Poznańskie fyrtle ekipą BS, czyli PKP, NSR, WPN, Mosina, Kórnik i S5
Kategoria 100 i więcej, ciekawe
Sobota, 25 kwietnia 2015
Komentarze:
3
Vmax
59.01 km/h
Tętnośr.
129
Tętnomax
157
Kalorie
5275 kcal
Temp.
23.0 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
Zgodnie z ustaleniami z dnia poprzedniego koło 8:00 miałem stawić się na dworcu PKP, z którego zgodnie z rozkładem o 8:15 mieliśmy odjechać do Poznania. Rower, prowiant w postaci dwóch bananów, napoje i całą resztę rowerowego majdanu przygotowałem jeszcze w piątek wieczorem, by dziś tylko szybko się ogarnać, ubrać i ruszyć na pociąg. Budzik nastawiłem na 7:00, lecz zrobiłem to na tyle niefortunnie, że rano w ogóle nie zadziałał. Zadziałał na szczęście ten naturalny - punkt 7:00 oczy jak 5 złotych :P. Zebrałem wszystko do kupy, ubrałem się na półkrótko gdyż mimo 8 stopni na plusie od rana wiało jescze chłodem i ruszyłem na spotkanie Panu Jurkowi, Mateuszowi i Marcinowi. Na dworcu byłem punkt 8:00, gdzie swe kroki skierowałem od razu ku biletomatowi. Nigdzie też nie wyczaiłem reszty ekipy wypadowej, za to ekipa wypadowa wyczaiła mnie. Kupiliśmy bilety i udaliśmy się na peron. Pociąg nadjechał punktualnie (o dziwo ;) ). Wpakowaliśmy się do przedziału dla podróżnych z większym bagażem, zajęliśmy miejsca siedzące (Mateusz postanowił wybrać miejsce stojące) i ruszyliśmy ku przygodzie. Wysypaliśmy się na poznańsich Garbarach, skąd formalnie rozpoczęła się nasza dzisiejsza trasa. Pierwsze kilometry to przejazd przez miasto na Stary Rynek w Poznaniu.
Po 9:00 było już na tyle ciepło, że jedyne o czym myślałem to w miarę szybko zredukować warstwę górnej odzieży. Naszym dzisiejszym przewodnikiem został Marcin posiłkujący się mapą GPSWielkopolska. Śladu jako takiego nie wyznaczyliśmy - postanowiliśmy kręcić na bieżąco :). Ze Starego Miasta udaliśmy na Chwaliszewo, by tam zjechać nad brzeg Warty wzdłuż któej ciągnie się NSR (Nadwarciański Szlak Rowerowy). Tym szlakiem mieliśmy dotrzeć do Puszczykowa. Początkowo szlak prowadził nas wzdłuż rzeki, by w okolicy Drogi Dębińskiej wbić się w zadrzewione tereny Parku Dębina.
W międzyczasie szybko narastającająca temperatura powietrza zmusiła nas do skrócenia odzieży wierzchniej. Dalsza jazda na krótko to nieziemska ulga. Z Dębiny najstarszym w Poznaniu DDR-em udaliśmy się do Lubonia, przecinając górą Autostradę Wolności (A2). W Luboniu ponownie wróciliśmy nad brzeg rzeki, tam też zorganizowaliśmy pierwszą tego dnia przerwę - w tym wypadku śniadaniową. Po napełnieniu żołądków pokręciliśmy dalej przed siebie, mniej lub bardziej piaszczystymi duktami, kręcąc wzdłuż starorzecza Warty, a dalej ponownie wzdłuż jej brzegu, napawając oczy budzącą się do życia dziką przyrodą.
W końcu docieramy do Puszczykowa w którym opuszczamy NSR i najpierw drogą, a następnie DDR-em docieramy do Mosiny. Nasz następny cel - Wielkopolski Park Narodowy. Pierwotny plan (o ile taki w ogóle istniał :P ) zakładał podjazd ul. Pożegowską i wjazd do parku przez Pożegowo. Marcin stwierdził jednak, że do WPN-u wjedziemy alternatywną drogą - przez Ludwikowo, terenami Wielkopolskiego Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii. Nadłożenie kilometrów się opłaciło - nad Jezioro Kociołek zjechaliśmy szybkim i stromym szutrem. Gdyby nie to, że trzeba by było się ponownie wdrapywać na górę, zjechałbym pewnie jeszcze nie raz.
Znad Jeziora Kociołek udalismy się nad kolejny zbiornik wodny na terenie WPN - Jezioro Góreckie, strzelając przy okazji pierwsze grupfoto.
Nad Jeziorem Góreckim urządziliśmy kolejną krótką przerwę, oddając się ciszy panującej w parku. No, z tą ciszą może trochę przesadziłem, gdyż humory nam dopisywały, a śmiech (by nie powiedzieć - dziki rechot ;) ) towarzyszył nam non stop.
