Nazwał bym ten wpis przedwiośniem (bo taka właśnie aura dziś panowała), ale raz - wiem że ów aura ma się na co najmniej tydzień zmienić (czytaj - pogorszyć), dwa - powietrze jeszcze wiosną nie pachnie. Nie mniej była to miła odskocznia od zimy, która jakby nie patrzeć nas zaskoczyła.
Nastała imho dziwna moda na morsowanie, bo ponoć pomaga utrzymać się w zdrowiu. Znam sporo innych aktywności którymi można by ów modę zastąpić, a przy okazji nie stracić w tak głupi sposób zdrowia (paradoksalnie) lub nie daj Boziu życia. Ale ja nie o tym. Taki a nie inny wstęp przyszedł mi do głowy, ponieważ jedni morsują, a ja postanowiłem lasować. Po białym. Wróciłem w jednym kawałku :) Co ciekawe - ludu wokół Dziewiczej w opór, latem tylu nie widywałem. Z drugiej strony w obecnych czasach śnieg jest u nas zjawiskiem deficytowym, więc trudno się im dziwić...
Jazda w minusowej temperaturze bez ocieplaczy to nie był najlepszy pomysł. Na koniec w zasadzie nie czułem palców :( Z drugiej strony cieszy fakt, że z kondycją nie jest najgorzej, choć do podjazdów trzeba się znowu przyzwyczaić ;)