W zasadzie do ZUS złożyć jeden dokument po kilku latach przepychania się z urzędem. Dojazd do Gniezna pod wiatr z Panem Jurkiem, który dołączył do mnie na wiadukcie w Wierzycach. Powrót (co chyba oczywiste) z wiatrem. Po drodze przelatując przez Jerzykowo spotkałem Grigora mknącego przez Biskupice (lokalsi wiedzą o co kaman ;) ). Chwila gadki, trochę kurtuazji, kilka uśmiechów i ruszyliśmy dalej ku swoim destynacjom. Dzięki raz jeszcze Panie Jurku, pozdro raz jeszcze Grigor! Oby do jak najszybszego następnego Panowie.
Tytuł to nie żart - akurat teraz chłopa w domu zabrakło, a jedyny pod ręką w Poznaniu, więc szacowna Rodzicielka mnie poprosiła o przedświąteczną wymianę firanek. Całe szczęście okna były już umyte :P Innymi słowy - do Gniezna baną, a z Gniezna na kołach. Aaaa, na Rynku w Pobiedziskach wpadłem na Anię. Nie dosłownie oczywiście ;)