franulkę, Chrustowo, Budziłowo i Wszębórz, pełnym wachlarzem nawierzchni (choć głównie asfaltem) trafiamy do Pyzdr. Na wjeździe o miasteczka zahaczamy o sklep uzupełniając tym samym zapasy. Z zakupami na plecach ruszamy ku Warcie, focąc po drodze kompleks dawnego klasztoru franciszkańskiego. U jego stóp, tuż przy brzegu rzeki w marinie urządzamy kolejną pauzę. Na szlak wracamy przekraczając most i wskakując na wały przeciwpowodziowe. Od tego momentu czekał nas najciekawszy tego dnia fragment trasy - pięciokilometrowy odcinek duktu poprowadzony szczytem wału. Dookoła nas nic prócz dzikiej przyrody i meandrującej w dolinie Warty - nasz cel, czyli Nadwarciański Park Krajobrazowy. Micor musiał wykazać się nie lada cierpliwością, gdyż na tym odcinku zdecydowanie częściej stałem fotografując zamiast jechać przed siebie ;). Urokliwe tereny opuszczamy w Białobrzegu Ratajskim, na asfalt wskakujemy ponownie w Białobrzegu i przez Wrąbczynek, Wrąbczyn Górski i Wrąbczyn dojeżdżamy do Zagórowa. Wg mnie powinien to być Zaodolinów, ale pewnie się nie znam... ;). W Zagórowie zmieniamy kierunek jazdy na północny (czyli wiatr w pysk) i ruszamy do Lądu mijając po drodze liczne starorzecza Warty. W Lądzie obowiązkowo trafiamy na teren opactwa, które focimy zarówno z zewnątrz, jak i dyskretnie wewnątrz. Z Lądu kontynuujemy jazdę, tym razem już na zachód. W Ciążeiu przystajemy na chwilę by niestety również zza płotu obfocić pałac biskupi (obecnie biblioteka/dom pracy twórczej UAM w Poznaniu), a następnie ruszamy ponownie na północ ku autostradzie A2. Autostradę przecinamy wiaduktem w kolejnym na szlaku Chwalibogowie. Za wiaduktem na przystanku dla karłów (musiałem się schylać żeby wejść pod wiatę) Micor zarządza przerwę na uzupełnienie cukru w organiźmie. 10 minut pauzy zregenerowało Micorka, mogliśmy więc ruszać dalej w kierunku domów. Przez Strzałkowo, traktem pieszo-rowerowym wzdłuż DK92 trafiamy do Wólki, z której przez Staw docieramy do Chwałkowic. Jazda od tego momentu to starszliwa nuda - płasko, mało ciekawie, nic się nie dzieje, no a sam odcinek objeżdżaliśmy już nie raz. Z Szemborowa do Jaworowa tradycyjnie solidnie nas wytrzęsło, więc do końca trasy staraliśmy się jednak trzymać asfaltów. Do Gniezna docieramy przez Mierzewo, Karsewo, Niechanowo i Goczałkowo. W domu licznik wskazuje 159,3 km, czyli do 160 km. zabrakło 700 m. Nie chciało się już dokręcać ;)
Ruszamy dość wcześnie, bo od siebie z domu wyjeżdżam o 8:00 rano. Jeszcze ostatni raz sprawdzam prognozy - ma być całkiem ciepło, ze sprzyjającym wiatrem, bez opadów, ale na inaugurującą ten rok jazdę na krótko się nie zapowiada. U Micora jestem przed umówioną godziną, więc chwilę na Niego czekam. W końcu w duecie ruszamy łykać zaplanowany dystans.