Ścieżką biegnącą wzdłuż brzegu ruszyliśmy dalej przed siebie, by na pierwszym skrzyżowaniu szlaków odbić w prawo i pokręcić na skraj parku. Tu czekała nas chwila wytchnienia od wyboistych duktów - znaleźliśmy się na asfaltowej drodze w Jeziorach. Ta przyjemność niestety dość szybko się skończyła, gdy ponownie odbiliśmy w prawo i udaliśmy się w kierunku Pożegowa. Czekała nas przeprawa długą, grząską piaszczystą prostą. Pokonałem ją na kołach, lecz muszę przyznać że zdyszałem się nieziemsko. Z dwojga złego zdecydowanie wolę jeździć pod wiatr. Dotarłszy do Pożegowa od razu skierowaliśmy się na wieże widokową ulokowaną na Osowej Górze.
Skoro byliśmy już w Pożegowie wypadałoby podjąć tradycyjną próbę bicia rekord prędkości na zjeździe ul. Pożegowską. W dół pomknęliśy jeden za drugim. Niestety wiejący w twarz wiatr i konieczność wyminięcia snujących się traktorów spowodowały, że ciężko (przynajmniej mi) było przekroczyć 60 km/h. Będąc z powrotem w Mosinie udaliśmy się do Tesco celem zakupu płynów, przekąsek, a co niektórzy zapasów na nadchodzącą wojnę ;). Kolejna wesoła przerwa minęła bardzo szybko i nadszedł czas by opuścić przyjazne fyrtle Eleganta. Pchani siłą wiatru udaliśmy się do Kórnika. Po drodze zatrzymaliśmy się w Rogalinie by cyknąć kolejne grupfoto, tym razem pod Pałacem Raczyńskim. Niestety okazało się, że dostęp do pałacy jest niemożliwy, gdyż od roku rzeźbią tu alejki uniemożliwiając turystom podiwianie państwowego mienia. Cóż - pozostało nam pokręcić pod Mauzoleum.
Z Rogalina ruszyliśmy dalej do Kórnika. Prędkość nie spadała poniżej 30 km/h - to zasługa wiejącego w plecy wiatru. W którymś momencie Marcin zaproponował, by odbić w las i zwiedzić opuszczoną jednostkę 31 Kórnickiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej w Czołowie. Jak zaproponował - ta uczyniliśmy. Wbiliśmy się w las i wojskową betonówką dotarliśmy do pustostanów. Na miejscu dowiedzieliśmy się przy okazji co to była za jednostka, ilu żołnieży tu stacjonowało, kiedy ją rozwiązano, oraz jak dotrzeć do miejsc, gdzie znajdowały się baterie startowe S-125 Newa-SC.
Z opuszczonej jednostki ponownie na DW431, którą w dalszym ciągu z wiatrem trafiliśmy do Kórnika. W Kórniku zawitaliśmy do Biedry i uzupełniliśmy zapas prowiantu. Tu też ustaliliśmy, że urządzimy sobie dłuższą przerwę na konsumpcję, najlepiej na ławeczce nad Jeziorem Kórnickim. Przerwa trwała dobre 40 minut. W końcu pełni nowej energii wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w kierunku Gniezna. Droga powrotna wiodła fragmentem Poznańskiego Pierścienia Rowerowego, tj. przez Mościenicę, Borówiec, Robakowo, Tulce, Gowarzewo i Trzek. W Trzeku wskoczyliśmy na DW434 i udaliśmy się do Kostrzyna. W Kostrzynie zaliczyliśmy ostatnią dzisiejszego dnia przerwę pod Tesco (raz jeszcze trzeba było uzupełnić zapas płynów), spod którego nadal drogą wojewódzką 434 ruszyliśmy przez Iwno, Sanniki i Wagowo do Wierzyc. We Wierzycach wbiliśmy się na serwisówkę wzdłuż S5 którą właściwie z zamkniętymi oczami i nie opuszczającą nas głupawką dotarliśmy do końca naszej wyprawy. Tablicę "Gniezno" minęliśmy po niewiele ponad 6 godzinach jazdy w doborowym towarzystwie, zadowoleni z pokonanego dystansu. Jak widać spontanicznie pojawiające się pomysły mogą wypalić, a pogoda jeśli tylko chce może nam sprzyjać. W tym wypadku sprzyjała w 100%! Panowie - dzięki za tripa! :)
Ratusz na Starym Rynku w Poznaniu© kubolsky
Ruszamy ku przygodzie! Jeszcze tylko foto na Instagrama i można mykać ;)© kubolsky
Po 9:00 było już na tyle ciepło, że jedyne o czym myślałem to w miarę szybko zredukować warstwę górnej odzieży. Naszym dzisiejszym przewodnikiem został Marcin posiłkujący się mapą GPSWielkopolska. Śladu jako takiego nie wyznaczyliśmy - postanowiliśmy kręcić na bieżąco :). Ze Starego Miasta udaliśmy na Chwaliszewo, by tam zjechać nad brzeg Warty wzdłuż któej ciągnie się NSR (Nadwarciański Szlak Rowerowy). Tym szlakiem mieliśmy dotrzeć do Puszczykowa. Początkowo szlak prowadził nas wzdłuż rzeki, by w okolicy Drogi Dębińskiej wbić się w zadrzewione tereny Parku Dębina.