Początkowy etap trasy to nuda - dojazd asfaltami do Wrześni przez Czerniejewo. Plus jest taki że do samych Pyzdr będziemy mieli wiatr praktycznie w plecy. We Wrześni licznik wskazuje średnią przelotową ponad 27 km/h. Miasto przecinamy ul. Działkowców wyjeżdżając w Białężycah. Po chwili naszym oczom ukazuje się całkiem nowy widok - plac budowy potężnej fabryki Volkswagena. Zdziwienie jednak spowodowała droga która przestała istnieć. Zapuściliśmy się starym śladem DW432, ale ostatecznie musieliśmy zawrócić gdyż okazała się być ślepą (i błotnistą). Do Chwalibogowa dotarliśmy ciągiem pieszo-rowerowym wzdłuż nowego biegu szosy. Mijając po drodze kolejne wsie i mknąc z wiatrem w plecy bardzo szybko docieramy do Miłosławia. Zwiedzanie rozpoczynamy od Browaru Fortuna, następnie przez rynek przemieszczamy się do parku w którym ulokowany został Pałac Kościelskich, obecnie gimnazjum. Tu też zarządzamy pierwszą tego dnia przerwę na strawę i herbatę. Po kilkunastu minutach, już posileni ruszamy dalej.
W Bugaju odbijamy w wątpliwej jakości asfalt chcąc dotrzeć do Bażantarni, czyli niewielkiego zameczku myśliwskiego. Niestety dla nas brama okazała się być zamknięta, więc pozostało focenie zza płotu. Wracamy na szlak i przez Franulkę, Chrustowo, Budziłowo i Wszębórz, pełnym wachlarzem nawierzchni (choć głównie asfaltem) trafiamy do Pyzdr. Na wjeździe o miasteczka zahaczamy o sklep uzupełniając tym samym zapasy. Z zakupami na plecach ruszamy ku Warcie, focąc po drodze kompleks dawnego klasztoru franciszkańskiego. U jego stóp, tuż przy brzegu rzeki w marinie urządzamy kolejną pauzę. Na szlak wracamy przekraczając most i wskakując na wały przeciwpowodziowe. Od tego momentu czekał nas najciekawszy tego dnia fragment trasy - pięciokilometrowy odcinek duktu poprowadzony szczytem wału. Dookoła nas nic prócz dzikiej przyrody i meandrującej w dolinie Warty - nasz cel, czyli Nadwarciański Park Krajobrazowy. Micor musiał wykazać się nie lada cierpliwością, gdyż na tym odcinku zdecydowanie częściej stałem fotografując zamiast jechać przed siebie ;). Urokliwe tereny opuszczamy w Białobrzegu Ratajskim, na asfalt wskakujemy ponownie w Białobrzegu i przez Wrąbczynek, Wrąbczyn Górski i Wrąbczyn dojeżdżamy do Zagórowa. Wg mnie powinien to być Zaodolinów, ale pewnie się nie znam... ;). W Zagórowie zmieniamy kierunek jazdy na północny (czyli wiatr w pysk) i ruszamy do Lądu mijając po drodze liczne starorzecza Warty. W Lądzie obowiązkowo trafiamy na teren opactwa, które focimy zarówno z zewnątrz, jak i dyskretnie wewnątrz. Z Lądu kontynuujemy jazdę, tym razem już na zachód. W Ciążeiu przystajemy na chwilę by niestety również zza płotu obfocić pałac biskupi (obecnie biblioteka/dom pracy twórczej UAM w Poznaniu), a następnie ruszamy ponownie na północ ku autostradzie A2. Autostradę przecinamy wiaduktem w kolejnym na szlaku Chwalibogowie. Za wiaduktem na przystanku dla karłów (musiałem się schylać żeby wejść pod wiatę) Micor zarządza przerwę na uzupełnienie cukru w organiźmie. 10 minut pauzy zregenerowało Micorka, mogliśmy więc ruszać dalej w kierunku domów. Przez Strzałkowo, traktem pieszo-rowerowym wzdłuż DK92 trafiamy do Wólki, z której przez Staw docieramy do Chwałkowic. Jazda od tego momentu to starszliwa nuda - płasko, mało ciekawie, nic się nie dzieje, no a sam odcinek objeżdżaliśmy już nie raz. Z Szemborowa do Jaworowa tradycyjnie solidnie nas wytrzęsło, więc do końca trasy staraliśmy się jednak trzymać asfaltów. Do Gniezna docieramy przez Mierzewo, Karsewo, Niechanowo i Goczałkowo. W domu licznik wskazuje 159,3 km, czyli do 160 km. zabrakło 700 m. Nie chciało się już dokręcać ;)
Komentarze
Szkoda ze nie daliście znać, ze bedziecie przejezdzać :)