Przecinamy Dębinę© kubolsky
Zakole Warty© kubolsky
Gdzieś na Nadwarciańskim Szlaku Rowerowym© kubolsky
Dopływ Warty© kubolsky
Przecinamy szlak i gonimy Mateusza© kubolsky
Jezioro Kociołek© kubolsky
Gdzieś w WPN© kubolsky
Grupfoto przy głazie poświęconemu Franciszkowi Jaśkowiakowi© kubolsky
Nad Jeziorem Góreckim urządziliśmy kolejną krótką przerwę, oddając się ciszy panującej w parku. No, z tą ciszą może trochę przesadziłem, gdyż humory nam dopisywały, a śmiech (by nie powiedzieć - dziki rechot ;) ) towarzyszył nam non stop.
Jezioro Góreckie© kubolsky
Panorama poznańskich osiedli z wieży widokowej na Osowej Górze© kubolsky
Skoro byliśmy już w Pożegowie wypadałoby podjąć tradycyjną próbę bicia rekord prędkości na zjeździe ul. Pożegowską. W dół pomknęliśy jeden za drugim. Niestety wiejący w twarz wiatr i konieczność wyminięcia snujących się traktorów spowodowały, że ciężko (przynajmniej mi) było przekroczyć 60 km/h. Będąc z powrotem w Mosinie udaliśmy się do Tesco celem zakupu płynów, przekąsek, a co niektórzy zapasów na nadchodzącą wojnę ;). Kolejna wesoła przerwa minęła bardzo szybko i nadszedł czas by opuścić przyjazne fyrtle Eleganta. Pchani siłą wiatru udaliśmy się do Kórnika. Po drodze zatrzymaliśmy się w Rogalinie by cyknąć kolejne grupfoto, tym razem pod Pałacem Raczyńskim. Niestety okazało się, że dostęp do pałacy jest niemożliwy, gdyż od roku rzeźbią tu alejki uniemożliwiając turystom podiwianie państwowego mienia. Cóż - pozostało nam pokręcić pod Mauzoleum.
Mauzoleum Raczyńskich w Rogalinie© kubolsky
Z Rogalina ruszyliśmy dalej do Kórnika. Prędkość nie spadała poniżej 30 km/h - to zasługa wiejącego w plecy wiatru. W którymś momencie Marcin zaproponował, by odbić w las i zwiedzić opuszczoną jednostkę 31 Kórnickiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej w Czołowie. Jak zaproponował - ta uczyniliśmy. Wbiliśmy się w las i wojskową betonówką dotarliśmy do pustostanów. Na miejscu dowiedzieliśmy się przy okazji co to była za jednostka, ilu żołnieży tu stacjonowało, kiedy ją rozwiązano, oraz jak dotrzeć do miejsc, gdzie znajdowały się baterie startowe S-125 Newa-SC.
Opuszczona jednostka 31 Kórnickiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej© kubolsky
Opuszczona jednostka 31 Kórnickiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej© kubolsky
Opuszczona jednostka 31 Kórnickiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej© kubolsky
Opuszczona jednostka 31 Kórnickiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej© kubolsky
Z opuszczonej jednostki ponownie na DW431, którą w dalszym ciągu z wiatrem trafiliśmy do Kórnika. W Kórniku zawitaliśmy do Biedry i uzupełniliśmy zapas prowiantu. Tu też ustaliliśmy, że urządzimy sobie dłuższą przerwę na konsumpcję, najlepiej na ławeczce nad Jeziorem Kórnickim. Przerwa trwała dobre 40 minut. W końcu pełni nowej energii wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w kierunku Gniezna. Droga powrotna wiodła fragmentem Poznańskiego Pierścienia Rowerowego, tj. przez Mościenicę, Borówiec, Robakowo, Tulce, Gowarzewo i Trzek. W Trzeku wskoczyliśmy na DW434 i udaliśmy się do Kostrzyna. W Kostrzynie zaliczyliśmy ostatnią dzisiejszego dnia przerwę pod Tesco (raz jeszcze trzeba było uzupełnić zapas płynów), spod którego nadal drogą wojewódzką 434 ruszyliśmy przez Iwno, Sanniki i Wagowo do Wierzyc. We Wierzycach wbiliśmy się na serwisówkę wzdłuż S5 którą właściwie z zamkniętymi oczami i nie opuszczającą nas głupawką dotarliśmy do końca naszej wyprawy. Tablicę "Gniezno" minęliśmy po niewiele ponad 6 godzinach jazdy w doborowym towarzystwie, zadowoleni z pokonanego dystansu. Jak widać spontanicznie pojawiające się pomysły mogą wypalić, a pogoda jeśli tylko chce może nam sprzyjać. W tym wypadku sprzyjała w 100%! Panowie - dzięki za tripa! :)
Komentarze
W tej opuszczonej jednostce jest jakiś mroczny klimat, pozostałości we wnętrzach, czy też wszystko już rozkradzione? Dużo tam budynków jest?